Historia miała miejsce w zeszłą niedzielę, a jej finał nastąpił na jednym z drzew w stanie Veracruz. Jak twierdzą świadkowie, którzy widzieli przelot tego obiektu, wydawał on głośne dźwięki, choć nie zaobserwowali, by płonął.
Czytaj też: Orzeł wylądował. Chińska rakieta zaliczyła niekontrolowany upadek
O sprawie informuje między innymi Isidro Cano, który wyjaśnia, iż o powierzchnię naszej planety rozbił się bardzo twardy plastik lub stop różnych metali. Jego zdaniem istnieje możliwość, jakoby obiekt ten był częścią chińskiej rakiety, która niedawno wylądowała w wodach Oceanu Indyjskiego. Na Chińczyków spadła wtedy krytyka, ponieważ nie informowali oni o dokładnym przebiegu misji, ani nie ostrzegli przed potencjalną kolizją.
Cano w swoich postach opublikowanych w serwisie Facebook przestrzegał przed dotykaniem tego typu obiektów. Najlepszym wyjściem z sytuacji wydaje się przekazywanie takich znalezisk ekspertom. W tym przypadku sprawą zajął się zespół specjalistów z Meksykańskiej Marynarki Wojennej bądź powiązanych z Sekretarzem Obrony Narodowej. Wynika to z faktu, iż ekspertyzy mogłyby dostarczyć cennych informacji na temat obiektu i miejsca jego pochodzenia.
Metaliczny obiekt został już zabrany przez specjalistów i nie wiadomo, gdzie się znajduje
Urządzenie zostało usunięte o godzinie 3:15 przez wysoce wyszkolony personel ze specjalistycznym sprzętem, podejmujący wszelkie środki ostrożności i postępujący zgodnie ze wszystkimi protokołami, których wymagała sprawa. Obiekt nie znajduje się już w stanie Veracruz, a jego miejsce ostatecznego pobytu znajdzie się poza naszymi granicami … czy władze powiedzą, że to był żart lub fake news? … kwestia bezpieczeństwa narodowego: zamknięta. skwitował całą sprawę Cano
Czytaj też: Pentagon sądzi, że UFO ma pozaziemskie pochodzenie? Tak twierdzi znany astrofizyk
Nie sposób nie zauważyć, że opisywana historia jest niezwykle tajemnicza. Czy to jakaś forma żartu? Wskazówka dotycząca istnienia pozaziemskiej cywilizacji? Nie można też wykluczyć najbardziej przyziemnego scenariusza, w którym obserwatorzy widzieli fragment jednej z rakiet, który nie spłonął do końca w atmosferze i dotarł aż do powierzchni naszej planety.