Ogień zwalczaj ogniem, czyli jak powstał pancerz reaktywny
Zapewne nie raz widzieliście czołg, którego wieża i podwozie zostało “ozdobione” charakterystycznymi prostopadłościennymi “kostkami”. To właśnie pancerz reaktywny, który ma za zadanie nie dopuścić do tego, aby wrogi pocisk uderzający w czołg przebił podstawowy pancerz i uszkodził, albo nawet doprowadził do zniszczenia czołgu i zabicia załogi. Najczęściej spotyka się pancerz reaktywny typu ERA, który w chwili uderzenia pocisku generuje kontreksplozję, mającą na celu rozproszyć energię wrogiego pocisku na tyle, aby go zneutralizować.
Czytaj też: Niczym nowe atomówki. Opisujemy niszczycielskie hipersoniczne pociski USA, przed którymi nie ma ucieczki
Na pomysł takiego wzbogacenia tradycyjnego opancerzenia, które zwykle stanowi połączenie walcowanej na zimno stali i różnego rodzaju kompozytów z przeróżnymi dodatkami, wpadł naukowiec z radzieckiego Naukowego Instytutu Badań nad Stalą -niejaki Bogdan Wiaczesławowicz Wojtsekowski ukraińskiego pochodzenia. Zaproponował on takie rozwiązanie już w 1949 roku. Długo na efekty swojego odkrycia czekać nie musiał, bo pierwsze moduły pancerza reaktywnego powstały już w latach 60. ubiegłego wieku.
Odstawiono je jednak na dosyć długo, bo po pierwszych (nieudanych) testach ZSRR powróciło do nich dopiero w 1974 roku, ale wtedy wyścig zbrojeń już trwał na całym świecie. Przykładowo, niemiecki naukowiec Manfred Held, który również wpadł na ten pomysł, doprowadził do tego, że izraelskie czołgi walczyły już z reaktywnym pancerzem w wojnie w 1982 roku, udowadniając, że dodatek takiego rodzaju ma ogromny sens.
Pierwszymi najpopularniejszymi pancerzami typu ERA pierwszej generacji były zresztą izraelskie Blazery i radzieckie Kontakt-1, a ich rolą było przede wszystkim przeciwdziałanie pociskom kumulacyjnym (HEAT). Mowa o tych, które do przebicia pancerza wykorzystują strumień kumulacyjny, posyłający do przodu wkładkę kumulacyjną, koncentrującą się na niewielkim obszarze.
Nie jest to więc wcale nowoczesny rodzaj opancerzenia, ale w ciągu dekad rozwinął się na tyle, że najnowszym rozwiązaniom daleko jest już do oryginałów w kwestii zaawansowania. Wystarczy wspomnieć, że obecnie produkuje się pancerze reaktywne III generacji, które jeszcze lepiej chronią pojazdy przed przeciwpancernymi pociskami, bo zwalczają nawet pociski APFSD, jak i pociski tandemowe. Ciągle jednak najpowszechniejszym rodzajem tego pancerza jest wspomniany wyżej ERA (Explosive Reactive Armour).
Ten jest w większości przypadków “zawieszany” bezpośrednio na opancerzeniu czołgu w formie prostopadłościennych modułów, dodających do ogólnej wagi pojazdu dobre kilka ton. Nie bez powodu, bo najczęściej spotykane warianty (te wybuchowe) są bowiem wykonane w formie “kanapki” z materiałem wybuchowym umieszczonym między (zwykle) metalowymi płytami.
Taka prosta konstrukcja sprawia, że w reakcji na uderzenie wrogim pociskiem przeciwpancernym, moduł pancerza eksploduje, posyłając kawał zewnętrznej blachy do przodu, co zarówno wytraca energię penetratora, jak i zupełnie go uszkadza. Ulepszanie ERA koncentrowało się więc na wzmacnianiu obu elementów składowych, stawiając na grubsze płyty i szybciej wybuchający materiał między nimi, co w efekcie znacząco zwiększyło skuteczność tego, jak wiele energii wrogiego pocisku jest w stanie wytrącić pancerz reaktywny.
Bez pancerza reaktywnego czołgi są narażone na wiele pocisków przeciwpancernych
W ogólnym rozrachunku pancerz reaktywny jest wręcz Świętym Graalem technologii związanej z opancerzeniem, którą rozwinięto w ostatnich dekadach. Uznawać go można za specjalną barierę/tarczę przed przeciwpancernymi pociskami, którą po misji można z łatwością wymienić, jako że zwykle przyjmuje postać dodatkowych nakładek, a nie integralnych części pojazdów ciężko opancerzonych pokroju czołgów i solidnych wozów bojowych.
Czytaj też: Tu-160, czyli strategiczny kolos Rosji w przestworzach. Czym dokładnie jest rosyjski Biały Łabędź?
Trudno się temu dziwić, jako że eksplozja ERA zagraża nie tylko piechocie znajdującej się w pobliżu przez wysoką fragmentację, ale nawet osobom wewnątrz chronionego nim pojazdu. Bez odpowiednio grubego podstawowego pancerza, aktywacja ERA jest w stanie zwyczajnie zabić załogę lub w najlepszym wypadku tylko uszkodzić kabinę i systemy.
Reaktywny pancerz część swojego sukcesu zawdzięcza przede wszystkim chaosowi na froncie, bo dokładnie temu, że trafienie dwa razy w to samo miejsce jest praktycznie niemożliwe w ferworze walki. Oznacza to, że doposażony w pancerz reaktywny czołg może w praktyce przyjąć kilka udanych trafień pociskami przeciwpancernymi i następnie wycofać się na ich szybką wymianę.
Jest w tym jednak mały problem – w odpowiedzi na pancerz reaktywny zaczęły powstawać zarówno pociski APFSDS (ze specjalnymi rdzeniami), jak i te z tandemowymi głowicami wybuchowymi, czyli łącznie dwiema. Odpowiedzią na nie była kolejno druga (Relikt, Noż, Kontakt-5), jak i trzecia, obecnie najbardziej zaawansowana i rzeczywiście stosowana, generacja pancerza reaktywnego.
Wróćmy jednak do tego, czym są pociski z tandemowymi, czyli dwiema ustawionymi “jedna po drugiej” głowicami. W ich przypadku pierwsza głowica przyjmuje na siebie skutki aktywacji ERA, otwierając jednocześnie drogę drugiej i pozwalając jej uderzyć bezpośrednio w odsłonięty podstawowy pancerz.
Czytaj też: Ukraina dopiero zgotuje Rosji piekło. Wyjaśniamy, dlaczego wyrzutnie HIMARS były dopiero początkiem
W odpowiedzi na to powstały… wielowarstwowe pancerze reaktywne, które dodając kolejną warstwę ochrony, całkowicie ograniczają skuteczność nawet zaawansowanych pocisków tandemowych. Te zaliczają się właśnie do wspomnianej trzeciej generacji pancerza reaktywnego i są obecnie stosowane głównie przez Rosję (Kaktus, Duplet) i Chiny, a rosyjska legenda w postaci T-14 Armata ma mieć ponoć 4. generację pancerza ERA w postaci Malachit.
To wszystko nie oznacza to jednak, że czołg z zaawansowanym pancerzem reaktywnym jest nie do zniszczenia. Obrazy z frontu na Ukrainie udowodniły to już nie raz, bo w praktyce trudno ochronić modułami ERA cały czołg. Te są zbyt ciężkie, aby to umożliwić, a poza tym wymagają specjalnych uchwytów montażowych, żeby eksplozja jednego ERA, nie pociągnęła za sobą kilku kolejnych w bliskim towarzystwie.