Carl-Gustaf, czyli powojenna broń przeciwko opancerzonym celom
1946 rok. W Europie trwa odbudowa po koszmarze, jaki zgotowały nazistowskie Niemcy oraz Związek Radziecki. Sześcioletni konflikt, uznawany za najbardziej krwawą i opłakaną w skutkach wojnę w historii, jasno dał ludziom do zrozumienia, że nie powinni chcieć powtórki i powinni skupić się na szerzeniu pokoju. Co z kolei jest największym gwarantem pokoju w czasach, w których do władzy mogą dochodzić barbarzyńcy? Broń. Dużo broni. Tak dużo, żeby odstraszać każde inne państwo konsekwencjami ewentualnej wojny.
Dlatego też po długim konflikcie, który zapewnił firmom zbrojeniowym na całym świecie ogrom doświadczenia i wniosków z licznych bitew, rozpoczęto prace nad zupełnie nowymi rodzajami broni. Przykładem tego są granatniki Carl Gustaf (w wersji M1), które zostały opracowane około 1946 roku przez Hugo Abramsona i Haralda Jentzena w Królewskim Szwedzkim Zarządzie Uzbrojenia. Ich produkcja była realizowana w Carl Gustafs Stads Gevärsfaktori, co jednoznacznie zdradza tajemnice nazwy tej broni.
Czytaj też: Radziecki Mi-12, czyli historia o tym, jak największy helikopter na świecie stał się bezużyteczny
Wspomniałem o doświadczeniach z II wojny światowej nie bez przyczyny, bo Carl Gustaf, jako broń iście powojenna, mógł wykorzystać pokaźny zbiór danych na temat działań wojskowych i tego, co sprawdziło się albo wręcz przeciwnie. Zwłaszcza że protoplastą dla granatnika Carl Gustaf był 20-milimetrowy przeciwpancerny karabin Pansarvärnsgevär M/42 z lat 1940-1942, który okazał się zbyt nieefektywny w kwestii penetracji pancerza celu i po prostu przestarzały względem broni przeciwpancernej odpalanej “z ramienia”.
Szwedzka odpowiedź na Bazookę i Panzerschrecka, czyli Carl Gustaf M1. Największe zalety? Niska cena i waga oraz wszechstronność co do amunicji
Carl Gustaf M1 kalibru 84 mm finalnie trafił na służbę armii szwedzkiej w 1948 roku, jako Grg m/48. Pełnił przy tym identyczną funkcję, jak niemiecki Panzerschreck czy Bazooka armii amerykańskiej, ale znacząco się od nich różnił, bo zamiast gładkolufowej wyrzutni wykorzystywał gwintowaną, aby to ona stabilizowała pociski, a nie powszechne obecnie płetwy. Mimo tej cechy (dla wielu wady przez wymóg stosowania innego rodzaju amunicji) ten granatnik rozszedł się po całym świecie, stając się podstawą uzbrojenia przeciwpancernego wielu państw.
Był jednocześnie potężniejszy od wspomnianych alternatyw innych państw, bo poprzez zastosowanie bezodrzutowego systemu strzelania można było wykorzystywać w nim amunicję zawierającą znacznie więcej materiału miotającego. Dzięki temu, pocisk wystrzelony z granatnika Carl Gustaf osiągał prędkość 290 m/s, a nie około 105 m/s, jak Bazooka czy Panzerschreck. To poprawiało ogólną celność, ale w ogólnym rozrachunku trudno nazwać tę broń zbyt imponującą. Doczekała się wprawdzie wersji M2 w 1964 roku, która poprawiła jej wagę i długość do kolejno 14,2 kg i 1,13 metra, ale nie poprawiła zasięgu sięgającego do 700 metrów w przypadku celów statycznych i do 400 metrów w przypadku poruszających się.
Czytaj też: Jak niszczy Javelin? Obejrzyjcie najnowsze nagranie ostrzału rosyjskiego czołgu
W rzeczywistości to dosyć prosta broń, składająca się z wyrzutni (rury) zwieńczonej tłumikiem odrzutu Venturiego, dwóch uchwytów przednich i uchwytu naramiennego. Za celowanie odpowiada osprzęt optyczny z trzykrotnym przybliżeniem o polu widzenia 17 stopni. Najnowocześniejsze warianty zostały wyposażone w szwedzki system celowniczy Aimpoint, a korzystanie z nich obejmuje zwykle dwuosobowy zespół (strzelca i ładującego), choć można korzystać z tej broni również w pojedynkę, strzelając z dowolnej pozycji. Trzeba jednak upewnić się, że za nami, w odległości do nawet 75 metrów, nikogo nie ma, bo z racji konstrukcji (to działo bezodrzutowe) każdy wystrzał generuje nadciśnienie, mogące poważnie zaszkodzić osobom bezpośrednio za nim.
Rozwój granatników Carl Gustaf, czyli od M1 i M2 do M3 oraz M4
Obecnie najczęściej spotykanym granatnikiem Carl Gustaf na służbie jest zdecydowanie wersja M3 opracowana w 1991 roku, która ograniczyła wagę z 14,2 kg do 8,5 kg i długość z 1,13 do 1,065 metra. To znacząco ułatwia utrzymanie teoretycznej szybkostrzelność na poziomie 6 strzałów na minutę. Dokonano tego poprzez porzucenie kutej stalowej rury na rzecz tulei wzmocnionej włóknem węglowym. Dodatkowo zewnętrzne części metalowe zastąpiono tworzywami sztucznymi i stopami aluminium.
Czytaj też: Polskie przeciwpancerne pociski Pirat. Dlaczego Wojsko Polskie nadal ich nie ma?
W tej wersji granatnik może wykorzystywać szereg rodzajów pocisków, bo: odłamkowo-burzące HE 441, HEAT/751, kumulacyjno HEAT-RAP/551 czy przeciwpancerno-odłamkowe HEDP/502 jeśli idzie o te stricte bojowe do zwalczania pojazdów, żołnierzy i umocnień. To znacznie zwiększyło możliwości tych szwedzkich granatników, które od tej pory mogły zwalczać bardziej zaawansowane cele opancerzone z 400 mm pancerza w odległości do 700 metrów (efektywny zasięg HEAT 551 przy celach stacjonarnych).
To ciągle niewiele na tle systemów pokroju Javelin czy Stugna, ale pamiętajcie, że to nie PPZR, a znacznie prostsze granatniki bez naprowadzania. Ogółem, najpowszechniejsza amunicja przeznaczona do granatników Carl Gustaf jest stworzona z reguły do niszczenia celów oddalonych o kilkaset metrów. Istnieją jednak od dłuższego czasu bardziej imponujące pociski kierowane laserowo o zasięgu maksymalnym do 2000 metrów i efektywnym do 1000 metrów. Wiemy też, że już teraz trwają prace nad tak zwanym pociskiem GMM (Guided Multipurpose Munition) z głowicą zdolną do niszczenia bunkrów i celów lekko opancerzonych w zasięgu do 2500 metrów.
Czytaj też: Czym są PPZR Piorun? W nasze rodzime zestawy rakiet przeciwlotniczych uwierzyło nawet USA
Obecnie najnowszym wariantem tego granatnika jest zaprezentowany w 2014 roku wariant M4, który za sprawą dodatkowego włókna węglowego i tytanu obniżył dalej wagę (6,6 kg) i długość systemu (950 mm). Zwiększył przy tym wytrzymałość wyrzutni z 500 do 1000 pocisków, wprowadził szyny picatinny do uchwytów i celowników oraz wprowadził osprzęt do zarządzania programowalnymi pociskami.