Pierwotnie test miał się bowiem ukazać wiosną. Biorąc pod uwagę fakt, że mamy już środek lata, bez wątpienia coś po drodze poszło nie tak. Wróćmy jednak do samego początku historii. Pierwsze, czysto wizualne wrażenie było jak najbardziej pozytywne: efektowny wygląd i porządnie wykonane elementy. Nieco zgrzytów pojawiło się na etapie składania poszczególnych części, co być może w jakimś stopniu było pokłosiem moich niewystarczających umiejętności manualnych, lecz w znacznie większej mierze winę ponosi niedokładna instrukcja. Dopiero metodą prób i błędów udało się złożyć to, co nie zostało odpowiednio opisane. Niestety, na tym problemy się nie skończyły, ponieważ akumulator, w jaki wyposażono ten rower, miał problemy z ładowaniem.
Kontakt z pomocą techniczną sprawił, że musiałem poczekać na nową baterię – w międzyczasie dostrzegłem niewielkich rozmiarów pęknięcie, które najprawdopodobniej odpowiadało za wcześniejsze problemy i które to mogło powstać na przykład w czasie transportu. W zasadzie nie byłoby żadnego niesmaku, bo takie sytuacje czasami się zdarzają i trudno o nie winić konkretne osoby. Mniej korzystnie wyglądał natomiast czas oczekiwania na część zamienną, bo – nie oszukujmy się – jako recenzenci zazwyczaj jesteśmy traktowani nieco bardziej ulgowo. I nie chodzi w tym momencie o chęć wywyższenia się i poczucia lepszym – to po prostu opłacalne dla producentów z punktu widzenia marketingu. Mimo to, czas oczekiwania był długi, a kontakt dość ograniczony.
Rower elektryczny Engwe C20 waży około 25 kilogramów
Na szczęście kiedy już udało się uporać z wszystkimi powyższymi trudnościami, które okazały się na tyle uciążliwe, iż poświęciłem im dwa akapity, sytuacja się uspokoiła – i pojawiła się pierwsza radość z jazdy Engwe C20. Ten waży około 25 kilogramów, co nie jest szczególnie wyróżniającym się w którąkolwiek ze stron rezultatem. Istnieje oczywiście możliwość złożenia roweru na pół, co ułatwia transportowanie go na przykład samochodem czy po prostu przechowywanie. Jeśli chodzi o pozostałe kwestie techniczne, to rower ten jest przeznaczony dla osób o wzroście od 155 do 210 centymetrów i wadze nieprzekraczającej 150 kilogramów. Nada się więc dla zdecydowanej większości społeczeństwa.
Engwe C20 posiada dwa, a w zasadzie trzy główne tryby jazdy. Skąd taki podział? Chodzi oczywiście o jeden tryb, w którym wspomaganie jest całkowicie wyłączone oraz dwa korzystające z dodatkowego zasilania. Wtedy też do akcji wkracza silnik o mocy 250W, zapewniający albo wsparcie dla naszych stóp w czasie pedałowania albo całkowicie zastępujący nasze kończyny. W efekcie rower staje się skuterem – znacznie cichszym, rzecz jasna. Nie jest natomiast całkowicie bezgłośny, o czym można się przekazać w szczególności w bardziej wymagającym terenie, na przykład w czasie pokonywania stromych wzniesień. Wydobywające się wtedy dźwięki możemy potraktować jak przedsmak tego, co czulibyśmy my, gdyby tylko wyłączyć wspomaganie.
Trzy tryby jazdy i imponująca pojemność baterii
Maksymalna prędkość osiągana przez ten model na płaskim terenie wynosi około 25 km/h. Czy to dużo? Korzystając z infrastruktury w postaci ścieżek rowerowych nie jest to specjalnie imponujący wynik, choć bez wątpienia wystarczający do komfortowego poruszania się po mieście. Z kolei kiedy już znajdziemy się na przykład w parku bądź lesie, gdzie nierówności terenu jest więcej i trzeba pozostawać czujnym na różnego rodzaju niespodzianki (choćby w postaci czającego się gdzieś za zakrętem drzewa) rower ten okazuje się świetnym wyborem. Co więcej, jest bardzo stabilny, dzięki czemu ryzyko niekontrolowanego upadku okazuje się naprawdę niskie. Nawet w starciu z piaskową, nieutwardzoną drogą, Engwe C20 wychodzi obronną… kierownicą.
Testowany rower możecie zakupić pod tym adresem (w wersji C20)
Kolejnym ogromnym plusem tego modelu jest bardzo wysoka wytrzymałość baterii. Kilkugodzinne jej ładowanie umożliwia przejechanie nawet 60 kilometrów po zróżnicowanym terenie (wliczając w to zarówno specjalistyczne, płaski ścieżki, jak i trasy wypełnione podjazdami i nierównościami). W trybie wspomagania wartość ta rośnie jeszcze bardziej. Zabrakło jedynie elektronicznego wyświetlacza, który pokazywałby, ile kilometrów zostało już przejechane bądź jaką prędkość osiągnęliśmy w danej chwili. Poza tym we znaki dała mi się kierownica. Trudno mi jednak ocenić, na ile jest to kwestia personalna, a na ile problem globalny. Tak czy siak moja lewa dłoń po każdej jeździe kończyła z otarciami powstałymi na skutek “zjeżdżania” palców i obijania o dość zaostrzoną krawędź kierownicy. Na niej znalazło się miejsce dla 7-przerzutkowego układu, wyświetlacza pokazującego stan baterii oraz przycisków odpowiadających za elektryczną aktywację światła oraz sygnału dźwiękowego.
Engwe C20, czyli solidna propozycja w kategorii rowerów elektrycznych
Co jeszcze można powiedzieć na podstawie kilku tygodni użytkowania Engwe C20? Model ten okazuje się bardzo solidnie wykonany. Nieco problemów może sprawiać łatwe “palcowanie” się ramy, choć nie jest to rzecz jasna coś, co odbierałoby radość płynącą z samej jazdy. Nie da się natomiast ukryć, iż poruszanie się wyłącznie z wykorzystaniem silnika sprawia ogromną frajdę. Prędkość można regulować przy pomocy prawej ręki znajdującej się na kierownicy, ale po około 10 sekundach przytrzymywania “wspomagania” rower automatycznie przełącza się w ten tryb i wtedy nasza rola ogranicza się w zasadzie do siedzenia i obserwowania drogi. A gdyby wzrok zawiódł i tuż przed nami pojawił się niechciany gość w postaci drzewa czy innego uczestnika ruchu, to zawsze pozostaje koło ratunkowe, jakim są hamulce – te sprawdzają się w swojej roli co najmniej dobrze.
Istnieje również możliwość zakupu wersji C20 Pro
Parafrazując popularne powiedzenie można byłoby stwierdzić, że testowanie roweru elektrycznego Engwe C20 to miłe złego początki, lecz koniec zaskakująco pozytywny. Pomijając aspekt oczekiwania na nowy akumulator i nieco utrudnioną komunikację ze strony producenta, etap jazdy był naprawdę przyjemny. Model ten świetnie sprawdzi się w przypadku kompletnych nowicjuszy w zakresie rowerów elektrycznych, ale będzie też odpowiednim wyborem dla tych, którzy mają już nieco doświadczenia z tego typu technologiami. Na wyjazd, na przykład na biwak połączony z aktywnym zwiedzaniem okolicy, takie rozwiązanie wydaje się naprawdę świetne. Równie dobrze sprawdzi się w mieście, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, iż bateria trzyma długo i nie wymaga częstego ładowania.