Zacznijmy od… materiału wideo
Jeśli wolicie filmy niż teksty, zapraszamy do naszego materiału o Huawei Mate 50 Pro. A jeśli wolicie czytać niż oglądać, będzie nam miło jeśli klikniecie materiał, zostawicie pozytywną ocenę i subskrypcję kanału, na którym będzie pojawiać się coraz więcej treści.
Trochę historii, czyli dlaczego od Mate’a 50 Pro wymagamy tak dużo?
Mate 50 Pro wraca na rynek w taki sposób, do jakiego Huawei zdążył nas przyzwyczaić tą serią. Ma być naj- pod każdym możliwym względem. Tym bardziej, że producent nie ukrywa, że tak właśnie powinno być.
Mocarna specyfikacja i duże możliwości to jedno, ale Huawei przyzwyczaił nas swoimi smartfonami do czegoś więcej. Modele, które przewiną się w zdjęciach w tym tekście oraz które możecie zobaczyć na naszym materiale wideo, czyli Huawei Mate 10 Pro, Mate 20 Pro, Mate 40 Pro oraz P30 Pro to nie były tylko kolejne flagowce. Każdy z tych smartfonów, a zaznaczmy, że Mate 10 Pro debiutował w 2017 roku, dzisiaj jest w stanie zaspokoić wymagania dużej części użytkowników. Wkładam kartę SIM, korzystam i nie będę odczuwać, że używam smaratfonu, który dla wielu osób może wydawać się już wręcz zabytkiem.
Mate 40 Pro to z kolei smartfon, który ma już dwa lata, i jest to model, którego od momentu premiery używam najczęściej pomiędzy kolejnymi testowymi urządzeniami. Nie robię tego z przymusu, ale nie raz zdarzało mi się, że już chciałem skończyć test i wrócić do korzystania właśnie z niego.
Dlaczego o tym mówimy? Od modelu Mate 50 Pro wymaga tego samego. Że za rok, a nawet 3-4 lata będzie tak samo świeżym urządzeniem jak dzisiaj. Nawet pomimo tego, że będzie użytkowany intensywniej niż większość smartfonów. Nowszy model, większe możliwości, ale i czasy stale się zmieniają, powodując, że z urządzeń mobilnych korzystamy coraz więcej.
Huawei Mate 50 Pro ma nawiązania do znanych poprzedników i mocarną specyfikację
Mate 50 Pro kontynuuje to, czym od zawsze była seria Mate. Pamiętam bardzo dobrze, jak w 2018 roku podczas przedpremierowego pokazu modelu Mate 20 Pro jeden z przedstawicieli Huawei powiedział, że seria P to głównie aparat. Że to może być dosłownie kalkulator, który i tak będzie miał najlepszy aparat na rynku. Seria Mate to ma być prawdziwy pokaz siły marki i połączenie topowej specyfikacji z bardzo dobrym aparatem rodem z fotograficznej serii P oraz eleganckim wyglądem.
Obudowa, przynajmniej w moich oczach, wyraźnie nawiązuje do poprzednich smartfonów Huawei. Optycznie sprawia wrażenie nieco szerokiej, co było bardzo dużą zaletą takich modeli jak Mate 10 Pro i Mate 40 Pro. Wygląda to dobrze, a obudowa pewnie leży w dłoni. Oczywiście to kwestia indywidualnych upodobań, ale te nieco szersze obudowy mają swój urok.
Z tyłu króluje minimalizm. Choć wyspa aparatów jest duża, nie mamy wrażenia, że zajmuje za dużo miejsca. Nie pierwszy raz Huawei pokazuje, jak należ wkomponować aparaty w obudowę. Konstrukcja jest wodoszczelna, zgodnie z normą IP68, a pomarańczowy wariant kolorystyczny wytrzymuje zanurzenie w wodzie aż do 6 metrów. Dodatkowo w tej wersji tylny panel jest pokryty wegańską skórą. I jak to wygląda! W połączeniu ze złotymi elementami wygląda to naprawdę obłędnie i do głowy by mi nie przyszło, że tak będę się jarać smartfonem ze złotą obudową.
