Rosyjski niszczyciel lotniskowców ma głównie jeden cel – walczyć z tym, czego Rosja nie potrafi stworzyć
Lotniskowce to obecnie bardzo interesujący sprzęt wojskowy, w który zainwestowali głównie Amerykanie, utrzymując obecnie 11 okrętów tego typu. Inne kraje (Francja, Chiny, Hiszpania, Indie) mają ledwie 1-2 lotniskowce na służbie. W tym wszystkim Rosja, mimo bycia “drugą militarną potęgą świata”, nie ma nawet jednego sprawnego lotniskowca, jako że jej Kuzniecow pozostaje od lat w naprawie i nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek wpłynie na szerokie wody z dziesiątkami myśliwców na pokładzie.
Czytaj też: Opisujemy Caesar, czyli francuskie samobieżne haubicoarmaty walczące o wolność Ukrainy
Od dekad jest jednak wiadome, że Rosja definitywnie porzuciła dążenia do dorównania USA w kwestii lotniskowców, a zamiast tego rozpoczęła po zimnej wojnie rozwijanie swoich “niszczycieli lotniskowców”. Ich przykładem są obecnie zwłaszcza Cyrkony, jako że pociski P-1000 Vulcan na krążownikach typu Sława zostały nieco zdewaluowane po zatopieniu jednego z ich przedstawicieli (Moskwy) przez Ukrainę.
Czytaj też: Najbardziej niszczycielskie okręty świata. Oto trzech kandydatów
Na papierze hipersoniczne Cyrkony rzeczywiście mogą zagrozić amerykańskim lotniskowcom i obecnie stanowią wręcz broń odstraszającą, ale Rosja chce pójść o krok dalej i stworzyć “lądowego niszczyciela lotniskowców”. Tym właśnie będzie wystrzeliwany z lądu pocisk balistyczny Zmeevik z hipersoniczną głowicą bojową, który obecnie powstaje i ponoć przypomina chińskie pociski DF-21D oraz DF-26, cechujące się zasięgiem do 4000 km.
Czytaj też: Czołg T-84 pod lupą. Opisujemy wyjątkowy ukraiński czołg podstawowy
Rakieta balistyczna Zmeevik z hipersonicznym wyposażeniem bojowym jest w fazie rozwoju od dość dawna. Jest on przeznaczony do niszczenia dużych celów powierzchniowych, przede wszystkim lotniskowców– czytamy w ogłoszeniu agencji TASS.