Praca opublikowana w IOP’s Environmental Research Communications dotyczy kontrowersyjnej interwencji klimatycznej zwanej Stratospheric Aerosol Injection (SAI), czyli w wolnym tłumaczeniu “stratosferycznym wstrzykiwaniem aerozolu”.
Czytaj też: Oto dwie zmiany sposobu lotu samolotów, które ograniczą wpływ lotnictwa na klimat o 24%
Zamrozić bieguny
Do ponownego zamrożenia biegunów nie można by wykorzystać zmodyfikowanych jednostek KC-135 Stratotanker, które są używane przez blisko 60 lat. W związku z tym przedstawiono jako realną opcję samoloty SAIL-43K. Flota 125 takich jednostek miałaby wypuścić chmurę mikroskopijnych cząsteczek dwutlenku siarki na wysokości 13 km i szerokości geograficznej 60o północnej i południowej. To wystarczyłoby do schłodzenia regionu o dwa stopnie w ciągu roku. Obszary takie jak Anchorage, południowa Alaska i południowy kraniec Patagonii mogłyby powrócić do swoich średnich temperatur sprzed epoki przemysłowej.
Na półkuli północnej jest więcej lotnisk, więc operację łatwiej byłoby przeprowadzić właśnie tam. Anchorage ma trzy pasy startowe i znajduje się na 61,2o szerokości geograficznej północnej. Na półkuli południowej sprawa jest bardziej skomplikowana. 60o bieguna południowego nie dotyka nigdzie lądu i nie nadaje się do zamieszkania. Najbliższe znaczące lotniska znajdują się w Chile i Argentynie na południowym krańcu Patagonii.
Koszty subpolarnego programu SAI są szacowane na 11 mld dolarów rocznie – to mniej niż 1/3 kosztów chłodzenia całej planety o 2oC proponowanych przez inne rozwiązania klimatyczne.