Niemal od razu przedstawiciele NASA zabrali głos w sprawie, nieco tonując nastroje osób doszukujących się w całej akcji dowodów na istnienie życia pozaziemskiego, które akurat wpadło pod obiektyw kamery, w jaką wyposażony jest Perseverance. Eksperci sugerowali, że makaronopodobny obiekt jest najprawdopodobniej czymś w rodzaju linki bądź sznurka.
Czytaj też: Jak wieje marsjański wiatr? Dowiadujemy się tego dzięki niebieskim strukturom
Ten miałby znaleźć się na powierzchni Czerwonej Planety za sprawą lądowania tam sześciokołowego pojazdu. Gdyby się to potwierdziło, zagadka byłaby rozwiązana, a jej wyjaśnienie okazałoby się, cóż, dość… banalne. Jeśli liczycie więc na sensacyjne zakończenie całej sprawy, to niestety będziemy musieli Was zasmucić.
W wydanym w poniedziałek oświadczeniu amerykańska agencja kosmiczna oświadczyła, iż nieznany obiekt to nic innego jak kawałek siatki Dacron. Jest to włókno poliestrowe używane w kocach termicznych. Najprawdopodobniej uległo ono rozerwaniu bądź splątaniu, przez co przyjęło formę widoczną na zdjęciu sprzed kilkunastu dni.
Łazik Perseverance wylądował na Marsie w lutym ubiegłego roku
Co dokładnie mogło się stać? Kiedy łazik Perseverance lądował na Marsie w lutym ubiegłego roku, sprzęt wykorzystany do umieszczenia go na powierzchni Czerwonej Planety odleciał, rozbijając się w bezpiecznej odległości od drogocennej przesyłki. Uderzenie rozrzuciło jednak fragmenty tych elementów po okolicy, a jeden z nich najprawdopodobniej został później uwieczniony przez instrumenty łazika.
Czytaj też: Sonda Tianwen-1 dokonała niemożliwego! Chiny pokazały, na co je stać w wyścigu na Marsa
Co ciekawe, fragment siatki znajdował się ponad dwa kilometry od miejsca lądowania, co jest całkiem imponującą odległością. Obecnie istnieje ryzyko (choć trzeba uczciwie przyznać, że niskie) zaplątania się kół łazika w jeden z takich kosmicznych śmieci. Innymi słowy, ludzie nie postawili jeszcze stopy na Marsie, a już zdążyli tam nieźle naśmiecić.