Parametry
- typ słuchawek: zamknięte, dynamiczne, dwudrożne
- przetwornik: 10 mm woofer, 5,3 mm tweeter
- pasmo przenoszenia: bd
- łączność: Bluetooth 5.3,
- obsługiwane kodeki: SBC, AAC, SSC (Samsung Seamless Codec) HiFi
- czas pracy przy odtwarzaniu muzyki: do 5 godzin z ANC, do 7 godzin bez ANC, razem z etui odpowiednio 18 i 29 godzin.
- czas ładowania: ~1,5 godz. pełne naładowanie / 5 min. dla 1 godz. słuchania,
- ładowanie: przewodowe USB-C, bezprzewodowe Qi
- certyfikaty: IPX7,
- waga: 5,5 g każda ze słuchawek, 43,4 g etui.
- funkcje dodatkowe: ANC, Ambient Sound, 360° sound,
Orientacyjna cena wynosi ~999 złotych.
Zanim podadzą danie główne
Samsung zapakował Galaxy Buds2 Pro w niewielkie, ale solidne opakowanie w kolorze czarnym. Zaglądając do środka fajerwerków nie znajdziemy – tylko niezbędne minimum, czyli etui – powerbank, dość krótki kabel USB typu C i dodatkowe gumki w rozmiarach S i L – na słuchawkach fabrycznie założony jest rozmiar M.
Etui jest nieduże, o kształcie, który najbardziej chyba przypomina mi hotelowe mydełka, tylko nieco grubsze. Czarne, matowe, świetnie mieści się w kieszeni i niestety równie sprawnie zbiera kurz z okolicy. Po otwarciu do góry uzyskuje się dostęp do słuchawek, wygodnie umieszczonych w magnetycznych slotach. Z tyłu znajduje się gniazdo USB-C do ładowania, lecz w podstawę etui wbudowana jest także cewka Qi, pozwalająca na ładowanie bezprzewodowe i z tego sposobu korzystałem najczęściej.
Słuchawki są małe i wyprofilowane tak, że leżą w uszach idealnie, zupełnie nie przeszkadzając nawet podczas dłuższego słuchania. Właściwe dobranie rozmiaru nakładek i dopasowanie do kanału można sprawdzić w oprogramowaniu – test dopasowania zajmuje chwilę, a dzięki niemu mamy gwarancję uzyskania najwyższej jakości dźwięku i poprawnego działania ANC.
Samsung tu, Samsung tam
Galaxy Buds2 Pro do pracy wymagają systemu Android 8.0, nie współpracują oficjalnie z iOS, a do tego, by zadziałały wszystkie funkcje wymagany jest smartfon ze współczesnym Androidem i nakładką One UI w wersji 4.1.1. Tylko wtedy możemy liczyć na dźwięk dookólny 360°, funkcje Direct Multichannel i rozszerzone śledzenie ruchów głowy. One UI w wersji 4.0 pozwoli na automatyczne wykrycie i parowanie słuchawek oraz przełączanie między źródłami dźwięku (co ciekawe, mój PC z systemem Windows 11 Pro także słuchawki wykrył i zaproponował podłączenie), a One UI 3.1 pozwoli skorzystać z podstawowych funkcji śledzenia ruchów głowy zgodnych z Dolby.
Do zarządzania funkcjami służy aplikacja Galaxy Wearable. Na smartfonie ze starym Androidem 8.0 można z jej pomocą kontrolować podstawowe funkcje słuchawek, takie jak działanie ANC (w tym automatyczne wykrywanie głosu i przełączanie na dźwięk otoczenia), aktualizacja oprogramowania, korektor i sprawdzenie dopasowania, ale miłośnicy dźwięku przestrzennego niestety obejdą się smakiem. Użytkownicy iOS natomiast mogą słuchawek używać, ale żadnej kontroli nad ich działaniem mieć nie będą, bo tak.
Samsung robi zatem bardzo wiele, by zniechęcić do swojego sprzętu użytkowników innych urządzeń, idąc w tym zresztą śladem Apple. Kolejnym przejawem wprowadzania vendor lock-in jest obsługa 24-bitowego dźwięku Hi-Res, która jest oparta o własnościowy kodek SSC, zamiast o wbudowany w większość nowych urządzeń z Androidem ogólnodostępny LDAC.
Jakość dźwięku
Do testów odsłuchowych korzystałem z zasobów Apple Music. Playlista, której używam do recenzowania sprzętu grającego, składa się wyłącznie z utworów skompresowanych w formacie bezstratnym (zwykłym i Hi-Res) lub przestrzennym Dolby ATMOS. Źródłem dźwięku był smartfon Samsung Galaxy Z Fold 4 z najnowszym oprogramowaniem One UI 4.1.1. Podczas odsłuchów korektor słuchawek był ustawiony w położeniu neutralnym, wyłączone było też systemowe poprawianie przy pomocy Dolby ATMOS.
Jak wspomniałem wyżej, w tej sytuacji Galaxy Buds2 Pro obsługują transmisję bezprzewodową dźwięku o rozdzielczości 24 bit, przesyłanego za pomocą własnościowego kodeka Samsung Scalable Codec. Urządzenia innych marek niż Samsung skazane są na korzystanie z podstawowego kodeka SBC lub bardziej zaawansowanego AAC, którego androidowe implementacje są jednak, delikatnie mówiąc, wątpliwej jakości.
