Niezmiennie opakowanie smartfonów Samsunga pozostaje minimalistyczne do granic możliwości. Smartfon mieści się w nim na styk, a w zestawie znajdziemy bardzo skróconą instrukcję, klucz do otwarcia gniazda kart oraz kabel USB.
To co się właściwie zmieniło w Galaxy Z Flip4?
Porównując specyfikacje obu smartfonów – niewiele. Nawet bardzo. Otwieram tabelki do obu modeli i sprawdzam. Zmieniły się wymiary obudowy. Złożonego modelu z 86,4 x 72,2 x 15,9-17,1mm na 84,9 x 71,9 x 15,9-17,1mm. Rozłożonego z 166 x 72,2 x 6,9mm na 165,2 x 71,9 x 6,9mm. Co przełożyło się też na lepszy stosunek powierzchni ekranu do powierzchni obudowy i teraz stanowi on 85,4%, a nie 84,7% przedniego panelu. Masa zmieniła się ze 183 na 187 gramów.
Dalej zmieniło się szkło na obudowie, teraz to najnowszy wariant Gorilla Glass Victus. Mamy nowy procesor, najnowszego Snapdragona 8+ Gen 1 w miejsce Snapdragona 888 5G. Pojawiła się też wersja z 512 GB pamięci wbudowanej.
Aparaty są niby takie same – 12 i 12 Mpix. Ale zmienił się rozmiar sensora aparatu głównego. Urósł z 1/2,55″ na 1/1,76″ i zyskał szerokości, dzięki zmianie ekwiwalentu ogniskowej z 27 na 24mm. Co ogółem powinno mieć przełożenie na lepszą jakość zdjęć.
No i w końcu powiększył się akumulator. Z 3300 mAh do 3700 mAh i urosła szybkość ładowania. Przewodowego do 25W i bezprzewodowego do 15W. Samsung nawet żartobliwie nazywa to superszybkim ładowaniem.
Czytaj też: Test POCO M5 – budżetowy smartfon do gier?
Skoro wiemy czego szukać, biorę lupę i szukam!
Żeby porównywać ze sobą Galaxy z Flip3 i Galaxy Z Flip4 faktycznie trzeba by mieć lupę. Wizualnie jest w zasadzie identycznie. Do tego stopnia, że do nowego modelu pasują pokrowce ze starego. Amatorzy… – pomyślał Apple.
Mam jednak wrażenie, że konstrukcja jest solidniejsza. Większy opór zawiasu, mniej chybotania się na boki. Coś tam da się zauważyć przy złożonej obudowie, ale to są dosłownie ułamki milimetra.
Obudowa jest niezmiennie wodoszczelna. Co miałem okazję sprawdzić w zasadzie dosłownie dwie godziny przed napisaniem tego zdania. Deszcz Flipowi4 nie jest straszny. Choć warto pamiętać o dokładnym wytarciu ekranu. Pomiędzy połówkami obudowy nadal mamy widoczną szparę i woda lubi się tam zbierać i opornie wypływa na zewnątrz, bo ekran otacza lekko wystająca, plastikowa ramka.
Owa szpara po złożeniu obudowy to w zasadzie jedyny mankament wizualny Flipa4. Poza tym nadal jest to świetnie wykonane, kompaktowe urządzenia, które choć waży sporo jak na swoje wymiary, pozwala skutecznie zapomnieć, że mamy smartfon w kieszeni. Oczywiście jest to urządzenie idealne dla kobiet. Małe, poręczne, mieści się w bardzo małych kieszeniach spodni i niewiele większych torebkach.
Czytaj też: Test Honda HR-V – wygodna, oszczędna, dobrze wyceniona
Nowe możliwości zewnętrznego ekranu
Zewnętrzny ekran Galaxy Z Flip4 umie więcej. No może trochę więcej, żebyśmy byli bardziej precyzyjny. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że to taki skromnie wyposażony smartwatch na zewnątrz obudowy. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że to panel SuperAMOLED o przekątnej 1,9 cala i rozdzielczości 512 x 260 pikseli.
