Bezkompromisowa specyfikacja. Ale taki miał być Xiaomi 12S Ultra
Skąd S w nazwie? Nie wiem. Wiem za to, że to na ten model bardzo czekaliśmy kilka miesięcy temu. Kiedy światło dziennie ujrzała seria Xiaomi 12 i kiedy okazało się, że najmocniejszym modelem serii, który trafi do Europy, jest Xiaomi 12 Pro, wyglądałem mniej więcej tak:
Poczułem się trochę jak wtedy, kiedy Huawei pokazał smartfony z serii P50, gdzie też brakowało tego domknięcia. Najbardziej wypasionego modelu. Z najlepszymi aparatami, 1-calową (marketingowo) matrycą…
Po kilku miesiącach oczekiwania Xiaomi jednak pokazał swój NAJ model i nazwał go Xiaomi 12S Ultra. Ale przyznaję, kompletnie mnie nie interesował od momentu, kiedy było wiadomo, że nie pojawi się w Europie. No foch z przytupem! Nie ukrywam, rozczarowałem się. Bo po tym jak Europę ominął Xiaomi Mi 10 Ultra, ale trafił do niej Mi 11 Ultra, a po nim Vivo X80 Pro i Oppo Find X5 Pro, miałem nadzieję, że Chińczycy zmienili politykę. Że te najmocniejsze modele jednak zaczną trafiać na Stary Kontynent. Nic z tego i nawet nie próbuję zrozumieć.
A czy mam czego żałować? Pomijając na razie aparat, specyfikacja Xiaomi 12S Ultra jest, oczywiście, topowa. Ekran LPTO2 AMOLED ma przekątną 6,73 cala i rozdzielczość 1440 x 3200 pikseli. Do tego 120Hz odświeżanie obrazu, Dolby VIsion, HDR10+ i deklarowana jasność 100 nitów, do 1500 nitów w piku. To bodaj pierwszy smartfon z najmocniejszym na rynku Snapdragonem 8+ Gen 1. wspiera go 8 lub 12 GB pamięci RAM, a na pliki mamy 256 lub 512 GB pamięci RAM. Gniazda na karty pamięci brak.
Łączność to typowy zestaw dla flagowca – Wi-Fi 6e, Bluetooth 5.2, 5G, NFC, port podczerwieni (tu typowo dla Xiaomi) i port USB-C. Czytnik linii papilarnych jest w ekranie, ale niestety optyczny.
Za zasilanie odpowiada akumulator o pojemności 4860 mAh z obsługą szybkiego ładowania o mocy 67 W i to może być rozczarowanie. W końcu w Xiaomi 12 Pro mamy 120 W. Na pocieszenie zostaje ładowanie bezprzewodowe o mocy 50 W i zwrotne i sporej mocy 10 W.
Ceny, chińskie, wahają się od 5 999 do 6 999 juanów, czyli od nieco ponad 4 000 zł, do ponad 4 700 zł. Plus podatki i inne atrakcje, co pewnie na polskim rynku dałoby nam na pewno powyżej 6 000 zł. A przypomnijmy, że Xiaomi 12 Pro startował od 5 199 zł, więc możliwe, że nawet i więcej.
Czytaj też: Test Asus ZenBook 14 OLED UX3402Z. Król laptopowych ekranów powraca
Xiaomi 12S Ultra ma naprawdę mocarny zestaw aparatów
Xiaomi 12S Ultra może nieco cierpieć przez przesadzony marketing. Logo Leica, matryca o rozmiarze 1 cala (to nie jest przekątna 1 cala, tylko smartfonowy chwyt marketingowy) i obietnica zoomu optycznego na obudowie (13-120mm). Ten smartfon tego nie potrzebuje, bo specyfikacja aparatów broni się sama.
Główny aparat może i nie ma sensora o przekątnej 1 cala, ale to nadal jeden z największych sensorów na rynku. Do tego mamy rozdzielczość 50,3 Mpix, nie najjaśniejszy obiektyw F/1.9 oraz typowy ekwiwalent ogniskowej 23 mm. A także optyczną stabilizację obrazu. Aparat ultraszerokokątny i peryskopowy teleobiektyw mają duże, w swojej klasie, sensory 1/2″. Pierwszy ma rozdzielczość 48 Mpix, ekwiwalent 13 mm i przysłonę F/2.2. Drugi również 48 Mpix, F/4.1 oraz 12 mm, a także optyczną stabilizację obrazu. Wszystko uzupełnia czujnik ToF, odpowiedzialny za głębię ostrości.