Jakby tego było mało, niewiele wiadomo o użytej przepływności kodeka SSC. Samsung po prostu nie chwali się parametrami transmisji, ograniczając się do zachwalania rozdzielczości bitowej. Jej zalety natomiast bez zapewnienia odpowiedniego strumienia danych są wątpliwe – Galaxy Buds2 Pro grające z Folda z SSC grały tak samo jak z iPhone 13 Pro z AAC. Tak samo, czyli właściwie jak?
Trzeba przyznać, że dźwięk jaki dają Galaxy Buds2 Pro może się podobać. Słuchawki mają ładnie odwzorowaną scenę, nie ma większych problemów z separacją instrumentów. Charakterystyka nie jest neutralna, uwydatnione są wyższe basy i nieco górna część pasma, lecz Samsung dzielnie oparł się pokusie zrobienia kolejnych rozrywkowych słuchawek typu „V” z upośledzoną średnicą. Końcowy rezultat nie jest może idealnie wierny, lecz dobrze zgrywa się z większością gatunków muzycznych z mojej playlisty.
Galaxy Buds2 Pro sprawnie poradziły sobie z jazzowymi utworami Emil Brandqvist Trio i Triosence, zachowując delikatność fortepianu i subtelność perkusyjnych talerzy, odpowiednio mrocznie zagrały w bluesowym „Autumn Leaves” Erica Claptona, wzruszyły pięknym sopranem Loreeny McKennitt w „Never Ending Road” i przypomniały o Konkursie Chopinowskim pięknym Wielkim Polonezem Es-dur op. 22 w wykonaniu Aimi Kobayashi.
Żeby nie było, że tylko chwalę, to utwory rockowe i metal nie wypadały już tak dobrze – basu było często trochę zbyt wiele, jak na moje upodobania, lecz trzeba przyznać, że nawet wtedy nie zagłuszał nadmiernie reszty pasma. Sporo w tym winy masteringu, gdyż realizatorzy dźwięku nie ograniczają tam się w używaniu kompresorów dynamiki i nawet na najlepszym sprzęcie często wokalistę ledwie słychać zza hałasu. Koncertowemu wykonaniu „The Poet and the Pendulum” Nightwish nie pomagają nawet otwarte studyjne słuchawki – wokalistkę Floor Jansen słychać jak zza zasłony.
Galaxy Buds2 Pro poprawnie współpracują z Spatial Audio z Apple Music – większość utworów zakodowanych w Dolby ATMOS ma bardzo dobrze odwzorowaną scenę. Działanie wbudowanej funkcji „dźwięk 360” także należy ocenić pozytywnie, robi to, co deklaruje producent, ale… ostatecznie jednak się z nią nie polubiłem. Sądzę, że będzie miała tylu zwolenników, co przeciwników.
Działanie ANC ocenić należy jako bardzo dobre i to zarówno podczas rozmów, jak i podczas odtwarzania multimediów. Samsung zastosował w Galaxy Buds2 Pro szerokopasmowe mikrofony do ANC i to słychać – jakość dźwięku podczas rozmowy jest znakomita, a podczas odtwarzania multimediów tłumienie jest jednym ze skuteczniejszych i zarazem mniej inwazyjnych, jakie miałem okazję słyszeć, lepiej wypada chyba tylko Sony w dokanałowych WF-1000XM4 i konstrukcje nauszne takie jak BeoPlay Portal.
Dobrze funkcjonuje też tryb przezroczystości, który może się włączać automatycznie po wykryciu głosu (działa to znakomicie, ale nie polecam użytkownikom podśpiewującym podczas słuchania).
Czas pracy
Zgodnie z deklaracjami producenta, Galaxy Buds2 Pro są zdolne do pracy do 5 godzin z ANC i do 7 godzin bez ANC, a razem z etui odpowiednio 18 i 29 godzin. Niestety moje doświadczenia z nimi każą te dane włożyć między bajki. Całość naładowałem przed pierwszym użyciem, a chociaż przez pierwsze kilka dni testów słuchawek używałem dość sporadycznie (łącznie parę godzin), to stan naładowania etui spadł do około 50 %. Dalsze użytkowanie sugeruje, że to nie przypadek – nie ma mowy, o uzyskaniu 18 godzin pracy kompletu. Także 5 godzin pracy słuchawek z ANC to raczej fantazja – realny czas zdecydowanie bardziej zbliżony jest do 4 godzin.
Podsumowanie
Słuchawki Samsung Galaxy Buds2 Pro budzą mieszane uczucia. Są wygodne, cechują się wysoką jakością dźwięku, bardzo sprawnym ANC i HearThrough. Gdyby tylko pod tym względem je oceniać, to z czystym sumieniem byłbym je polecił, ale… jednak nie polecę, ponieważ Samsung zrobił wszystko, by mi na to nie pozwolić. Galaxy Buds2 Pro są doskonałym przykładem raka, jaki toczy technosferę, próbującą otorbić swoich klientów byle tylko nie sięgnęli po sprzęt bez właściwego logo.
Owszem, zaczęło się od Apple, lecz Samsung, tak bardzo skłonny do krytyki konkurenta za podobne działania, robi od dłuższego czasu dokładnie to samo. Niemal całkowite zablokowanie działania na urządzeniach z iOS i brak pełnej funkcjonalności na urządzeniach z Androidem nie wyprodukowanych przez Samsunga (a NAWET na starszych smartfonach tegoż) zasługuje wyłącznie na krytykę, zwłaszcza że na rynku nie brak rozwiązań, które znakomicie działają z każdym sprzętem (Bang & Olufsen, Sony, Sennheiser). Wybór należy do was, lecz ja wychodzę z założenia, że jeśli producent nie chce moich pieniędzy, to nie będę mu się narzucał.