Jak zaczyna się przygoda z FutureFit Zone?
Zacznijmy od tego, że FutureFit Zone możecie obecnie kupić w cenie 36,99$, korzystając z tego linku i kodu promocyjnego hizone. Poza promocją jego cena wynosi 42,99$, więc liczcie się z wydatkiem 170-210 złotych zależnie od miejsca, czasu i aktualnej promocji. Dostaniecie go w przyjemnym dla oka pudełeczku, w którym znajdziecie instrukcję obsługi w języku angielskim, kartę produktu oraz “ładowarkę nowej generacji”. Ta ładowarka nie jest jednak niczym specjalnie rewolucyjnym – ot podstawką z dwoma pinami ładującymi na USB.
Czytaj też: Test Sony WH-1000XM5 – ta seria potrzebowała zmiany. Takiej zmiany
Pierwsze wrażenia? Przyzwoite… jak na smartwatcha w tej cenie. Dostajemy bowiem jeden gumowy, dobrej jakości pasek gumowy z wyczuwalną teksturą i licznymi otworami, którego możemy bez problemu wymienić na inny, dzięki beznarzędziowej opcji wymiany. Na pasku oprócz sprzączki ze szczotkowanego aluminium znajdziemy też dwie obejmy, pozwalające utrzymać pasek w ryzach… i w sumie tyle, jeśli idzie o sam pasek.
Główny moduł smartwatcha sprowadzono do obudowy z twardego plastiku o typowej wielkości dla modeli w formie prostopadłościanu z zaokrągloną obudową. Na spodzie obudowy znalazły się tradycyjnie piny ładujące i liczne czujniki, z czego tym najważniejszym jest połączenie zielonych diod LED z fotodiodami. Producent zapewnia, że jego rozwiązanie w tej kwestii gwarantuje bardzo precyzyjne pomiary pulsu i rzeczywiście w porównaniu do dedykowanego sprzętu, różnice w odczycie pulsu mieszczą się w kilku procentach. Warto też wspomnieć, że na prawym boku FutureFit Zone znalazła się koronka działająca tylko poprzez wciskanie i choć można ją obracać, to jest to niestety bezużyteczny dodatek.
Jakość wykonania samej obudowy nie zachwyca (ale na szczęście cechuje ją odporność IP68, czyli całkowita pyłoszczelność i odporność na długotrwałe zanurzenia do 1,5 metra przez 30 minut), ale przecież i tak nie będziemy na nią patrzeć. Nie to co na przedni ekran o wielkości 1,69 cala i rozdzielczości 240×280 pikseli oraz odświeżaniu na poziomie 60 Hz. Producent chwali się, że ten nie tylko świetnie pokazuje poszczególne kolory (pokrywa 99,5% palety RBG), ale też jest bardzo jasny i zapewnia szerokie kąty widzenia do 178 stopni.
Czas więc na najważniejsze – funkcje i codzienność z FutureFit Zone
FutureFit Zone to typowy idealny smartwatch “na co dzień”. Brakuje w nim wprawdzie NFC i GPS, aby spełnił wymagania każdego, a i mikrofon oraz wsparcie asystenta nie ma co liczyć, ale w pozostałych kwestiach ten model sprawdza się z nawiązką. Sprawia wrażenie wytrzymałego modelu, którego małą wadą są dosyć duże ramki dookoła ekranu z zaokrągleniami na krawędziach. Tyczy się to zwłaszcza dolnej belki, a z racji braku matrycy LED lub AMOLED, przypomina nam to o sobie nawet przy wybraniu czarnych motywów tarczy.
W FutureFit Zone warto i tak wybrać bardziej kolorowe motywy, bo tak jak producent obiecywał, wyświetlacz tego smartwatcha wypada bardzo korzystnie w myśl reprodukcji kolorów. Jest też jasny (w ostrym słońcu bez problemu odczytamy wszystko z ekranu z ustawieniem na najwyższym poziomie jasności) i zgodnie z obietnicami kąty jego widzenia rzeczywiście są szerokie, a rozdzielczość na tyle przyzwoita, że tylko literki mogą wydawać się nieco kanciaste.
Jeśli idzie o funkcje, FutureFit Zone oprócz standardowego mierzenia pulsu, stężenia tlenu we krwi, spalonych kalorii, kroków, przebytych kilometrów i przebiegu snu (z podziałem na płytki i głęboki), mierzy też ciśnienie tętnicze i tylko nieco zawyża wyniki (o 2-3% względem pomiarów profesjonalnym ciśnieniomierzem). Należy jednak pamiętać, że nie jest to sprzęt medyczny i producent nie zapewnia żadnej gwarancji pomiarów, więc życia w ręce tego smartwatcha lepiej nie oddawać.
