Tym razem o sprawie zrobiło się głośno, ponieważ amerykańska Federalna Komisja Handlu złożyła pozew przeciwko firmie Kochava. Została ona oskarżona o sprzedaż danych geolokalizacyjnych z setek milionów urządzeń mobilnych. Konsumenci często nie mają nawet świadomości, że tego typu informacje są sprzedawane, a ich codzienna aktywność – śledzona w zasadzie na każdym kroku.
Czytaj też: [Aktualizacja] Nokia wycofuje się z Rosji. Zostawia po sobie sprzęt do inwigilacji opozycji
Afera wiąże się z zaostrzeniem prawa aborcyjnego w Stanach Zjednoczonych, a dane sprzedawane przez Kochavę mogłyby zostać użyte do śledzenia konsumentów na przykład w kontekście identyfikacji tego, które urządzenia mobilne odwiedzały placówki zdrowia reprodukcyjnego.
Korzystanie z map w aplikacjach, prowadzenie wyszukiwań i odbywanie internetowych rozmów to dość powszechne sposoby inwigilacji, w których po części czynnie bierzemy udział. Urządzenia mobilne udostępniają jednak znacznie więcej danych. Zbierają informacje o tym, z kim się kontaktowaliśmy, kiedy miało to miejsce, jak długo trwała rozmowa i jaki typ urządzenia był używany.
Telefony zbierają nie tylko dane dotyczące wyszukiwarek internetowych
Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda twierdzą wręcz, że zapisy rozmów telefonicznych i publicznie dostępne informacje mogą ujawnić wrażliwe dane, obejmujące między innymi problemy z sercem, a nawet niewłaściwe monitorowanie jego kondycji w wykonaniu innych urządzeń. Czasami nie trzeba nawet prowadzić podsłuchu, ponieważ wystarczy mieć wiedzę co do tego, kto do kogo i kiedy dzwonił.
Idąc dalej, nagłówki protokołów komunikacyjnych IP mogą ujawnić jeszcze więcej niż zapisy szczegółów połączeń. Wykonując zaszyfrowane połączenie głosowe przez internet treść może być zaszyfrowana, ale informacje w nagłówku mogą ujawnić niektóre z wypowiadanych słów. Poza tym smartfony są wyposażone w wiele czujników.
Czytaj też: Bittium Tough Mobile 2 wkraczają do Polski. To smartfony odporne na inwigilację
Aby telefon mógł prawidłowo wyświetlać informacje, zawiera żyroskop i akcelerometr. Do zachowania żywotności baterii służy ma czujnik zasilania, podczas gdy magnetometr pomaga w określaniu kierunku. Wyłączając GPS w teorii uniemożliwimy śledzenie naszej lokalizacji, lecz dane z żyroskopu, akcelerometru i magnetometru nadal mogą śledzić ścieżki, którymi podążamy.