Na renderach koncepcyjnych maszyna ma dość unikalny wygląd. Długi i cienki kadłub wieńczy górne skrzydło główne, a cienka para sterów wysokości przed skrzydłami wystaje z dolnej części kadłuba z przodu. System napędowy to w pełni wektorowa konstrukcja ciągu, wykorzystująca duże, przechylne, pięciołopatowe śmigła elektryczne.
Tylne dwa śmigła przechylają się w dół podczas operacji pionowego wznoszenia podczas gdy pozostałe przechylają się do góry. To dlatego, że są skonfigurowane jako popychacze w trybie rejsowym. Gdyby przechylały się w górę, tak jak inne, musiałyby odwrócić swoją rotację podczas przejścia do lotu rejsowego.
Przedstawiciele Plana Aero zakładają budowę prototypu demonstracyjnego w skali 1/2 do 2024 r. oraz w pełni certyfikowaną maszynę do produkcji do 2028 roku
Dzięki ostatniej rundzie finansowania Plana Aero dysponuje funduszami w wysokości około 10 mln dolarów. To powinno wystarczyć przynajmniej do zbudowania wersji testowej. Warto podkreślić, że większość konkurencji na rynku eVTOL planuje komercyjne wdrożenia i certyfikacje dużo wcześniej, bo już w 2024 roku.
Czytaj też: Scena rodem z filmu, czyli chińskie zrzuty zrobotyzowanych psów bojowych
Być może opóźnienie względem innych operatorów pozwoli startupowi przejść suchą nogą przez proces tworzenia, testowania i wdrażania pojazdu, bazując na doświadczeniach (oraz błędach) swoich poprzedników. Odbije się również na kosztach produkcji, które do niskich należeć nie będą.
Czas słodkich zapowiedzi dobiega końca. Teraz przychodzi czas na zakasanie rękawów i wywiązanie się ze stawianych obietnic. Czy zaledwie 40-osobowa załoga Plana Aero może stawać w szranki z bardziej doświadczonymi i większymi zespołami? Odpowiedź na to pytanie musi poczekać do pierwszych testów.