O okrętach podwodnych typu Kilo słyszał zapewne każdy z Was
Historia rosyjskich okrętów podwodnych Kilo rozpoczęła się w latach 70. ubiegłego wieku. Wtedy to ruszyły nad nimi rzeczywiste prace, zaczęto opracowywać projekty i w efekcie w 1980 roku rozpoczęto budowę pierwszego z nich w tempie ledwie kilku miesięcy. Stępkę pod ten okręt położono bowiem w marcu, wodowanie zrealizowano we wrześniu, a oddanie na służbę w grudniu.
Czytaj też: Śmigłowce szturmowe Mi-24 pod lupą. Opisujemy najnowszy sprzęt przekazany Ukrainie
W ciągu kolejnych dekad najpierw ZSRR, a następnie Rosjanie, rozpoczęli dążenia do ulepszania swojego dzieła, czego efektem były różne Projekty 877 oraz najbardziej nas interesujące 636, a dokładniej mówiąc 636.3. Te bowiem są obecnie najnowszą i tym samym najbardziej zaawansowaną wersją okrętów tego typu, których rosyjska marynarka pilnuje, jak oka w głowie, nie przeznaczając ich na eksport.
Nie bez powodu, bo te właśnie okręty podwodne wywołują u Amerykanów spore wątpliwości, czy w razie wojny nie okazałyby się cięższym przeciwnikiem, niż mogłoby się to wydawać. Zwłaszcza że Rosja ma ich dosyć sporo, bo aż dziewięć na służbie i cztery kolejne w planach, które mają trafić na służbę w 2022, 2023, 2024 i 2025 roku. Co jest w nich takiego, że nawet USA czuje przed nimi respekt? O tym poniżej.
Dlaczego okręty podwodne typu Kilo 636.3 zwykło się określać mianem czarnych dziur?
74 metry długości, 9,9 metra szerokości, wyporność rzędu 3,1 tony, zasięg do 13900 km, prędkość do 37 km/h po zanurzeniu i możliwość zejścia na maksymalną głębokość ~300 metrów. Te cechy jasno wskazują, że okręty Kilo 636.3 to zdecydowanie nie podwodne kolosy i najbardziej zaawansowane dzieła. Zwłaszcza że nadal wykorzystują poniekąd przestarzały już napęd, bo nie ten jądrowy, a spalinowo-elektryczny, z którego marynarka USA zrezygnowała już całkowicie ponad trzy dekady temu.
Z jednej strony sprawiło to, że okręty Kilo 636.3 są bardzo tanie w stosunku do odpowiedników z potęgą atomu na pokładzie, ale z drugiej znacząco ograniczyło ich możliwości. Tyczy się to zwłaszcza tego, że po zanurzeniu mogą przepłynąć tylko 740 km przy prędkości 5,6 km/h, ale też faktu, że mimo niewielkiej załogi obejmującej tylko 52 marynarzy, okręty mogą realizować wyłącznie 45-dniowe misje. Na nich nie mogą zresztą zrobić aż tak wiele, bo są małe i nie transportują zbyt wielu torped.
Czytaj też: Polskie armatohaubice Krab. Co potrafią te dzieła z fabryk Huta Stalowa Wola?
Najważniejsze jest jednak to, że mimo przestarzałego już napędu i tak nadal uważa się, że te okręty podwodne są jednymi z najcichszych na świecie. Z tego właśnie względu zyskały przydomek “Black Hole”, co odnosi się do faktu, że kiedy już fale dźwiękowe wygenerowane przez sonar uderzą w kadłub Kilo 636.3, nie są odbijane pod różnymi kątami, a pochłaniane. To nieoficjalne określenie odnosi się więc do tego, że namierzenie tego okrętu pod wodą jest praktycznie niemożliwe.
Taki efekt uzyskano za sprawą zastosowania bezechowych płyt na kadłubie oraz osłonach i płetwach, które dodatkowo pozytywnie wpływają na ograniczenie hałasu wydobywającego się z wewnątrz. Jednak to nie jedyny element, któremu te okręty podwodne zawdzięczają swoją skrytość. Pewne jest, że ich cały napęd jest odizolowany na gumowej podstawie, co oznacza, że nie dotyka bezpośrednio stalowego kadłuba, a to z kolei zapobiega przekształcaniu się wibracji w hałas, który wrogowie mogą wychwycić.
Dzięki tym cechom, niebezpieczeństwo związane z okrętami podwodnymi typu Kilo jest ogromne. Projekt 636.3 to typowe dzieło przeznaczone do atakowania nie tylko wrogich okrętów, ale też celów lądowych, co widać od wielu tygodni w rosyjsko-ukraińskiej wojnie. Do przeprowadzania ataków wykorzystują sześć tub torpedowych 533 mm, które mają dostęp do 18 torped w magazynach, ale tych w akcji nie widzimy.
Czytaj też: Opisujemy Robot 17, czyli przeciwokrętową wersję kultowych Hellfire
Inaczej sprawa ma się z pociskami manewrującymi Kalibr, bo tych okręty typu Kilo mają “tylko” cztery i regularnie wykorzystują je przeciwko Ukraińcom. Jako że ich wykrycie jest tak utrudnione, mogą realizować patrole blisko brzegu i zbierać dane rozpoznawcze oraz wywiadowcze. Z drugiej jednak strony nie możemy zapominać o słowach Jonathana Powersa z Wielkiej Brytanii, który pewnego razu mógł przekonać się na własne oczy, czy rosyjskie okręty Kilo 636.3 są zaawansowane i po tej wizycie jednoznacznie stwierdził, że są bardzo przestarzałe. Nie tylko w myśl komfortu załogi, ale też prymitywnych systemów kontroli oraz niskiego poziomu zautomatyzowania.