Wcięcie w ekranie mocno nawiązuje do modeli Mate 20 Pro oraz Mate 30 Pro. Zapytacie zapewne – dlaczego mamy tutaj to wcięcie? Przecież od tego raczej się odchodzi. Mate 50 Pro jest wyposażony w zaawansowany skaner 3D, który służy do rozpoznawania twarzy. To o wiele bardziej skuteczne zabezpieczenie, niż spotykane najczęściej odblokowanie na podstawie samego zdjęcia. Dzisiaj, żeby Wam nie skłamać, z takiego rozwiązania korzysta chyba tylko Apple w iPhone’ach (Face ID) oraz miały je również wcześniejsze modele Huawei. W tym wspomniany Mate 20 Pro. Sam skaner jest dosyć duży i to najlepsze rozwiązanie na wkomponowanie go w ekran. Do tego mamy drugie zabezpieczenie w postaci czytnika linii papilarnych umieszczonego pod powierzchnią wyświetlacza.
Sam wyświetlacz to panel OLED o przekątnej 6,74 cala, który wyświetla ponad miliard kolorów w rozdzielczości 1212 x 2616 pikseli przy 120 Hz odświeżaniu obrazu. Na ekranie mamy autorskie zabezpieczenie w postaci szkła Kunlun Glass. Wyświetlacz jest delikatnie zagięty na bokach. Nie tak mocno jak w modelu Mate 40 Pro, ale wystarczająco, aby sprawiać wrażenie, że obraz kończy się gdzieś za krawędzią obudowy. Ma to charakter wyłącznie wizualny i wizualnie zdecydowanie robi robotę.
Topowa specyfikacja to gwarancja tego, że Mate 50 Pro przez długi czas pozostanie sprawnie działającym smartfonem. Układ Qualcomm Snapdragon 8+ Gen 1, 8 GB pamięci RAM, 256 lub 512 GB pamięci wbudowanej, akumulator o pojemności 4700 mAh z obsługą szybkiego ładowania o mocy 66W i bezprzewodowego o mocy 50W – to wszystko, w połączeniu z interfejsem Emotion UI powoduje, że nie za rok, ale nawet za 3-4 lata to nadal będzie sprawnie działający smartfon. EMUI ma to do siebie, że wraz z kolejnymi aktualizacjami nadal działa płynnie i wygląda coraz efektowniej.
Doświadczenie, jakie mamy z wymienianymi starszymi modelami serii Mate oraz P udowadnia nam, że po latach te urządzenia nadal płynnie działają, wyglądają dobrze i nawet dzisiaj zaskakują jakością zdjęć. Te dwa modele to nadal rynkowa czołówka. No właśnie, aparat. Czegoś takiego jak w Mate 50 Pro jeszcze do tej pory nie widzieliśmy.
Mate 50 Pro ma aparat z płynnie zmieniającą się przysłoną
Zmienna przysłona aparatu w smartfonie nie jest nowością na rynku. Widzieliśmy już takie rozwiązania, ale jeszcze nigdy w tak zaawansowanej formie.
Aparat główny o rozdzielczości 50 Mpix to unikatowa konstrukcja, bo wyposażona w zmienną 10-stopniową (to musi paść) przysłonę w zakresie F/1.4 – F/4.0. To nie jest marketingowy bajer, to działa i ma wpływ na wygląd zdjęć. Co zobaczycie zaraz na przykładach. Co nam to daje? Spójrzmy tylko najpierw, o co w tym chodzi:
Przede wszystkim im szerzej otwarta przysłona, tym bardziej rozmyte jest tło. Więc przysłona przymyka się na podczas fotografowania w jasnym otoczeniu, dając nam bardzo ostry obraz np. szerszych widoków, a szeroko otwiera się przy zdjęciach z bliska oraz w trudnych warunkach oświetleniowych. To chyba jedna z najbardziej klasyczno-fotograficznych funkcji, jakie znalazły się w smartfonie.
