Elektryczna strategia Mercedesa
Elektryfikacja to zdecydowanie temat przewodni rynku motoryzacyjnego. Nie pamiętam, kiedy ostatnio testowałam auto nie będące elektrykiem lub jakąś formą hybrydy. Nie ma co się dziwić producentom, w końcu od 2035 roku, kupując auto w salonie, będziecie wybierać wyłącznie w pojazdach w pełni elektrycznych.
Mercedes-Benz już jakiś czas temu ogłosił, że już od 2030 roku pozbędzie się hybryd i przejdzie na BEV-y (Battery Electric Vehicle). Równocześnie zadbano o edukację klientów, pokazując im, że nie taki diabeł straszny, jakim go malują motoryzacyjni puryści, tęskniący za zapachem i dźwiękiem silników spalinowych. Od kilku lat organizowane są szkolenia EQ Tour, przeznaczone dla klientów marki, którzy rozważają zakup zelektryfikowanego Mercedesa, lub już takie auto posiadają.
Czytaj też: Test KIA EV6 Plus – piękna i oszczędna. A to dopiero początek listy zalet
Mercedes EQ Tour w praktyce. I teorii
Podczas szkolenia dowiadujemy się, jak taki samochód działa, jak wygląda kwestia zasięgu poszczególnych modeli gamy, jaki wpływ na ten zasięg ma kierowca, a także jakie możliwości w zakresie użytkowania auta elektrycznego ma do swojej dyspozycji klient marki. Duży nacisk położono na uświadomienie uczestników, jak duże znaczenie w przypadku aut elektrycznych ma aplikacja mobilna.
Poza informacjami o statusie pojazdu aplikacja Mercedes Me powie Wam jaki jest stan naładowania akumulatora, ile kilometrów będziecie w stanie nim przejechać, wskaże najbliższe ładowarki, a także zaplanuje dłuższe trasy tak, abyście spędzili jak najmniej czasu przy stacjach ładowania. Chętnie opisałabym jej funkcje bardziej szczegółowo, ale będzie to przedmiotem innego artykułu, więc na tę chwilę powiem jedno: w przypadku aut spalinowych aplikacja jest rzeczą przydatną, natomiast w przypadku elektryka będzie Waszym najlepszym przyjacielem. Szczególnie w przypadku Mercedesa, bo to prawdopodobnie najbardziej rozbudowana aplikacja mobilna, jaką oferują producenci aut.
Czytaj też: Test Mercedes EQB 350 4MATIC. Rodzinnie, bezpiecznie i na prąd
Ostatnią częścią szkolenia jest trening praktyczny, podczas którego każdy uczestnik ma możliwość jazdy testowej kilkoma różnymi modelami. Znajdziemy tutaj zarówno „klasyki” w postaci Mercedesa EQC, jak i najnowsze dziecko elektryfikacji w wykonaniu producenta ze Stuttgartu – model EQE. Jest to świetna okazja do sprawdzenia, jak czujecie się w autach elektrycznych, a także jak w praktyce sprawdzają się rozwiązania przedstawione podczas części teoretycznej szkolenia. Ciekawym przykładem jest kwestia rekuperacji. Dla osób, które nie są zaznajomione z tematem – jest to system odzyskiwania energii stosowany w samochodach elektrycznych. Znajdziecie tę funkcję w każdym elektryku, ale w Mercedesach jest ona znacznie mądrzejsza, niż u większości konkurencji i, jak przekonaliśmy się podczas testu Mercedesa EQS, pozwala zauważalnie wydłużyć zasięg akumulatora.
Ciekawe dane o użytkownikach aut elektrycznych
Podczas szkolenia dowiecie się również o istnieniu organizacji o nazwie EV Klub Polska. Co to jest? Miejsce, w którym właściciele aut elektrycznych wszelkiej maści mają okazję do wzajemnego klepania się po plecach.
Nie, żartuję. To znaczy, nie żartuję – jeśli jeździcie BEV-em i przystąpicie do klubu, naprawdę będziecie mieć możliwość wzajemnego klepania się po plecach, bo co miesiąc organizowane są w całej Polsce zloty członków klubu, jednak nie tylko na tym skupia się działalność EV Klub Polska. Poza świadomością, że należycie do grona zielonych, nowoczesnych obywateli, jako członkowie klubu macie dostęp do profitów takich jak brak opłat na wybranych autostradach w okresie wakacyjnym, czy dodatkowe rabaty na niektórych publicznych stacjach ładowania. Ciekawych szczegółów odsyłam do strony klubu.
EV Klub Polska prowadzi również bardzo ciekawe badania dotyczące użytkowania aut elektrycznych. Okazuje się, że zdecydowana większość ich właścicieli jest zadowolona ze swoich BEV-ów i nie powróciłaby do pojazdów spalinowych. Jest to zapewne ściśle powiązane z tym, że większość właścicieli elektryków korzysta z własnych źródeł zasilania i nie musi posiłkować się stacjami publicznymi. Wielokrotnie pisałam o tym, że próba szybkiego naładowania elektryka przypomina wyprawę na polowanie – polowanie na wolną ładowarkę przypominające dziki pęd kilku osób do jednej, ledwo zipiącej 50-ki. Jeśli będziecie pierwsi na miejscu, będziecie z satysfakcją oglądać elektryczną brać podjeżdżającą, widzącą Was podpinających swoje auto, po czym odjeżdżających z godnością. Jeśli tego szczęścia będzie mniej, to Wy będziecie odjeżdżać udając, że nic się nie stało, krzycząc w środku: „Jeszcze 3 min temu aplikacja pokazywała, że jest wolne miejsce!!!”. Do tej pory byłam święcie przekonana, że to jest największy mankament publicznych ładowarek odstręczający ludzi od elektryków – jest ich za mało. Podczas szkolenia wskazano jednak, że kolejnym może być strach. Przed czym? Ano przed tym, że naładowanie elektryka za ich pomocą jest czynnością trudną.
Czytaj też: Test Volvo C40 Recharge Twin Motor – elektryczna rakieta
Według EV Klub Polska szacuje się, że ok. 92% osób ładujących auta elektryczne w publicznych stacjach ładowania to mężczyźni, ale odsetek pań podejmujących się tej czynności stale rośnie, co bardzo radośnie podsumował Pan Łukasz Lewandowski, reprezentujący klub: „Ja sam widzę coraz więcej pań przy stacjach ładowania, co pokazuje, że jest to naprawdę bardzo prosta czynność…” Co nie było zbyt udanym porównaniem, co z resztą przyznał później autor zdania. Ale nie zmienia to faktu, że tak, kobiety używają aut elektrycznych i tak, jest to prosta czynność.
Za to sam Mercedes EQ Tour zdecydowanie polecam. Nie ma lepszej okazji do przełamania strachu przed nowym typem aut, niż możliwość sprawdzenia ich na własnej skórze. Dobrze, że w ogóle organizowane są tego typu wydarzenia i wraz z rozwojem aut elektrycznych, producenci mogą ich organizować coraz więcej.