NASA chce, aby to roje maleńkich robotów badały obce planety
Obecnie ludzkość realizuje zaawansowane badania Marsa, które śmiało można nazwać tymi najbardziej szeroko zakrojonymi. Wykorzystuje się w nich lądowniki i łaziki, a nawet helikoptery, czego świetnym przykładem jest duet Perseverance i Ingenuity. Jednak takiemu połączeniu jest ciągle daleko od ideału, a przy tym wszystkim zapewniana przez nie szybkość realizacji badań i poszukiwań do najwyższych nie należy.
Czytaj też: Ukraiński sprzęt ostrzeliwujący Wyspę Węży. Rosja wycofała się nie bez powodu
W wizji Ethana Schalera, inżyniera z NASA JPL, badanie innych planet ma być znacznie sprawniejsze z wykorzystaniem całego roju pływających robotów (więc i w domyśle również tych kroczących i latających). Te mogłyby badać zbiorniki wodne pod lodowymi powłokami odległych ciał niebieskich, a przy tym nie byłyby większe od smartfona, ale na ich pokładzie znalazłyby się czujniki do pomiaru temperatury, zasolenia, kwasowości i ciśnienia, a także czujniki chemiczne do wykrywania biochemicznych oznak życia.
Wszystko to z zachowaniem własnego systemu napędowego oraz zasilającego, a przede wszystkim rozbudowanego systemu łączności, który ma umożliwić funkcjonowanie całemu rojowi. Zanim jednak trafiłyby na daną planetę, musiałyby znaleźć się w specjalnych robotach (kriobotach), które z kolei byłyby wystrzeliwane z lądowników i przebijały tafle lodu w kierunku zbiornika wodnego.
Czytaj też: Nowy wróg rosyjskiego wojska to linie wysokiego napięcia. Kolejny rosyjski śmigłowiec Ka-52 rozbity
Następnie połączony z lądownikiem za pomocą linki komunikacyjnej, kriobot wypuszczałby rój robotów, które mogłyby badać obszar akwenu wodnego, jednocześnie przesyłając swoje dane do robota. Ponieważ ciepło wytwarzane przez kriobota mogłoby zmienić skład chemiczny wody, a zdolność roju do sondowania w znacznej odległości od robota zapewniłyby bardzo dużo informacji, naukowcy mogliby lepiej przeanalizować tę prawdziwą naturę wody.
Czytaj też: Ukraina ostrzelała rosyjski punkt naprawczy z czołgami T-72. Chmury dymu potwierdzają ogromne straty
Na razie SWIM nie jest jeszcze częścią żadnej misji NASA, ale ostatnio otrzymał dodatkowe fundusze na wykonanie prototypów wydrukowanych w 3D i przetestowanie ich.