Widzimy na nim treść powiadomień, godzinę z opcją wybrania różnych widoków ekranu Always-On, pogodę, kalendarz, odtwarzacz muzyki (w tym aplikacje firm trzech, jak Tidal) oraz opcjonalne widżety urządzeń Samsunga. Jak choćby do sterowania funkcjami słuchawek Galaxy Buds2 Pro. Pojawił się też nowy widżet z kontaktami, które pozwalają na szybkie wykonanie połączenia. Można dzwonić przy zamkniętej klapce, ale tylko przez głośnik zewnętrzny. Ogółem ekran głównie pełni rolę szybkiego dostępu do powiadomień, które po wybraniu i otwarciu obudowy od razu maksymalizują się na ekranie głównym.
Drugą, nie mniej ważną funkcją zewnętrznego wyświetlacza jest korzystanie z aparatu. Podobnie jak w poprzedniku wymaga to nieco wprawy, bo nie ma tu 100% pokrycia kadru i musimy nauczyć się, jak dużo kadru jest poza ekranem. Szczególnie przy użyciu aparatu ultra-szerokokątnego. Ale jakby nie patrzeć, pozwala nam to na robienie selfie z użyciem o wiele wyższej jakości aparatu głównego. W zasadzie dla wielu osób, w tym dla mnie, aparat do selfie w ekranie będzie całkowicie zbędny.
Czytaj też: Test komputera G4M3R ELITE z procesorem i7-12700K i kartą graficzną RTX 3080
Tak, ekran główny Galaxy Z Flip4 nadal ma bruzdę w ekranie
Zawsze pierwsze pytanie jakie dostaję w sprawie nie tylko Flipa, ale każdego składanego smartfonu brzmi – Widać? Tak, technologia póki co jest taka, że widać. Choć jak pokazał Oppo Find N, nie zawsze musi tak być.
W przypadku Flipa4 miejsce zgięcia ekranu jest w zasadzie tak samo wyczuwalne jak w poprzedniku, ale mam wrażenie, że nieco mniej widoczne. Co ciekawe, bo jest to prawdopodobnie ten sam ekran Dynamic AMOLED 2x, o przekątnej 6,7 cala, rodzzielczości 1080 x 2640 pikseli, ze 120 Hz odświeżaniem obrazu i wsparciem dla HDR10+. Co pokazują choćby pomiary serwisu GSMArena, gdzie Flip3 i Flip4 mają standardową maksymalną jasność na poziomie nieco ponad 500 nitów i maksymalną w trybie automatycznym przekraczającą 900 nitów. Minimalne różnice można spokojnie zrzucić na błąd statystyczny.
Co nie zmienia faktu, że nie jest to zły ekran. Wręcz przeciwnie. W końcu to Samsung. Czerń jest perfekcyjna, kolory bardzo żywe i miłe dla oka, a kontrast, jak to w SuperAMOLED-ach, praktycznie nieskończony. Wysoka jasność faktycznie jest widoczna, co przekłada się na bardzo dobrą widoczność poza pomieszczeniami, w tym w silnym słońcu.
Ekran lubi zmieniać częstotliwość odświeżania ekranu, ale po coś mamy tu dynamiczne odświeżanie w pełnym zakresie 1-120 Hz. Wszystko zależy od aktualnie użytkowanej aplikacji, a 120 Hz mamy w wybranych programach oraz podczas korzystania z interfejsu One UI. Ogółem animacje śmigają na ekranie aż miło i nie można o nich powiedzieć złego słowa.
Na ekranie mamy fabrycznie naklejoną folię, której zdejmowania Samsung nie rekomenduje. A do tego deklaruje, że w razie niespodziewanych problemów wymieni ją za darmo. We wszystkich egzemplarzach, jakie widziałem, folia jest dobrze przyklejona. Prosto, solidnie i pozostaje tylko pytanie, czy tak zostanie za rok?
