Opakowanie i zestaw jak ze znacznie droższego sprzętu
Postaram się unikać potarzania, że iLife kosztuje mało, ale… jednak w odniesieniu do zestawu musi się to pojawić. To nie wygląda jak zestaw robota sprzątającego za mniej niż 1 000 zł.
Mamy tu oczywiście głównego bohatera naszej recenzji oraz stację ładująca. Prostą, niewielką i oczywiście bez automatycznego opróżniania pojemnika na kurz. Do tego dwa komplety szczotek bocznych, dwie szczotki główne (gumowa i gumowo-materiałowa), podkładkę do stacji ładującej, zbiornik na wodę, mop sztuk dwie, szczotkę do czyszczenia robota, zapasowy filtr HEPA, pilot zdalnego sterowania oraz standardowy zestaw instrukcji. Jest naprawdę bardzo bogato!
Czytaj też: Test Mercedes EQB 350 4MATIC. Rodzinnie, bezpiecznie i na prąd
iLife L100 wygląda jak… robot sprzątający. Ale jedna rzecz go wyróżnia
Robot jak robot. W kwestii urządzeń sprzątających ciężko o coś innowacyjnego. Może poza tworami pokroju Samsunga JetBot AI+. Ale w zwykłym samobieżnym odkurzaczu nie wprowadzimy za dużo nowości. Choć iLifeL100 ma jedną cechę, która powinna pojawić się w każdym tego typu sprzęcie. Jest nią gumowa, wystająca wstawka biegnąca wzdłuż przedniej części robota. Dzięki niej obudowa nie będzie się rysować od uderzania w meble i przeszkody. Jak ma to miejsce w niemal każdym robocie na rynku.
Poza tym, na boku mamy włącznik, z góry nieco wystający czujnik LIDAR (za mniej niż 1000 zł!), a z tyłu wyjmowany pojemnik na brud. Zamiennie z pojemnikiem na wodę.
Od spodu znajdziemy szczotkę główną oraz szczotki boczne. Wszystko jest proste w demontażu i łatwe do wyczyszczenia.
Robot jest niski, nawet pomimo wystającego radaru w górnej części. Dzięki temu mieści się pod wyższymi meblami, czy łóżkiem na wysokich nóżkach.
Czytaj też: Thule Covert 32L – plecak nie tylko fotograficzny. TEST
Proste parowanie i błyskawiczne skanowanie mieszkania. O co chodzi z pilotem?
Robot do działania wykorzystuję aplikację iLife Home. Proces parowania jest bardzo prosty. Wystarczy postępować wg instrukcji wyświetlanej na ekranie smartfonu i w odpowiedniej kolejności uruchomić robota, czy wcisnąć guzik na górze obudowy. Później tylko zostaje podać dane sieci Wi-Fi i sprzęt jest gotowy do działania.
Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie mapowanie mieszkania, co pokazuje, jak dużo zmienia czujnik LIDAR. Roboty pozbawione tego elementu do zmapowania mieszkania potrzebują często nawet kilku przejazdów. Zaglądają w każdy kąt i sukcesywnie przeczesują teren centymetr po centymetrze. iLife L100 miał mieszkanie ogarnięte w ciągu 10 minut. Tam, gdzie tylko sięgał wzrokiem czujnika, od razu rysował na mapie wirtualne ściany. Jeśli czegoś nie widział, podjeżdżał bliżej. W zasadzie standardowo, jak każdy tak wyposażony sprzęt, za część mieszkania uznał to, co widać w lustrze szafy, ale też zaznaczył na mapie, że tam jest ściana, której nie może pokonać. Plusem obecności czujnika LIDAR jest też swobodne sprzątanie w słabym oświetleniu. W zasadzie nie robi ono żadnej różnicy.
W kolejnym kroku pozostało podzielenie mieszkania na pomieszczenia. Robi się to w prosty sposób, stawiając wirtualne ściany stosowną opcją w aplikacji. Oprócz tego możemy dodać np. strefy bez dostępu, do których robot nie wjedzie.
W zestawie mamy też pilot zdalnego sterowania. W zasadzie można za jego pomocą obsługiwać robota bez smartfonu. Tracimy wtedy funkcję mapowania, wydzielania przestrzeni itd. Ale jest to jakaś opcja dla osób, które zwyczajnie tego nie potrzebują. Startujemy sprzątanie z poziomu pilota, a robot zwyczajnie sprząta cały dostępny teren. Pilot pozwala też ustawić np. sprzątanie wzdłuż ścian oraz zdalne sterowanie urządzeniem. Co działa o niebo sprawniej niż większość tego typu funkcji z poziomu aplikacji.
Jednak nie tylko pilot powoduje, że robot może działać pół-automatycznie. Można go ładować bezpośrednio z zasilacza, z pominięciem stacji ładującej. Gniazdo ładowania znajduje się obok włącznika.
Czytaj też: Test nowego Huawei MateBook X Pro 2022. Potęga do potęgi, ale wypadałoby go w końcu przebrać
Sprzątamy! Ale najpierw – ustawiamy! I opróżniamy podłogę
Jestem pozytywnie zaskoczony poziomem ustawień, jakie oferuje aplikację iLife Home. Możemy ustawić tempo pracy szczotek bocznych oraz moc ssania. Oba w 100-stopniowej skali. Do tego poziom zużycia wody. Aplikacja pokazuje nam też historię sprzątania. Wraz z informacją o rozmiarze wyczyszczonej powierzchni, a także pokazuje nam poziom zużycia części czyszczących. Na deser dodajmy, że aplikacja, jak i komunikaty głosowe robota są po polsku.
