Niniejszy artykuł powstał głównie w celu poinformowania Was o procesie reklamacyjnym w sieci Euro RTV AGD. Inspiracja? Życiowe doświadczenie i potrzeba sprzętu “na gwałt”, z którego miałem korzystać od początku września, a który po ponad dwóch tygodniach od odebrania z paczkomatu, siedział najpierw w serwisie sklepu, a następnie (obecnie ciągle znajduje się) w serwisie samego producenta, gdzie podlega naprawie.
Czytaj też: Nowe myśliwce dla Polski. Kupiliśmy dziesiątki koreańskich FA-50 za grube miliardy
Naprawie, której bardzo nie chciałem, ale do której zostałem w dużej mierze zmuszony, bo w innym wypadku musiałbym odstąpić od umowy, będąc zmuszonym do zadowolenia się zwrotem tylko części wydanej kwoty (tak przynajmniej poinformował mnie konsultant). Tyle kłopotów, oczekiwania z nadzieją na szybszą realizację sprawy i problemów z pracą oraz nauką tylko dlatego, że wybrałem Euro RTV AGD i… miałem pecha. Zacznijmy jednak od samego początku.
Dwa tygodnie stracone, a pewnie będzie tylko więcej. Oto moje zakupy w Euro RTV AGD w skrócie – pierwsze większe i z całą pewnością ostatnie
Zachęcony przyzwoitą przeceną laptopa w cenie obniżonej z poziomu ~5000 złotych, skusiłem się na zakup w Euro RTV AGD. Zakup miał miejsce 27 sierpnia, a odbiór z paczkomatu trzy dni później, więc szybkość realizacji zamówienia zdecydowanie była odpowiednia. Do zabezpieczenia paczki również nie mogę się przyczepić, ale prawdziwy horror zaczął się dopiero po otwarciu nie jej, a… laptopa.
Producent i dokładny model to kwestie drugorzędne, ale z drugiej strony to jeden z najpopularniejszych na rynku producentów i powszechnie uchodzący za “pewnego” – przynajmniej w mojej informacyjnej bańce. Miałem jednak tylko i wyłącznie pecha – to pewne i nie podlega dyskusji, a sam laptop zdecydowanie był fabrycznie nowy, na co wskazywał stan i opakowanie. Przypadkowe usterki i awarie się zdarzają, ale przez naturę tego konkretnego problemu mam szczere wątpliwości, czy aby na pewno producent dba o odpowiednie zweryfikowanie gotowego sprzętu przed pakowaniem.
Kiedy z kolei wspominam, że był to horror, to wcale w tej kwestii nie przesadzam, bo po włączeniu laptopa ten wydał z siebie tak potworny hałas, że o mało nie spadłem z krzesła, ciesząc się wcześniej spokojem środka nocy. Początkowo uznałem, że to problem ze sterownikami, a system audio po prostu ześwirował, więc z ciągłym piszczeniem w uszach (tak – hałas był do tego stopnia ogłuszający), ale już ze słuchawkami na głowie, zabrałem się do wstępnej konfiguracji i aktualizacji sprzętu.
Te finalnie nie poskutkowały, więc postanowiłem stłamsić wewnętrzną ciekawość sprawdzenia problemu na własną rękę i skorzystać z rękojmi, wierząc, że ta przyspieszy proces względem gwarancji. Oj – był to błąd i piszę te słowa 20.09, czyli 20 dni po zgłoszeniu rękojmi i idealnie tuż po 14 dniu, jak sprzęt trafił do sklepu. Przez ten czas infolinię i skrzynkę pocztową sklepu męczyłem zbyt często, jak na mój gust (aż sprawdziłem, czy moje drugie imię to nie Janusz), ale sprzętu potrzebowałem “na już”, więc chciałem się upewnić, czy aby serwis nie podejmie decyzji przed 14-dniowym wskazanym okresem.
Czytaj też: WLTP i EPA, czyli jak określa się zasięg elektrycznych samochodów
Oczywiście nie – decyzji doczekałem się w ostatni dzień, co było tylko dolaniem oliwy do ognia mojej nadszarpniętej i tak cierpliwości. Zwłaszcza że wtedy też dowiedziałem się o opcjach rozwiązania sprawy – albo odstąpienie od umowy i zwrot tylko części środków, albo naprawa, która w tym wypadku wydaje się jedynie mniejszym złem. Dlaczego bowiem miałbym tracić na tym, że dostałem fabrycznie wadliwy sprzęt i nawet nie miałem okazji z niego skorzystać?
Sam ciągle mam wątpliwości co do mojej decyzji, bo tego typu usterkę zaobserwowałem tylko raz w całym swoim amatorskim życiu-serwisanta, ale pozostaje mi tylko żyć nadzieją, że panowie w serwisie zadbają o mój spokój (na razie nie kwapią się nawet do odebrania telefonu). Ile z kolei będę musiał czekać? Nie wiem, ale mam bardzo złe przeczucia. Chociaż cała ta historia może brzmieć, jak wylewanie swoich żali na forum publicznym, to nie chciałbym zostać uznany za tego typu człowieka. Piszę te słowa głównie po to, aby przestrzec Was przed zakupami, jeśli bardzo zależy Wam na czasie.
Jak bowiem wyglądałoby to na Allegro? Już opowiadam. Zamówiony w poniedziałek laptop dotarłby do mnie w środę, zwróciłbym go w ten sam dzień z pewnością, że pieniądze wrócą mi na konto w tej samej wysokości i jeszcze tego samego wieczoru zamówiłbym dokładnie ten sam, aby dostać go przed weekendem. W efekcie sprawnego laptopa miałbym już w rękach idealnie na 1 września i nie musiałbym martwić się o proces zwrotu środków z pierwszego zakupu.
Czytaj też: Sekcja zasilania będzie tylko ważniejsza. Opisujemy budowę i rolę VRM
Kiedyś wydawało mi się to standardowym procesem w zakupach przez Internet, a dziś utwierdziłem się, że to Allegro stworzyło dla kupujących istną utopię… i to mi się podoba. Jeśli więc planujecie zakup sprzętu na ostatnią chwilę (np. prezent czy wyjazd) na pewno omijajcie RTV Euro AGD – szkoda Waszego czasu, nerwów i bądź, co bądź pieniędzy.