Czytaj też: Canon EOS R7 – świetny aparat, ale czy Canon wie, co robi?
Jedno z dwóch najważniejszych pytań brzmi – czy dalej się grzeje?
Galaxy Z Flip3 miał z tym ogromny problem. Smartfon bardzo się przegrzewał. Do tego stopnia, ze używanie go w samochodzie z Android Auto kończyło się montowaniem go w nawiewie klimatyzacji. Bardzo żałuję, że nie zrobiłem temu zdjęć. W przypadku Flipa4 jest pod tym względem bardzo różnie.
Nie zauważyłem, żeby w codziennym użytkowaniu Galaxy Z Flip4 nagrzewał się mocniej od poprzednika. Faktycznie po dłuższym użytkowaniu robi się nieco cieplejszy, ale nie bardziej, niż robi to większość smartfonów. Pod tym względem jest faktycznie lepiej. Ale już nie w przypadku Android Auto.
Już po 15-20 minutach obudowa jest tak nagrzana, że praktycznie nie da się jej utrzymać w rękach. Metalowy korpus zwyczajnie parzy jak szalony. Ekran wyraźnie ciemnieje, ale animacja np. Mapy na ekranie samochodu nie szarpie, jak miało to miejsce u poprzednika. Trochę marne pocieszenie, ale ogółem, problemu przegrzewania się obudowy nie do końca udało się wyeliminować.
Za to ogólna wydajność smartfonu jest bardzo dobra. W codziennym użytkowaniu, nawet jeśli trochę poszalejemy z grami czy filmami w wyższej rozdzielczości, nie sprawiają Flipowi4 żadnych problemów ze stabilnością i szybkością działania.
Czytaj też: Test LG UltraGear 32GQ950-B. Piekielnie drogo, ale czy warto?
One UI bardziej wykorzystuje składaną obudowę
Galaxy Z Flip4 dostał więcej wariantów wykorzystania składanej obudowy. Czasem jest to faktycznie przydatne, a czasem jest to trochę sztuka dla sztuki.
Na pewno klapka świetnie sprawdza się przy korzystaniu z aparatu. Mamy praktycznie gotowy statyw i możemy ustawić dowolny kąt nachylenia. To bardzo wygodne rozwiązanie. Podobnie jak możliwość robienia zdjęć z klapką otwartą do kąta 90 stopni. Niby coś sprawdzamy, a z ukrycia można robić zdjęcia.
Za to nie do końca rozumiem próby przekształcania Flipa4 w coś na kształt miniaturowego laptopa. Co prawda działanie dwóch aplikacji na podzielonym ekranie czasami się przydaje. Ale już otwarcie aplikacji na górnej połowie i zamienienie w dolnej w touchpad poruszający kursorem na górze to nic więcej jak sztuka dla sztuki. Włączyłem, zrobiłem WOW! i drugi raz już tego nie zrobiłem. A nie, zrobiłem, żeby pokazać to Wam na zdjęciach.
Galaxy Z Flip4 jako smartfon to… dobry smartfon
Jako podstawowe narzędzie komunikacji i codzienne przedłużenie naszego… prawie wszystkiego, Samsung Galaxy Z Flip4 spisuje się wzorowo. No prawie.
Prawie, bo niezmiennie klawiatura Samsunga jest tragiczna i kompletnie nie ogarnia autokorekty. Alternatywą jest Microsoft SwiftKey, który jest równie zdolny. Specjalnie nie zmieniałem klawiatury na Gboarda przez cały okres użytkowania i w zasadzie tylko z tego powodu będę czuł ulgę przy pakowaniu Flipa do pudełka.
