Rosja jeszcze na początku roku była uznawana za potęgę. Dziś wiemy, że jest inaczej. Zapewnia to bardzo, ale to bardzo dużo informacji co do prowadzenia konfliktu w nowoczesnym świecie
W naszych artykułach na temat ostatniego konfliktu wielokrotnie wskazywaliśmy, jak zmieni on oblicze kolejnych konfliktów i przyszłych strategii oraz taktyk. Świat z kolei patrzy… patrzy i to z uwagą na to, jak Rosja, druga z kolei potęga na Ziemi, odnosi mnóstwo porażek. Oczywiście wiele jest w tym zasługi w wykorzystaniu dostarczanych systemów przez inne państwa.
Czytaj też: Okręty dla Ukrainy! Wielka Brytania ma przekazać państwu szczególny rodzaj okrętów
Przykładowo, na lądzie nieocenione okazały się artyleryjskie wyrzutnie rakiet o wysokiej precyzji (HIMARS), ale nie umniejszają one tradycyjnej artylerii kierowanej na wroga z wykorzystaniem dronów rozpoznawczych, co nie dziwi, jako że obecnie etap konfliktu można określić mianem tej “na wyniszczenie”. Jeden z ekspertów stwierdził zresztą, że “to tak wygląda prawdziwy konflikt zbrojny”, a mowa tutaj o właśnie tym mozolnym niszczeniu swoich zasobów i stanowisk nawzajem.
Czytaj też: Rosja straciła fragment przeciwlotniczej tarczy. Obejrzyjcie ostatnie sukcesy Ukrainy
Tyle, jeśli idzie o ląd. Sprawa ma się inaczej na Morzu Czarnym, gdzie panuje flota rosyjska, która regularnie używa pociski manewrujące. Zbliżać do portów jednak się nie może, czego świetnym przykładem jest Odessa, a po stracie krążownika Moskwa, jej rola nieco zmalała, podczas gdy potencjał skrywany w przeciwokrętowych systemach lądowych znacząco wzrósł.
Wiele wspomina się też o rosyjskim lotnictwie, które… no cóż, miało zgnieść przeciwnika podobnie, jak wspomniana flota. Rosja jest przecież (na papierze) drugą z kolei najpotężniejszą siłą powietrzną na świecie, a tu proszę bardzo – najczęściej ogranicza się ich rolę do startu, wystrzelenia rakiety i… powrotu do bazy. Powód? Przede wszystkim skuteczność przeciwników w kwestii niszczenia myśliwców i śmigłowców.