Dylemat przy kupnie dysków
Obecnie mimo rozpowszechnienia się SSD na rynku i tak ciągle dyski HDD są ważną jego częścią z prostego względu – ich stosunek pojemności do ceny jest lepszy. Przykładowo 8-terabajtowe dyski SSD kupicie za ponad 3000 zł, a dysk HDD o tej samej pojemności już poniżej 1000 zł. Im niższa pojemność, tym ta różnica jest niższa, ale i tak nawet 1 TB dysk SSD jest ciągle droższy od HDD (349 vs 200 zł). Jednak nawet najpojemniejszy dysk HDD nie wynagrodzi znaczącego spadku wydajności względem SSD’eka, którego najważniejszą cechą są zdecydowanie znacznie niższe opóźnienia i odczyty/zapisy losowych próbek, choć to sekwencyjne operacje są najczęściej wynoszone na piedestał.
Czytaj też: Test Volkswagen ID.5 – elektryczny plan Volkswagena
Przez to wszystko można dojść nawet do wniosku, że jeśli nie mówimy o stosunku ceny do pojemności, dysk SSD będzie zawsze lepszy od swojego talerzowego dalekiego kuzyna. Technologia półprzewodnikowa i struktura dysków SSD uwolniła nasze komputerowe magazyny danych od przepastnych talerzy magnetycznych i usadowionych na nich głowic odczytujących. Kiedy coś od nich żądamy, impuls elektryczny wychodzący z kontrolera do określonej komórki pamięci ma to na wyciągnięcie ręki. Dzięki temu nie musi zajmować się ustawieniem głowicy nad talerzem, który zresztą musi się nieustannie obracać.
Samo to wyeliminowanie fizycznego ograniczenia, wpływającego na wydajność dysków, zadbało o dyskową rewolucję przed wieloma laty. Na laminacie SSD znajdują się głównie kości pamięci, bufor oraz zarządzający nimi kontroler, który odpowiada za mechanizm zapisu i odczytu danych. To właśnie te trzy elementy określają pojemność i prędkości wszystkich dysków SSD, co ma oczywiście również związek z samym interfejsem (sposobem łączenia SSD z komputerem).
Z kolei w dyskach talerzowych rolę kości pamięci odgrywają nieustannie obracające się talerze, z których informacje odczytuje i zapisuje fizycznie zmieniająca swoje położenie głowica, czyli swojego rodzaju odpowiednik kontrolera SSD. Pomimo tego, że ilość talerzy może rosnąć (co skutkuje jedynie większą pojemnością), to obsługujący je zestaw mechanicznych głowic będzie mógł skupić się z pełnią swoich możliwości wyłącznie na jednym zadaniu.
Czytaj też: Haier Multidoor 7 HCR7918EIMB to lodówka na miarę XXI wieku
Sprawa ma się całkowicie inaczej w przypadku dysków SSD. Obecny tam wielokanałowy kontroler może zapisywać i odczytywać dane równocześnie z kilku kości pamięci, które właśnie określają dostępne miejsce. To swoją drogą sprawia, że im więcej kości producent wpakuje na laminat, tym większą wydajność w określonych zadaniach zapewni dysk. Jeśli Was to zastanawia, to tak – właśnie poznaliście tajemnicę, dlaczego pojemniejsze dyski SSD są (zwykle) wydajniejsze od tych mniej pojemnych.
Jak wydajnego dysku SSD potrzebujecie?
Wróćmy tym samym do głównego pytania, czyli tego, jak wydajnego dysku SSD potrzebujecie. Określenie pojemności jest bardzo proste. Jeśli szukacie czegoś np. do biurowego laptopa, gdzie więcej dzieje się w sieci, na NASach i dyskach zewnętrznych, to nawet 256 GB będzie wystarczającą pojemnością. W przypadku zapalonych graczy 1 TB to już minimum, jako że “waga” gier rośnie z roku na rok i nierzadko przebija już poziom 70/80 GB, zbliżając się do 100 GB. W kwestii wydajności jest jednak nieco trudniej.
Każdy kolejny test dysku, jaki przygotowuje zostawia mnie z pewnego rodzaju rozczarowaniem co do tego, jak wielki wpływ na czasy wczytywania ma superszybki dysk SSD na PCIe 4.0×4 względem tego, co ma do zaoferowania SSD na SATA. Oczywiście zawsze w typowych zadaniach “zlecanych dyskowi” wydajniejszy model spisuje się szybciej. Rzućcie zresztą okiem na te wykresy, prezentujące wydajność kopiowania całego folderu z grą, jak i jednego wielkiego pliku oraz procesu archiwizacji.
Jeśli zwrócicie szczególną uwagę na nazwy samych nośników, od razu zauważycie przewagę dysków PCIe 4.0 nad tymi na PCIe 3.0 i tym bardziej SATA. Różnice między nimi idą odpowiednio w kilkadziesiąt i nawet kilkaset procent, ale nie czuć tego podczas zwyczajnego korzystania z komputera (przeglądania Internetu, pracy w dokumentach), a co najgorsze, również nie robi to aż tak wielkiej różnicy w grach:
W Cywilizacji V, grze, która musi wczytać wiele informacji z dysku po rozwinięciu swojego świata, różnica zamyka się w ledwie 20% między najwydajniejszym, a najmniej wydajnym nośnikiem. Momentami dysk SATA spisuje się zresztą lepiej od droższych i “na papierze” wydajniejszych modeli, ale w ogólnym rozrachunku rozstrzał jest i tak niewielki (12,33 vs 14,96 sekundy), więc na tyle krótki, że nie zwrócimy na niego uwagi. Chyba że porównamy ten czas do HDD – wtedy różnice idą już w ponad 300 procent.
Czytaj też: Test zestawu słuchawkowego Steelseries Arctis Nova 3
Niestety to nie tak, że 10-krotnie wydajniejszy dysk (np. na PCIe 4.0 vs SATA) skróci czas ładowania gry z 10 do 1 sekundy, bo różnica zamknie się zazwyczaj w kilkudziesięciu milisekundach. To jednoznacznie wskazuje na to, że jeśli jesteście graczami, to lepiej kupić dysk pojemniejszy, niż wydajniejszy w podobnej cenie. Jeśli jednak często operujecie na plikach, wybór wydajniejszego będzie racjonalny. Osobiście jednak polecałbym (w 2022 roku) połączenie przynajmniej 512 GB dysku PCIe 3.0/PCIe 4.0 z 1 lub 2 TB dyskiem na SATA w formie kolejno dysku systemowego i tego przeznaczonego dla gier. Jeśli z kolei przechowujecie dużo plików, do których zaglądają rzadko, dobrym wydatkiem będzie kilkuterabajtowy dysk HDD w formie magazynu.