Poza tym jest bez zastrzeżeń. Zasięg jest bardzo dobry. W kraju i za granicą mogłem korzystać z sieci 5G (albo było to tylko złe oznaczenie w roamingu, ale było). Działa tu 2600 MHz Plusa i 2100 MHz pozostałych operatorów. Jakość rozmów stoi na wysokim poziomie. Są czyste, wyraźne i odpowiednio głośne. Łączność spisuje się bardzo dobrze. Stale połączony zegarek, płacenie przez NFC, GPS w różnych sytuacjach… Pod względem szeroko rozumianej komunikacji i łączności, Flip4 ani razu mnie nie zawiódł, a trafił do mnie w bardzo intensywnym okresie. A tak, jest jeszcze czytnik linii papilarnych. We włączniku i działa dokładnie oraz błyskawicznie.
Czytaj też: Samsung Galaxy Z Fold4 – komórkowy kapitan Marvel TEST
Aparat pluje HDR-em, ale za to lubimy Samsunga
Samsung umie w HDR. To efekt najmocniej widoczny na zdjęciach robionych przez smartfony tej marki i to on stanowi o ich sile. Dzięki niemu zdjęcia są bardzo efektowne, nawet jeśli brakuje im nieco szczegółów. Szczególnie widać to w przypadku aparatu ultra-szerokokąnego. Gdzie tych szczegółów nie ma momentami zbyt dużo, głównie na bokach kadru, ale zdjęcia są tak kolorowe i kontrastowe, że cały czas cieszą oko.
Poprawę w aparacie głównym faktycznie widać. Zdjęcia są lepsze. Bardziej szczegółowe i wypadają lepiej w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Ogółem aparat jest naprawdę dobry. Nie jest to poziom flagowców, czy Galaxy S22 Ultra, ale w większości zastosowań radzi sobie bardzo sprawnie. Jedyne czego brakuje mi we Flipie4 to brak skutecznego zoomu. Cyfrowe przybliżenie na poziomie 4, czy 5-krotnym bardzo mocno obniża jakość zdjęć, bo przy 12 Mpix zwyczajnie nie ma już z czego zoomować.
Zdjęcia przykładowe:
Konstrukcja smartfonu bardzo szybko uczy z siebie korzystać. Nawet nie zauważycie kiedy zaczniecie odruchowo stawiać smartfon np. na jakiejś poręczy, żeby tylko zrobić lepsze i stabilne zdjęcie. Jeśli składana konstrukcja do czego się przydaje, to w pierwszej kolejności na pewno są to zdjęcia. W pół-złożonej pozycji Galaxy Z Flip4 jest też bardzo wdzięcznym obiektem zdjęć:
Akumulator był dużym problemem Galaxy Z Flip3. Co się zmieniło?
Jak już wiemy, zmieniła się pojemność. Niby niewiele, ale zawsze lepiej jest mieć 3700 mAh, niż 3300 mAh. Nieduża zmiana raczej nie zwiastuje rewolucji, ale wygląda na to, że poza zmianą ogniwa Samsung odrobił pracę domową w zakresie optymalizacji zużycia energii.
Galaxy Z Flip4 bez problemu pozwala na pełny dzień intensywnego użytkowania. A nawet trochę dłużej. Przy godzinie rozmów, 2-3 godzinach Internetu i komunikatorów, słuchaniu muzyki przez godzinę (Bluetooth), kilkunastoma zdjęciami, ze stale podpiętym zegarkiem i pełną synchronizacją czego tylko się da, zazwyczaj rano miałem jeszcze 15-20% energii. Oczywiście zdarzały się sytuacje, w których smartfon wymagał ładowania o godzinie 15-16, ale wtedy raczej byłem pozytywnie zaskoczony, że i tak tyle wytrzymał, bo szło to w parze z ekstremalnie intensywnym użytkowaniem.
Samsung przyśpieszył ładowanie Flipa4 do 25W, ale to nadal nie jest wynik, który pozwala gonić konkurencję. O ile tylko podłączymy kompatybilną ładowarkę, akumulator naładujemy do pełna w ciągu 75 minut. Dużo, ale to o pół godziny mniej niż w przypadku Flipa3, więc jakiś progres jest. W ciągu 30 minut doładujemy ogniwo od zera do 55%, a korzystając z bezprzewodowego ładowania, cały proces potrwa ok godziny i 45 minut.
