Nowe samochody będą weryfikować prędkość kierowców i stosownie na nią reagować
ISA, czyli tak zwany Inteligentny Asystent Prędkości, to kompletny system, który nie jest niczym nowym. Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu promowała go po tym, jak norweskie badanie z 2014 roku wykazało jego skuteczność w walce z wypadkami drogowymi i ofiarami śmiertelnymi. Trudno się temu dziwić, bo wedle szacunków rady, wprowadzenie go do samochodów ma zmniejszyć liczbę kolizji o 30%, a liczbę ofiar śmiertelnych o 20%. Wszystko to przy jednoczesnym drastycznym zmniejszeniu liczby mandatów za przekroczenie prędkości.
Czytaj też: Akumulator Oilin może pochwalić się rekordową wydajnością. Zapewnia 1000 km zasięgu na jednym ładowaniu
Niedawno miało miejsce zatwierdzenie prawa dla wszystkich nowo produkowanych i wprowadzanych na rynek krajów Unii Europejskiej samochodów. Na mocy tego prawa żaden pojazd bez ISA nie będzie mógł być sprzedawany w UE po lipcu 2024 roku.
Czytaj też: Ponad 1000 koni i poniżej 1000 kilogramów. Oto wodorowy hipersamochód Apricale
Czym dokładnie jest i jak działa? Wbrew pozorom, to żadna magia, a technologiczne dodatki, które w teorii powinny zwiększyć cenę samochodów, ale patrząc po zaawansowaniu droższych modeli, ISA będzie korzystać z tego, co do tej pory było tylko uprzyjemnieniem czasu za kółkiem. Sprowadzi się więc najpewniej do nowego modułu i systemu.
Czytaj też: Unia Europejska postawiła krzyżyk na spalinowych samochodach. Znamy ostateczny plan
ISA wykorzystuje bowiem kamery do rozpoznawania znaków drogowych, posiłkując się mapami czy GPSem, aby sprawdzić, czy samochód jedzie zgodnie z ustanowionym na danym odcinku limitem prędkości. Jeśli nie, samochód wprawdzie nie wyhamuje automatycznie, ale ograniczy moc silnika i na kilka sposobów ostrzeże kierowcę, że “jego noga jest za ciężka”. Oczywiście w sposób nieinwazyjny, poprzez ostrzeżenie akustyczne, wibracyjne czy zwiększenie oporu pedału gazu.