Zestaw wręcz unikatowy, bo każdy z aparatów, w smartfonowej klasie, wyróżnia się wielkością sensora. Nie ma tu również aparatu z portretowym teleobiektywem, czyli ekwiwalentem 50 mm. Może to i dobrze? To wymagałoby dłuższych porównań, ale nie będę zaskoczony, jeśli aparat główny z tak dużym sensorem zaoferuje lepszy zoom cyfrowy, niż jakość zdjęć dodatkowy aparat portretowy. To są i tak zawsze najsłabsze aparaty w smartfonowych zestawach.
Czytaj też: Vivo X80 Pro – fantazja na 4 aparaty fotograficzne i Zeissa
Xiaomi 12S Ultra – zdjęcia przykładowe
Z Xiaomi 12S Ultra spędziłem niedużo czasu, więc nie mogłem zrobić nim zdjęć w różnych warunkach. Skupiłem się za to na tym, aby były możliwie najbardziej zróżnicowane. A tak wyglądają krótkie przemyślenia.
Aparat główny to oczywiście topowa półka. Rejestruje dużo szczegółów, fajnie wypada w trudniejszych warunkach, nie przesadzając z odszumianiem. Co powinno być zasługą dużego sensora. Zdjęcia są bardzo ostre i szczegółowe. Rozmycie tła jest bardzo ładne, wygląda naturalnie, czego nie można powiedzieć o trybie portretowym. Ten jest naprawdę fatalny. Rozmycie tła wygląda sztucznie, ostrość szaleje. To może kwestia oprogramowania, ale szybko ten tryb wyłączyłem.
Aparat ultraszerokokątny wypada tutaj najsłabiej. Na powietrzu jest ładnie. Kolorowo, szeroko, bardzo efektownie. Tak powinno być w smartfonowym szerokim kącie. Ale w trudniejszych warunkach… trochę robi się papka. Co widać szczególnie na bokach kadru.
Dużo spodziewałem się po zoomie i słusznie. Tak dobrego teleobiektywu w smartfonie jeszcze nie było. Takiej ostrości i szczegółowości zdjęć w wersji mobilnej jeszcze przy tej ogniskowej nie widziałem. Kolory są bardzo ładne, aparat dobrze ustawia ostrość. Bardzo dobrze spisuje się stabilizacja obrazu. Trochę się zapomniałem, jak zobaczyłem gołębia i chyba trochę za szybko kucnąłem, żeby zrobić mu zdjęcie. Spodziewałem się, że będzie nieostre, bo przy tym lekko zadrżała mi ręka. A tymczasem ostre wyszły trzy na cztery ujęcia.
Xiaomi 12S Ultra ma masę przeróżnych trybów aparatu. W tym specjalnie skalibrowany tryb z kolorami Leica, zdjęcia poklatkowe, nocne, panoramy, filtry… Jednak na to już zabrakło czasu.
Czytaj też: Wideorecenzja Xiaomi 12 Pro – czy w parze z ceną idą wysokie możliwości?
A co poza tym?
Sam smartfon ma ten efekt wow wywoływany nie tylko wielką wyspą aparatu, ale też obiektywem aparatu głównego. To jest duże, ale nie jest za duże. Wyspa, jak i sama obudowa, choć waż solidne 225 gramów (i ma normę IP68!, a to rzadkość w Xiaomi), nie są ani za duże, ani niewygodne. Nie odbiega to ani trochę od tego, co znam z Xiaomi Mi 11 Ultra, czy Vivo X80 Pro. Obudowa jest wzorowo wykonana, a skórzany tył zdecydowanie przyciąga.
Ekran robi robotę. W końcu przy tych parametrach ciężko spodziewać się czegoś innego. Czytelność w pełnym słońcu jest wzorowa. Prawdę mówiąc, dopiero po tym, jak wróciłem pod dach, to zauważyłem, że jasność nie była ustawiona na maksymalny poziom. Tylko gdzieś w okolice 80%. Samo działanie smartfonu też jest bardzo dobre, ale też nie robiłem z nim nic, co mogłoby go w jakiś sposób zmęczyć.
To niestety wszystko, co mogę powiedzieć o Xiaomi 12S Ultra. Koniec końców, choć na początku cieszyłem się, że zobaczę go z bliska, ostatecznie mam za złe Xiaomi zorganizowanie pokazu. Już się zdążyłem pogodzić z tym, że nie zobaczymy go w Polsce, a teraz zacząłem się denerwować tym na nowo…