Czytaj też: Test Huawei P50 Pocket. Znana konstrukcja, ale nowe wrażenia?
To może mały pojedynek? Galaxy Z Flip4 vs Huawei P50 Pocket
Pomijając oczywistą kwestię braku usług Google’a, pod kątem sprzętowym walka tych dwóch modeli jest wyrównana. Samsung jest bardziej zwartą konstrukcją. Sztywniejszy zawias, poruszający się z większym oporem zwiększa uczucie solidności. Dodatkowo zawias można zatrzymać niemal w dowolnym momencie, pozostawiając obudowę częściowo otwartą. W Huaweiu tego nie ma, a sam mechanizm porusza się lżej.
Galaxy Z Flip4 jest bardziej kompaktowym urządzeniem, choć grubszym. Ale po rozłożeniu nie robi aż takiego wrażenia jak P50 Pocket, który wówczas wydaje się wręcz ogromny.
Ekran to przewaga Samsunga. Tutaj co Samsung, to Samsung. Choć Huawei ma bardzo dobry wyświetlacz, to jednak nadal nieco słabszy. Za to P50 Pocket wygrywa w kwestii aparatu, który może nie dużo, ale jest wyraźnie lepszy.
Ekran zewnętrzny jest bardziej efektowny w Huaweiu, ale to Flip4 wygrywa funkcjonalnością. Oraz tym, że nie odblokowuje się sam w kieszeni i nie robi w niej zdjęć. To spora bolączka Pocketa.
Czas działania na pojedynczym ładowaniu jest bardzo zbliżony, ale Huawei ładuje się do pełna 20 minut szybciej, a półgodzinne ładowanie dostarcza nam ok 70% energii (55% w Samsungu), więc jest to wyraźna różnica.
Czytaj też: Test Oppo Find N – Samsung ma kogo naśladować czy Galaxy Z Fold3 może spać spokojnie?
Samsung Galaxy Z Flip4 to bardzo udany smartfon, ale to za rok już nie przejdzie
Z nowego Flipa korzystało mi się bardzo dobrze. To bardzo udany, solidny smartfon, które nie ma w zasadzie żadnych poważnych, czy dyskwalifikujących go wad. Jest dobrze wykonany, ma ładny ekran, jest wydajny, z solidnym aparatem, bardzo dobrze się sprawdza jako narzędzie komunikacji i bez problemu pozwala na cały dzień intensywnego użytkowania.
Na minus niezmieniona tendencja do grzania się obudowy, szczególnie podczas korzystania z Android Auto i szybkość ładowania akumulatora, która jest w zasadzie lata za konkurencja. Czepiać się można nadal widocznego miejsca zgięcia ekranu po jego rozłożeniu oraz tego, że wielozadaniowe funkcje interfejsu są dodane trochę na siłę. To, że ekran się składa to nie znaczy, że sprawdzą się na nim funkcje z Galaxy Folda. To nie ten rozmiar ekranu.
Rozpoczynając użytkowanie Galaxy Z Flip4 nie czułem w zadzie żadnej ekscytacji. Wiedziałem dokładnie czego się spodziewać i czekałem tylko na sprawdzenie, czy mankamenty poprzednika został poprawione. Myślę, że z podobnej przyczyny obecni posiadacze Flipa3 nie zdecydują się na wymianę go na nowszy model, bo niewiele zyskają. Ale jeśli ktoś go nie ma, to dzisiaj Samsung Galaxy Z Flip4 jest najlepszym, kompaktowym składanym smartfonem i nie ma konkurencji. A szkoda i oby szybko się pojawiła, bo bez niej Galaxy Z Flip5 będzie niemiłosiernie nudny.