Dokładniej rzecz biorąc, nowe astronomiczne cudo NASA skupiło się na pyle tworzącym tę galaktykę, co powinno pomóc w zrozumieniu, jak zachowuje się on w przestrzeni kosmicznej. Ten efektowny obraz powstał dzięki połączeniu danych pochodzących z trzech zestawów danych opartych na różnych długościach fali. Następnie ich obróbką zajął się Gabriel Brammer z Uniwersytetu Kopenhaskiego.
Czytaj też: Co w praktyce dają nam zdjęcia, które dostarczył Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba?
To właśnie on przepisał każdą z długości fal podczerwonych na czerwony, zielony i niebieski, ostatecznie łącząc je w jeden obraz. I choć to nie pierwsza obserwacja tej galaktyki, bo wcześniej uwiecznił ją między innymi Kosmiczny Teleskop Hubble’a, to Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba umożliwił spojrzenie na nią z nowej perspektywy. Wszystko za sprawą jego zdolności do obserwacji światła podczerwonego w wysokiej rozdzielczości.
Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba uchwycił galaktykę NGC 628
Jak wyjaśnia Brammer, gdyby ludzkie oko było przystosowane do widzenia w tych średnich długościach fal podczerwonych, nocne niebo wyglądałoby w większym stopniu jak to, co widzimy powyżej. Obiektów byłoby więc znacznie więcej. Za charakterystyczną barwę sfotografowanego “wiru” odpowiadają tzw. wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, które w dużej mierze tworzą pył wchodzący w skład NGC 628. Widoczny fiolet jest następstwem połączenia czerwonych i niebieskich emisji, dających taki właśnie kolor.
Czytaj też: Galaktyka z początków wszechświata zadziwia astronomów
Jakie mogą być praktyczne korzyści płynące z analizy tego typu fotografii? Przede wszystkim naukowcy mają możliwość zrozumienia tego, jak powstaje pył, a następnie w jakich okolicznościach zachodzi jego rozkład w galaktykach. Oznacza to, że zdjęcia dostarczane przez Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba cieszą nie tylko oko, lecz są także – a w zasadzie przede wszystkim – istotne z punktu widzenia nauki.