Strategiczne bombowce w arsenale Rosji są jednym z największych zagrożeń dla Ukrainy. Temu broniącemu się państwu zwyczajnie brakuje odpowiednio rozbudowanej i zaawansowanej obrony przeciwlotniczej, która mogłaby zagrozić samolotom odrzutowym na tym pułapie. Chociaż domniemane przypadki wykorzystania strategicznych bombowców przeciwko Ukrainie możemy zliczyć na palcach jednej dłoni (np. ataki na Azowstal), ciężko wykluczyć to, że Rosja wykorzystuje je znacznie częściej z odpowiednimi pociskami na pokładzie, pozostając we własnej przestrzeni lotniczej. Wśród tych samolotów wyróżnia się zwłaszcza jeden, a mianowicie właśnie Tu-160 zwany przez Rosjan Białym Łabędziem, a przez państwa NATO – Blackjackiem.
Strategiczne bombowce Tu-160. Miała je Ukraina, ale tylko Rosji udało się je utrzymać na służbie
Rzeczywiste prace nad Tu-160 rozpoczęły się w 1972 roku w ramach zimnowojennego wyścigu zbrojeń. Wprawdzie w latach 60. Kreml uznał, że międzykontynentalne pociski balistyczne są praktyczniejszym systemem przenoszenia broni jądrowej niż ciężkie bombowce, ale i tak rozpoczął prace nad naddźwiękowym bombowcem strategicznym. Nie bez powodu, a przez chęć dorównania USA, które również rozpoczęło prace nad tego typu samolotem, którego pierwszy projekt (XB-70 Walkiria) został zastąpiony przez B-1.
Czytaj też: Rozwój rosyjskich BMP, czyli bojowe wozy piechoty BMP-1, BMP-2 i BMP-3 pod lupą
Sowieci w 1972 roku powierzyli firmie Tupolew zadanie zbudowania radzieckiego odpowiednika. Po otrzymaniu kilku projektów, zdecydowali się po pięciu latach na realizację projektu 160M, który to powstał na bazie naddźwiękowego bombowca Tu-22M Backfire. Bombowiec Tu-160 odbył swój pierwszy lot w grudniu 1981 roku, a do służby operacyjnej wszedł w 1987 roku. Przed oficjalnym wstrzymaniem linii produkcyjnej w 1994 roku wyprodukowano tylko 36 egzemplarzy tego samolotu, z czego 9 było wersjami testowymi, a 27 już seryjnymi.
W historii dostęp do Tu-160 miał tylko ZSRR/Rosja oraz Ukraina, która początkowo odziedziczyła aż 19 tych bombowców. Niestety państwo nie było w stanie ich utrzymać, dlatego w 1999 roku przekazała osiem egzemplarzy Rosji i tak też teraz najbardziej znienawidzone obecnie państwo na świecie ma dostęp do przynajmniej szesnastu Tu-160 w stanie operacyjnym (gotowym do realizacji misji).
Czym zachwyca Tu-160? Mimo dekad to nadal najcięższy samolot bojowy świata, a w wersji M1 i M2 został stosownie ulepszony
Wróćmy jednak do początku, czyli najważniejszych cech Tu-160, który w oryginalnej wersji (obecnie powstają też znacznie unowocześnione -M oraz -M2) powala gabarytami oraz ogólnym zaawansowaniem, jak na tamte czasy. Waży bowiem 110 ton (masa własna), a po załadowaniu paliwem i uzbrojeniem “po sam kurek” ta waga skacze do 267,6 ton, czyli bardzo blisko do tej maksymalnej rzędu 275 ton.
Czytaj też: Polskie Leopardy, czyli najbardziej zaawansowane czołgi w rękach Wojska Polskiego
Jak można się domyślać, nie jest to mały samolot odrzutowy. Tu-160 mierzy 54,1 metra długości i 13,1 metra wysokości, przy czym rozpiętość jego skrzydeł może sięgać 55,7 lub 35,6 metra. Dlaczego? Wszystko przez możliwość obracania ustawienia skrzydeł do trzech różnych pozycji pod kątem 20, 35 i 65 stopni, aby kolejno zmaksymalizować siłę nośną, zmniejszyć opór podczas przelotu poddźwiękowego i wreszcie rozwijać maksymalne prędkości.
Jeśli już o tym mowa, wznoszeniem Tu-160 w przestworza zajmują się dwie pary turboodrzutowych silników dwuprzepływowych Kuzniecow NK-32, czyli swojego czasu największe w jakimkolwiek samolocie bojowym, które generują aż 137,3 kN ciągu “bez” i 245 kN ciągu “z” dopalaczem. Dzięki nim Tu-160 rozwija maksymalną prędkość rzędu 2220 km/h, choć ta przelotowa wynosi 960 km/h, podczas gdy sam osiągalny pułap operacyjny sięga 16000 metrów.
Angażujący 4-osobową załogę, bombowiec strategiczny Tu-160 może zrzucić śmierć powietrza na całe dziesiątki, setki tysięcy, a pośrednio zapewne i miliony ludzi. Wszystko przez to, że w jego dwóch wewnętrznych sektorach na uzbrojenie może znaleźć się do 45 ton pocisków z dwudziestoma czterema Ch-15 i dwunastoma Ch-55 na czele. Te pierwsze cechują się zasięgiem do 300 km i rozwijają prędkości rzędu Mach 5, przez co są bardzo trudne do zestrzelenia.
Czytaj też: Poradzieckie systemy Toczka. Opisujemy zestawy rakietowe, które niedawno zyskały wiele uwagi
To niepokoi, jako że ich najważniejsza wersja jest uzbrojona w 150-kg głowice nuklearne o mocy 300 kiloton każda, co wypada korzystnie na tle CH-55, ale ten drugi rodzaj pocisków (mniej niszczycielski przez 200-kt głowicę i znacznie wolniejszy) może uderzać w wersji Ch-55SM w cele oddalone o aż 3000 kilometrów. To jasno wskazuje na to, że Rosja mogła już przeprowadzić całą masę ataków rakietowych z CH-55 wyposażonymi w konwencjonalne głowice.