Parametry
- Konstrukcja obiektywu: 12 elementów w 10 grupach (2 soczewki asferyczne ze szkła formowanego GM, jedna ze szkła o bardzo niskiej dyspersji XLD, 2 soczewki ze szkła o niskiej dyspersji LD)
- Kąt widzenia (APS-C): 105° 20′ – 71° 35′
- Liczba listków przysłony: 7 (przysłona kołowa)
- Maksymalna wartość przysłony: F16
- Stabilizacja: nie
- Minimalna odległość ostrzenia: 15 cm od matrycy aparatu dla ogniskowej 11 mm i 24 cm dla ogniskowej 20 mm
- Maksymalna skala odwzorowania: 1:4 (11 mm) – 1:7,6 (20 mm)
- Średnica filtra: 67 mm
- Wymiary w wersji z bagnetem E (średnica x długość): 73 mm x 86,2 mm
- Waga: 335 g
Cena na dzień pisania recenzji: ~4100 zł.
Konstrukcja
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD posiada plastikowy, rozszerzający się tubus długości ~86 mm w stanie złożonym. Rozpoczyna się metalowym, wyposażonym w uszczelnienia bagnetem. Wewnątrz bagnetu umieszczona została plastikowa, wyczerniona ramka o rozmiarze 24 mm x 16 mm, za którą kryje się ruchoma soczewka – maksymalnie wsunięta do wnętrza tubusa dla ogniskowej 20 mm i przysunięta do ramki przy 11 mm. Wnętrze jest matowe i doskonale wyczernione.
Obiektyw zaczyna się charakterystycznym dla Tamrona srebrnym paskiem z oznaczeniem ułatwiającym zapięcie w bagnecie. Następnie tubus znacznie się rozszerza – ta część rozpoczyna się nazwą i opisem obiektywu, by następnie przejść w pierścień zoomu – szeroki na 21 mm, z tego 15 mm to właściwy uchwyt, wykończony gumowanym, karbowanym materiałem, a reszta stanowi pasek ze skalą ogniskowych.
Pierścień pracuje z przełożeniem mechanicznym – jego przekręcenie wysuwa wewnętrzny tubus z przednim zestawem soczewek o około 15 mm. Co ciekawe, obiektyw działa tu dość nietypowo, ogniskową 20 mm osiąga bowiem w stanie maksymalnie wsuniętym, a wysuwania ją skraca aż do 11 mm w stanie maksymalnie wyciągniętym. Ogniskowa jest raportowana do korpusu i zapisywana w EXIFie, lecz w przeciwieństwie do power zoomów Sony nie jest wyświetlana na ekranie i w wizjerze.
Pierścień ręcznego nastawiania ostrości ma 12 mm szerokości i umieszczony został na końcu stałej części tubusa. Także został wykończony karbowanym, gumowym materiałem, lecz pracuje z przełożeniem elektronicznym. Od pokrętła zoomu oddziela go wąski pasek, ułatwiający bezwzrokową obsługę obiektywu.
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD kończy się wysuwanym wewnętrznym tubusem, zakończonym wewnątrz gwintem filtrów o typowej dla obiektywów Tamrona dla APS-C średnicy 67 mm i na zewnątrz bagnetem, służącym do montażu dołączonej do zestawu tulipanowej osłony przeciwsłonecznej. Co ciekawe, przednia soczewka ma tu zaledwie 42 mm.
Obiektyw jest uszczelniany, a dodatkowo przednia soczewka pokryta została powłoką fluorową zwiększającą odporność na kurz i wilgoć.
Praca z obiektywem
Tamrona 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD podpiąłem do korpusu Sony a6300. Obiektyw waży 335 gramów, gotowy do pracy zestaw nie należy zatem do ciężkich. Trudno mieć także zastrzeżenia do gabarytów – chociaż nie są najmniejsze, to obiektyw dobrze leży w dłoni i da się nim wygodnie operować. Mechaniczny pierścień zoomu pracuje z wyraźnym oporem, wysuwając tubus w miarę skracania ogniskowej. Zakres obrotu jest dość niewielki, lecz dobrze dopasowany do zakresu ogniskowych, operuje się nim zatem wygodnie i precyzyjnie.
Pierścień nastawiania ostrości pracuje natomiast elektronicznie, nie mając ograniczeń obrotu – opór jest znacznie lżejszy, lecz dobrze dobrany zakres działania powoduje, że ręczne ogniskowanie jest zarazem szybkie i precyzyjne.
Obiektyw nie posiada niestety stabilizacji, co stawia w uprzywilejowanej pozycji posiadaczy korpusów z IBIS (a6500 i a6600). Dla tego zakresu ogniskowych wprawdzie OIS jest mniej potrzebny niż na przykład w Tamronie 17-70 mm F/2.8 DI III-A VC RXD, lecz przy dużej jasności obecność stabilizacji pozwoliłaby na w miarę bezproblemowe sięganie po czasy ekspozycji z ręki rzędu pół sekundy, a nawet dłuższe.
Jakość wykonania obiektywu jest bardzo dobra – duża obecność plastiku nie budzi tu żadnych zastrzeżeń. Ergonomia i wygoda użytkowania nie budzą zastrzeżeń, może z wyjątkiem tego, że nie pogardziłbym fizycznym przełącznikiem AF/MF.
Minimalna odległość ogniskowania (mierzona od płaszczyzny matrycy) wynosi 15 cm dla ogniskowej 11 mm i 24 cm dla ogniskowej 20 mm. Skale odwzorowania wynoszą odpowiednio 1:4 i 1:7,6 – Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD zatem nadaje się nieźle do zbliżeń, ale na pewno makrofotografia z tego nie wyjdzie.