Drugi aparat, o rozdzielczości 13 Mpix, ma ultraszerokokątny obiektyw. Jak bardzo szeroki? To pole widzenia o szerokości aż 120 stopni. To pozwala zrobić zdjęcie Warso Tower, najwyższego budynku w Unii Europejskiej, w poziomie, stojąc kilkadziesiąt metrów przed nim. Przyznaję bez bicia, że spodziewałem się, że aparat ultra-szerokokątny może odstawać jakością od pozostałej dwójki, ale nic z tych rzeczy.
Trzeci aparat o rozdzielczości 64 Mpix to peryskopowy teleobiektyw. Oferuje 3,5-krotne przybliżenie obrazu względem aparatu głównego, ale dzięki wysokiej rozdzielczości pozwala korzystać z 10-krotnego przybliżenia bez dużej utraty jakości zdjęcia. A w ekstremalnych przypadkach możemy cyfrowo powiększyć kadr nawet 100-krotnie. W połączeniu z bardzo dobrze działającą optyczną stabilizacją obraz (tutaj odsyłam na nagrania na początku materiału) daje to możliwości przybliżania, jakimi może pochwalić się niewiele innych smartfonów.
Huawei nazywa swój aparat XMAGE Ultra Aperture, gdzie XMAGE to nazwa nowego procesora przetwarzania obrazu. Wszystko, co musicie o nim wiedzieć to to, że gdzieś tam w środku siedzi bardzo mądry i wydajny układ scalony wspierany algorytmami sztucznej inteligencji, który w czasie rzeczywistym obrabia wykonywane przez nas zdjęcia. Efekty? Nie przesadzimy jeśli powiemy, że dzisiaj Mate 50 Pro ma prawdopodobnie najlepszy aparat, jaki znajdziecie w smartfonie.
Można powiedzieć – ale w dzień to każdy smartfon robi ładne zdjęcia. Proszę bardzo – zdjęcia nocne i znowu nieco historii. Modelem P30 Pro Huawei swego czasu zrobił na rynku rewolucję, bo pozwolił na robienie zdjęć z długim czasem naświetlania w dedykowanym trybie nocnym. Dzięki temu możecie w nawet całkowicie ciemnym otoczeniu zrobić zdjęcie, na którym wyraźnie będzie widać to, co znajduje się przed Wami. Mate 50 Pro przypomina, kto rządzi w tej kategorii. Połączenie stabilizacji obrazu, algorytmów sztucznej inteligencji i procesora przetwarzania obrazu pozwalają na wykonywanie zdjęć z 3-sekundowym czasem naświetlania (można i dłużej, albo też krócej) bez użycia statywu. Tego nie zrobicie nawet klasycznym aparatem fotograficznym. Tam schodzenie poniżej 1 sekundy bez statywu jest praktycznie niemożliwe.
Efekty? Zdjęcia są bardzo szczegółowe i mają bardzo dobre, ładnie nasycone kolory. Nie są ciepło-żółto-pomarańczowe, jak to często bywa w mobilnej fotografii nocnej. No i na koniec to, co lubimy najbardziej, czyli malowanie światłem. Tutaj przyda się już statyw, bo smartfon będzie musiał pozostać nieruchomo przez nawet kilkanaście sekund lub więcej. Chwila cierpliwości wynagrodzi nas bardzo ładnymi efektami.
