Przed ludzkością jest jeszcze daleka droga, nim technologiczne ulepszenia ciała będą codziennością
Nie bez powodu wspominam o tym, jak rozwija się rynek wearables, bo jest to w pewnym sensie stan pośredni między tym, do czego dostęp mamy obecnie, a tym, do czego dążymy (czujników/wspomagaczy w ciałach). Innowatorzy nadal mają bowiem problem z zasileniem czujników na ciele, więc to oczywiste, że tym bardziej problematyczna jest kwestia zasilania tych wprowadzonych już bezpośrednio do naszego organizmu.
Czytaj też: Martwe mikroby z potu mają zasilać czujniki na naszych ciałach. Tego chcą naukowcy
Chcąc ulepszać swoje ciała, musimy zadbać o możliwie najbardziej idealne zasilanie i eksperymenty z przyszłości potwierdzają to z nawiązką. Nie mówię tutaj o ostatniej dekadzie, a nawet o obecnym wieku, bo mowa o czynnościach podejmowanych w laboratoriach jeszcze w ubiegłym tysiącleciu.
Czytaj też: Opisujemy czołgi T-72, czyli zdecydowanie najpowszechniejsze czołgi w obecnych czasach
Jak przypomina Łukasz Kamieński w książce pod tytułem Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości, już w latach 50. wszczepiono elektrody do mózgu mężczyzny o skłonnościach do napadów niepohamowanej agresji. Cel? Wyleczenie go z wrodzonego natręctwa. Operacja zakończyła się sukcesem, jej skutki określono pozytywnie i tak też wypisano pacjenta do domu, gdzie… próbował zamordować swoich rodziców.
Czytaj też: Czym jest broń fosforowa? Niczym broń prosto z piekła
Powód tego incydentu? Przerwane przewody łączące elektrody z baterią. Podobnie zresztą było w przypadku osoby, którą leczono w ten sposób pod kątem depresji. Jej z kolei zaczęła zagrażać… wyczerpana bateria, której wymiana “naprawiła” pacjenta. Pomijając fakt, że dążenie “naprawiania ludzi od wewnątrz” z wykorzystaniem technologii jest już wręcz wiekowe, nadal nie spotyka się tego zbyt często. Ma to wiele powodów, ale zasilanie, będące newralgiczną częścią projektów, jest jednym z tych głównych.