Autofocus
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD korzysta z mechanizmu AF pracującego w oparciu o silnik krokowy RXD (Rapid eXtra silent stepping Drive). Praca układu autofocusa jest w praktyce całkowicie bezgłośna i bardzo szybka, nie mam też żadnych zastrzeżeń do celności – wśród zdjęć testowych te w których AF zawiódł mogę policzyć na palcach jednej ręki. Krótkie ogniskowe są generalnie znacznie mniej pod tym względem wymagające niż dłuższe, a potencjalne drobne błędy trudniejsze do zauważenia, ale i tak Tamron poradził sobie znakomicie. Poprawnie działał DMF (Direct Manual Focus), pozwalający na ręczną korektę ostrości bez wyłączania automatyki i nastawianie „na oko”, czyli EyeAF – ta ostatnia funkcja jest tu przydatna raczej teoretycznie, bo niewielu użytkowników i tak użyje tak szerokiego szkła w portrecie.
Wady optyczne – dystorsja, winietowanie, aberracja chromatyczna, flara
Prawidłowe skorygowanie obiektywu o tak szerokim kącie widzenia nie należy do łatwych, nic więc dziwnego, że producenci przerzucają część zadań na oprogramowanie. Nie inaczej jest w przypadku testowanego Tamrona 11-20 mm, który cechuje się widocznymi zniekształceniami oraz winietowaniem.
Przyznaję: spodziewałem się, że Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD poradzi sobie tu dużo gorzej. Największa dystorsja beczkowa jest oczywiście przy ogniskowej 11 mm, lecz jej poziom jest zaskakująco niski i w miarę wzrostu ogniskowej zmniejsza się, by w okolicach 14 mm spaść niemal do zera, a później przejść w – także dość niewielką – dystorsję poduszkową. Wierzcie mi, Tamron zrobił naprawdę dobrą robotę korygując geometrię tego obiektywu.
Sytuacja nie wygląda już tak dobrze, jeśli weźmiemy pod uwagę winietowanie, które przy 11 mm jest bardzo wyraźne i które widoczne było przy każdej ogniskowej nawet po przysłonięciu obiektywu do F/8. Niewielki rozmiar winieta przybiera dopiero w okolicach f/11.
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD posiada oczywiście wbudowany w firmware profil korekcyjny, który pozwala na automatyczną korekcję wad przez korpus oraz zgodne oprogramowanie do wywoływania RAW typu Capture One Pro. Lightroom posiada własny profil, opracowany przez Adobe, który spisuje się równie dobrze.
Obiektyw znakomicie radzi sobie z podłużną aberracją chromatyczną, która jest kontrolowana w całym zakresie ogniskowych i w praktyce nie trzeba się nią przejmować. Dobrze sobie radzi także z aberracją poprzeczną, która największy problem może sprawić przy 11 mm i f/2.8, szczególnie w rogach kadru. Już lekkie przymknięcie znacznie redukuje jej poziom, podobnie jak wydłużenie ogniskowej – fotografie gwiazd wykonywane przy 16 mm i f/2.8 w zasadzie nie wykazywały żadnych nieprawidłowości.
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD należycie sobie radzi także z pracą pod światło. Spadek kontrastu był minimalny, a flary pojawiały się sporadycznie i nie wpływały na odbiór zdjęć.
Ostrość i bokeh
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD daje ostry obraz w centrum dla wszystkich ogniskowych już od pełnego otworu F/2.8. W miarę zbliżania się do rogów kadru daje się zauważyć zmiękczenie obrazu, któremu można zaradzić lekko przymykając przysłonę – obiektyw maksimum sprawności wykazuje w zakresie F/4 – F/5.6, dla których należy obraz uznać za bardzo dobry. Co ciekawe, testowany obiektyw generalnie zdaje się najlepiej pracować w zakresie 11-16 mm, nieznacznie gorzej prezentując się dla reszty zakresu – producent skądinąd słusznie uznał, że tego typu szkło kupuje się do pracy przede wszystkim z najkrótszymi ogniskowymi i należy tę logikę docenić.
Jeśli chodzi o bokeh, to Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD radzi sobie z nim należycie, produkując w centrum kadru gładkie i przyjemnie wyglądające krążki pozaogniskowe, z lekko zaznaczoną obwódką, lecz bez widocznej wewnętrznej struktury.
Trzeba jednak przyznać, że jakość bokeh dla tak krótkich ogniskowych nie jest kluczowa – uzyskanie niezbędnej separacji planów wymaga w zasadzie robienia zdjęć z najbliższej odległości.
Podsumowanie
Tamron 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD to obiektyw, który dostarczył mi podczas testów wielu przyjemnych zaskoczeń. Przede wszystkim doceniłem zakres ogniskowych, który okazał się w praktyce bardzo użyteczny i to nie tylko do krajobrazu. Bardzo dobra jakość obrazu, dobra jakość wykonania (uszczelnienia!) i ergonomia, mniejsze od spodziewanych zniekształcenia – wszystko to powoduje, że bardzo chętnie dodałbym go do swojego fotograficznego plecaka na dłużej. Trochę szkoda, że zabrakło wbudowanej stabilizacji obrazu, która znacznie zwiększyłaby użyteczność obiektywu w trudnych warunkach świetlnych, ale trzeba pamiętać, że jedyny w tej chwili realny konkurent dla Tamrona 11-20 mm F/2.8 Di III-A RXD (czyli Sony E PZ 10-20mm f/4 G) także jej nie ma.