Taki aparat ma jedną, dużą wadę. Chyba…
Mając tak dobry aparat w smartfonie będziecie robić więcej zdjęć i filmów niż innymi modelami. Skąd wiem? Z doświadczenia. Po pierwszych trzech dniach użytkowania w galerii Mate’a 50 Pro znalazło się ponad 300 zdjęć. Ogromna liczba ujęć w galerii, to standard dla smartfonów Huawei, których używam. To dla mnie wyznacznik dobrego aparatu. Zdarza mi się, że w testowych modelach, nawet po miesiącu użytkowania mam w galerii kilkadziesiąt zdjęć i muszę specjalnie iść dorobić kolejne. Przy dobrym aparacie te zdjęcia się zwyczajnie robi. W pamięci wymienianych tutaj modeli – Mate 10 Pro, Mate 20 Pro, Mate 40 Pro, czy P30 Pro, po kilku miesiącach galeria składała się z co najmniej 2-3 tysięcy zdjęć. I nie są to sytuacje na zasadzie – 20 ujęć jednego miejsca, bo może coś nie wyszło, więc zrobię na zapas. To są takie ilości naprawdę różnych zdjęć. W moim przypadku to definicja dobrego aparatu. Jeśli wiem, że zdjęcia nie są dobre, to wolę sięgnąć po klasyczny aparat. Mając pod ręką możliwości takie, jak daje Mate 50 Pro, zwyczajnie robicie nim zdjęcia. Nie da się inaczej.
Smartfon z HMS, czyli czy ciężko jest bez Google?
Na koniec zostawiliśmy odpowiedź na jedno bardzo ważne pytanie – czy trudno jest przesiąść się na smartfon z HMS, czyli bez dostępu do usług Google? To prostsze, niż może się wydawać. Przede wszystkim, już podczas pierwszej konfiguracji przenosimy ulubione aplikacje ze starego smartfonu, dzięki aplikacji Phone Clone. Facebook, Instagram, Twitter, gry, Tidal… co tylko chcecie. Ogrom aplikacji znajdziecie też w sklepie App Gallery. Aplikacje transportowe, użytkowe, nawigacje czy programy bankowe – wszystko tam jest. Jeśli chcecie korzystać z płatności zbliżeniowych, nie ma problemu, jest aplikacja Curve. To taki wirtualny portfel, do którego podpinamy karty płatnicze i możemy płacić zbliżeniowo telefonem. Dodatkowo co chwila pojawiają się w niej nowe promocje związane z różnego rodzaju cashbackami.
A co jeśli jednak koniecznie potrzebujemy rozwiązań Google’a? Jest na to rozwiązanie w postaci aplikacji Gspace. W skrócie, jest to emulator, który udaje, że nasz smartfon jest zupełnie innym modelem. Mate 50 Pro jest w niej najczęściej widoczny jako Mate 20 Pro. W taki sposób przedstawia się aplikacjom i… to działa. Co prawda i bez tego nie ma problemu z działaniem wspomnianych Messengera, Map Google, Twittera czy Instagrama. Teraz dodatkowo w pełni działa sklep Google Play, Chrome synchronizuje dane konta, działa Gmail, można normalnie zamówić przejazd w Uberze prosto w aplikacji, czy wynająć hulajnogę Dott.
Jeśli miałbym tak zupełnie szczerze wskazać, czy jest coś, czego Mate 50 Pro nie ma, albo na nim nie działa, to jest to Android Auto. Idę o zakład, że jest to tylko kwestia czasu.
Taki smartfon jak Huawei Mate 50 Pro to nie jest częsty widok
Stosunkowo rzadko na polskim rynku pojawiają się tak mocno wyposażone smartfony jak Mate 50 Pro. Producenci nie zawsze wprowadzają do nas swoje topowe produkty. Wiecie, jaki jest ich problem? Opisanie wszystkich funkcji zajmuje ogromny ilości tekstu. Dlatego słowem podsumowania.
Huawei Mate 50 Pro to bardzo dobry smartfon, świetnie wyposażony, z genialnym aparatem i w przedsprzedaży możecie go mieć w promocji. Decydując się na zakup do 30 października dostaniecie gwarancję wydłużoną o rok, darmowy pakiet 50 GB w usłudze Chmura Huawei przez trzy miesiące i słuchawki FreeBuds Pro 2 za złotówkę. Cena smartfonu to 5 999 zł, a wariantu pomarańczowego z 512 GB pamięci wbudowanej 6 499 zł.
Materiał powstał we współpracy z firmą Huawei.