Jeśli chodzi o czyszczenie, to robot spisuje się zaskakująco dobrze. Ładnie zbiera zabrudzenia, jest dokładny i dobrze wybiera kurz z kątów. Pod tym względem nie mam żadnych zastrzeżeń. Choć fakt, przed pierwszym przejazdem specjalnie nie odkurzałem w mieszkaniu przez trzy dni i gdzieniegdzie potrzebny był dodatkowy przejazd. Ale jeśli wypuszczamy iLife L100 w miarę regularnie, nie będzie miał problemów z utrzymaniem czystości.
Zaskakująco dobrze robot radzi sobie z małymi, rozsypanymi przedmiotami. Kot ma nowy żwirek, który dosyć mocno roznosi się po otoczeniu. Zazwyczaj roboty sprzątające rozrzucają takie rzeczy dookoła, ale średnio je zbierają. Tutaj dałbym solidne 7/10. To zasługa bardzo miękko pracujących szczotek bocznych, jak i miękkiego włosia, które skutecznie zbierają zabrudzenia, a nie tylko rozrzucają je na boki. Tutaj też warto delikatnie obniżyć prędkość szczotek, jeśli wiemy, że będziemy mieli coś podobnego do sprzątnięcia.
Robot nie porusza się tak sprawnie, jak znacznie droższe konstrukcje, ale robi to metodycznie i kręci S-ki bardzo dokładnie. W drugiej fazie sprzątania przechodzi do objazdu kątów. Ale możemy też kazać mu wyczyścić same kąty albo tylko wybrany obszar.
W kwestii poruszania się nie zawsze jest różowo. Jeśli na drodze robota stanie coś, co wcześniej w tym miejscu nie stało, potrafi się on bardzo szybko poddać. I zostawić np. pół pokoju bez sprzątania, bo uzna, że nie było możliwości dojechania na miejsce.
Drugim problemem są cienkie i lekkie dywany/chodniki. Mam taki w łazience oraz przed kuwetą kota. iLife L100 nie wyróżnia się pod tym względem na tle konkurencji i chętnie wkręca je w szczotkę, co kończy się wołaniem o pomoc w usunięciu przeszkody. Może kiedyś powstanie robot, który sobie z tym poradzi.
Jeśli ustawimy wyższą moc ssania, robot pracuje dosyć głośno, ale nie głośniej niż konkurencja, czy standardowe odkurzanie. Za to pomiędzy pomieszczeniami, które już zostały sprzątnięte, porusza się niemal bezgłośnie. Za co plus.
Czytaj też: Test zestawów głośnomówiących Navitel. Sprawdzamy BHF02 Base, BHF04 Max, BHF06 Pro
iLife L100 dobrze radzi sobie z mopowaniem
Trzeba oddać twórcom robota, że jasno stawiają sprawę mopowania. Przed rozpoczęciem korzystania z funkcji należy usunąć dywany albo oznaczyć je na mapie. To uczciwe podejście i sprzęt nie udaje, że jest w stanie rozpoznawać różne powierzchnie, po czym, jak niektórzy konkurencji, funduje nam pranie dywanów.
Do mopowania potrzebujemy zbiornika na wodę oraz mopa, które są dostępne w zestawie. Instrukcja nie precyzuje, czy można do wody dolewać płynu do podłóg. Sprawdziłem to na niewielkich ilościach i nic złego się nie stało. Nauczony konkurencją, ustawiłem średni poziom dozowania wody i było to mądre posunięcie. Podłoga była wilgotna, ale nie zmieniła się w płynący potok.
Mopowanie odbywa się w podobny sposób jak odkurzanie. Robot porusza się w taki sam sposób, ciągnąc mopa za sobą. Szczotki boczne w tym czasie działają, ale ssanie jest wyłączone całkowicie, Nie można jednocześnie odkurzać i mopować. Cały proces jest dzięki temu niemal bezgłośny. Słychać tylko delikatny szum silnika. Mop nie tylko wyciera podłogę, ale też delikatnie drga, co ma poprawiać efektywność sprzątania. Ogółem skuteczność mopowania jest bardzo dobra, ale zdecydowanie nadaje się ono bardziej do regularnego odświeżania podłóg, niż usuwania plam ze świeżo rozlanych płynów.
iLife L100 to zaskakująco udany odkurzacz, który nie musi być robotem w pełni automatycznym
iLife L100 to bardzo dobry wybór dla osób, które nie chcą decydować się na pełną automatyzację sprzątania. Tu nie trzeba nawet mapować mieszkania i korzystać ze smartfonu. Wszystko można zrobić pilotem.
Samo sprzątanie przebiega bardzo sprawnie. Robot jest dokładny, dobrze wciąga zabrudzenia, a i jako sprzęt do mopowania sprawdza się zaskakująco skuteczni. Miewa czasem problemy z nawigacją i jest to w zasadzie jedyny poważny zarzut, jaki można przed nim postawić. Ogółem, trzeba zadbać o to, aby nie stawiać mu na drodze niespodziewanych przeszkód.
Koniec końców iLife L100 to zaskakująco udany i bogato wyposażony robot sprzątający, którego niedociągnięcia bardzo skutecznie niweluje niska cena. A do 26 sierpnia, w ramach trwającej promocji, można go kupić ze sporym rabatem, znacznie taniej niż katalogowe 899 zł.