Czytaj też: Tamron 17-70 mm F/2.8 DI III-A VC RXD – przede wszystkim uniwersalność (recenzja)
Zapewnia przy tym tryby 24 aktywności sportowych (od spacerów po rower i na ćwiczeniach stacjonarnych oraz grach kończąc), których aktywacja całkowicie blokuje dostęp do aktualnej godziny i pozwala podejrzeć tylko czas treningu oraz liczbę spalonych kalorii. Przez to musimy pamiętać, kiedy rozpoczęliśmy trening. Ta aktywność jest jednocześnie zapisywana w pamięci urządzenia i przesyłana do aplikacji na telefon, gdzie możemy podejrzeć dokładny wykres tego, jak podczas ćwiczeń prezentował się nasz puls i w jakim “trybie” ćwiczyliśmy najwięcej.
Jeśli już o aplikację idzie, na szczęście FutureFit Zone zapewnia całkowite spolszczenie, choć z małymi błędami, które podkreślają wrażenie nieco “niedorobionego” oprogramowania bardziej, niż byśmy tego chcieli. Aplikacja zapewnia jednak wszystko to, co najważniejsze (ustawianie alarmów, przeglądanie historii poszczególnych pomiarów i ćwiczeń), jak również umożliwia ustawienie informacji co do cyklu menstruacyjnego (po wybraniu płci: kobieta), przypominanie o braku aktywności i potrzebie nawadniania, dostosowanie tarczy smartwatcha ze sporej galerii czy udoskonalenia pomiarów (a nawet ustawienia ciągłego mierzenia tętna) kosztem baterii.
Dodatkowo FutureFit Zone z poziomu aplikacji pozwala nam odnaleźć zgubiony smartwatch (o ile jesteśmy w zasięgu Bluetooth), aktywować zdalny aparat, włączyć funkcję wybudzania po podniesieniu nadgarstka i aktywować trening z wykorzystaniem GPS, o ile obejmuje on spacer, bieganie lub alpinizm. Największe rozczarowanie? Menu aplikacji powiadomień, bo producent zamiast wyszukiwać aplikacje na naszym telefonie, postawił na z góry narzuconą listę, gdzie np. zabrakło Signala. Producent powinien też zadbać o to, aby z góry wyciszać powiadomienia co do połączenia smartwatcha, bo te stają się z czasem irytujące, a przede wszystkim pozwolić nam podglądać procentowe naładowanie baterii.
Czytaj też: Test HyperX Cloud Alpha Wireless. Ten gamingowy zestaw słuchawkowy zachwyca baterią, a rozczarowuje…
Z poziomu smartwatcha mamy dostęp do statystyk codziennych, parametrów życiowych wraz z inicjacją ich mierzenia, jakości snu, odtwarzacza muzyki na powiązanym smartfonie pogody, powiadomień, kilku podstawowych ustawień i funkcji “znajdź mój telefon”. Nie zabrakło też “awaryjnego” ultraoszczędnego trybu.
200 mAh akumulator FutureFit Zone po jednorazowym naładowaniu wytrzyma zdecydowanie ponad 7 dni tradycyjnego użytkowania. Przy intensywnej procedurze testowej wytrzymał ~9 dni codziennego użytku, więc śmiało mogę powiedzieć, że wyróżnia się na tle pozostałych smartwatchy w podobnej cenie i o podobnym zaawansowaniu.
Test FutureFit Zone – podsumowanie
Dla aktywnych – tak w skrócie mogę opisać przeznaczenie smartwatcha FutureFit Zone, którego najważniejszą cechą jest bardzo dobry stosunek możliwości do ceny. Daleko mu wprawdzie do ideału, bo nie wygląda jak dzieło sztuki, jego design jest raczej typowy, a brak metalowych wzmocnień przynajmniej na uchwytach może skończyć się źle przy przypadkowym szarpnięciu, ale ma do zaoferowania bardzo dużo funkcji nastawionych na mierzenie parametrów życiowych.
Możemy być jednak pewni co do jego wytrzymałość na co dzień, dzięki certyfikacji IP68 i bardzo dobrym czasie pracy na jednym ładowaniu. W skrócie? FutureFit Zone po prostu jest opłacalnym smartwatchem, o ile możecie przymknąć oko na kilka wad, z czego ich część może zostać naprawiona w ramach aktualizacji aplikacji oraz firmware.
Wprawdzie mam też spore wątpliwości, czy aby na pewno 30-minutowa przejażdżka rowerowa spalała aż 300 kalorii, ale tani smartwatch ma być tylko drogowskazem, a nie urządzeniem medycznym. Dlatego też FutureFit Zone polecam zwłaszcza przez atrakcyjną cenę ledwie 36,99% z kodem hizone.