Zanim przejdziemy do najważniejszego, warto zaznaczyć, że wizja “homo-space” to wyłącznie spekulacje. Ten potencjalny nowy gatunek człowieka powstanie wyłącznie wtedy, jeśli staniemy się gatunkiem międzyplanetarnym i nie zapewnimy statkom i stacjom kosmicznym, a nawet koloniom na innych planetach, grawitacji zbliżonej do tej ziemskiej. W rzeczywistości bowiem nasz gatunek będzie ewoluował z pokolenia na pokolenie, jeśli na stałe zmienimy środowisko na takie, w którym siła grawitacji oddziałująca na nasze ciała, będzie nawet delikatnie mniejsza. Zajmie to tylko dłużej, niż w przypadku ciągłego obcowania w stanie nieważkości (zerowej grawitacji) i będzie mniej drastyczne w skutkach, o czym możemy przeczytać w m.in. artykule Gravity Hurts (So Good) NASA.
Ewolucja przy zerowej grawitacji, czyli tradycyjny schemat adaptacji do środowiska
Mówi się, że człowiek przystosuje się do każdego środowiska, ale mowa tutaj bardziej o środowisku jako tworze społecznym, a nie naturalnym, który właśnie nas interesuje. W jego przypadku nie dochodzi więc do adaptacji do innych norm i standardów, a niewidzianych gołym okiem sił, które oddziałują na nasze ciała w każdej chwili. Grawitacja jest tego świetnym przykładem. Ta siła sprawia, że jabłka spadają na Ziemię, a my nie odlatujemy w przestworza po podskoczeniu i choć w każdej chwili ma na nas wpływ, nie jest tematem, o którym myślimy na co dzień. Wystarczy jednak obejrzeć nagrania z Księżyca lub Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, aby przypomnieć sobie o niej i zobaczyć dokładny wpływ grawitacji na ludzi oraz sprzęty.
Czytaj też: Oto pierwszy robot, który zyskał poczucie humoru. Czy Erica będzie śmiać się z każdego kawału?
Na Księżycu siła ciężkości (również takim mianem określa się grawitację) wynosi 1,62 m/s, czyli sześć razy mniej, niż na Ziemi. W efekcie na ciała wywierane są znacznie mniejsze siły, a to niesie za sobą konsekwencje znacznie głębsze niż “uczucie spowolnienia czasu”. Sprawa ma się jeszcze gorzej na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, gdzie grawitacji… nie ma. Zupełnie. To sprawia, że tamtejsi astronauci mogą “latać”, nadając swoim ciałom nawet delikatne przyspieszenie (np. popychając się od ściany).
Z pozoru brzmi to nieinwazyjnie, ale co innego w tej kwestii mają do powiedzenia nasze ciała. Ciała, które przecież wyewoluowały na drodze nieustannego ulepszania w środowisku o określonej grawitacji. Wyglądamy tak, jak wyglądamy, nie dlatego, że “ktoś tak chciał”, a dlatego, że natura popchnęła nas w tę stronę, aby zapewnić nam wyższe szanse na przeżycie poprzez dostosowywanie się do danych warunków. Tak jak kiedyś te warunki obejmowały koczowniczy styl życia i nieustanne poruszanie się po terenie przy dostępie do zróżnicowanej diety, tak dziś są zupełnie inne, a ewolucja ciągle trwa, dostosowując się do nich małymi kroczkami.
Czytaj też: Wodór wprost z powietrza? Australia pokazała, jak na środku pustyni wyprodukować ekologiczne paliwo
Te zmiany są marginalne i niewidoczne na pierwszy rzut oka. Potwierdza to sam przykład ewolucji człowieka, która trwała nie dwa pokolenia, nie kilka ich tysięcy, a całe miliony, bo wedle szacunków trwała ona około 6 milionów lat. Sześć milionów! To okres trudny do wyobrażenia sobie, jako że nasze kalendarze datują nową erę na dopiero 2022 rok, więc wyobraźcie sobie, że ewolucja trwała ~3000 razy dłużej względem tego okresu. Jednoznacznie wskazuje to na bardzo niskie szanse na powstanie “nowego gatunku człowieka w środowisku zerowej grawitacji”, ale co byłoby, gdyby miało to jednak miejsce?
Ludzie niczym kosmici, czyli ewolucja przy zerowej grawitacji
Już ustaliliśmy, że brak grawitacji = brak dręczącej nas siły przyciągania, do której nasze ciała już się przyzwyczaiły. Odpowiednio więc reagują na środowisko zerowej grawitacji. Ta dotyka bezpośrednio nie tylko tkanki miękkie (mięśnie, narządy wewnętrzne, oczy), ale nawet szkielet oraz układ krążenia. Z racji braku wpływających na nie sił, organizm zaczyna się powoli degradować, jako że:
- nie potrzebuje już aż tak rozwiniętych mięśni i kości (zwłaszcza nóg) do funkcjonowania
- krew nie jest “ciągnięta w dół”, co zwiększa ciśnienie krwi w mózgu
- zwiększone ciśnienie doprowadzi do problemów z oczami
Zmiany są na tyle ogromne, że mechanizm ewolucji z całą pewnością zostanie aktywowany, a kolejne pokolenia byłyby coraz bardziej przystosowane do tego nowego środowiska. Przejawiłoby się to zdecydowanie mniej rozbudowanymi, ale za to wydłużonymi ciałami oraz zmianami w układzie krwionośnym i limfatycznym, jako że wszystkie płyny ustrojowe w naszych ciałach znacznie łatwiej by po nim wędrowały (organizmy potrzebowałyby więc ich mniejszej ilości.
Czytaj też: Rosyjskie groźby w kosmosie. Celem mają być nawet prywatne satelity
Ręce wprawdzie nie zmieniłyby się zbytnio, jako że nadal ludzie będą potrzebować sprawnych dłoni (palce i ramiona ulegną zapewne wydłużeniu), ale głowy już wręcz przeciwnie. Z racji zwiększonego ciśnienia w głowie, czaszki zapewne zwiększyłyby swoją grubość, a organizm wykształciłby mechanizmy, które nie doprowadzałyby do schorzeń (m.in. Alzheimera) w przypadku samego mózgu. Kwestie zmian w umyśle są oczywiście tajemnicą, ale i nasza świadomość zapewne różniłaby się po tak drastycznych zmianach organizmu.
Obecnie wiele nas dzieli od “gatunku homo-space”, który mógłby przypominać odwieczne wyobrażenie kosmitów, jako wysokich i szczupłych jegomościów o dziwnym kształcie masywnej czaszki. Prawdziwym problemem z realizacją takiego scenariusza może okazać się pozaziemski seks i same ciąże, a raczej to, jak poradziłby sobie płód w takim środowisku. Obecnie trwają nad tym badania.