Zanim naukowcy doszli do takich wniosków, o czym możemy przeczytać w Nature Food, wykorzystali aktualne dane dotyczące plonów i zasobów morskich. W oparciu o analizę tych informacji międzynarodowy zespół zaproponował sześć scenariuszy nakreślających to, czego moglibyśmy się spodziewać w kontekście dostępu do żywności po zakończonym konflikcie nuklearnym.
Czytaj też: Nie uwierzycie, jak USA chciało tworzyć nowe kanały. W grę wchodziły całe setki atomówek
Przede wszystkim problematyczny wydaje się fakt, że zagrożeniem dla światowej populacji byłyby nie tylko same działania wojenne, ale przede wszystkim globalny głód. Ten byłby napędzany przez zmieniające się wzorce pogodowe. Chcąc poznać przebieg potencjalnych zmian w tym zakresie badacze wykorzystali modelowanie komputerowe, szukając odpowiedzi dotyczących wpływu pyłu i dymu wznieconych przez eksplozje.
I choć chyba nikogo nie trzeba uświadamiać co do tego, że wojna atomowa byłaby wydarzeniem fatalnym w skutkach, to nowe badania powinny przekonać tych, którzy nie mają w tej sprawie jeszcze zdania. Naukowcom udało się bowiem oszacować, jak plony i zasoby morskie zareagują na zmiany temperatury powierzchni, a także w dostępie do światła oraz częstości i nasileniu opadów.
Wojna atomowa w każdym scenariuszu doprowadziłaby do ograniczenia dostępu do żywności
Nawet stosunkowo “pokojowy” scenariusz, w którym cały konflikt obejmuje około 100 eksplozji bomb atomowych, doprowadziłby do wyemitowania 5 milionów ton cząstek stałych do atmosfery. W efekcie średnio każdy mieszkaniec Ziemi miałby dostęp do o 8 procent niższej liczby kalorii niż miało to miejsce do tej pory. W ciągu kolejnych lat nawet 255 mln ludzi zaczęłoby cierpień na skutek głodu.
Nie wszyscy byliby jednak poszkodowani. Z symulacji wynika, iż niektóre społeczności zwiększyłyby w takich okolicznościach spożycie kaloryczne o 5 procent. Pamiętajmy jednak, że cały czas jest mowa o stosunkowo niewielkim konflikcie. Pełnoskalowa wojna atomowa, na przykład między Stanami Zjednoczonymi i Rosją, doprowadziłaby do wyemitowania nie 5, lecz 150 milionów ton pyłu i dymu. W takich okolicznościach zasoby żywności skurczyłyby się tak bardzo, że ludność świata utraciłaby dostęp do 3/4 dotychczasowych kalorii.
Czytaj też: Broń termobaryczna zwana też próżniową, czyli jak opracowano „biedne atomówki”
Głód objąłby wtedy aż 5 miliardów ludzi na całym globie. W najlepszej, choć wciąż kryzysowej sytuacji znaleźliby się mieszkańcy Australii. Byliby bowiem w stanie utrzymać co najmniej połowę swojego spożycia kalorycznego. Wszystko za sprawą tamtejszych upraw pszenicy, które mogłyby pozostać na niezmienionym poziomie, a być może nawet doświadczyć minimalnego wzrostu. W podobnej sytuacji znaleźliby się sąsiedzi Australijczyków – Nowozelandczycy. Trzeba jednak mieć na uwadze fakt, iż modelowanie nie bierze pod uwagę pewnych czynników, takich jak chociażby napływ potencjalnych uchodźców szukających schronienia i dostępu do żywności.