Internet w szkołach jest, ale jeszcze nie w klasach
Internet w ramach Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej (OSE) dociera już do większości szkół – informuje Dziennik Gazeta Prawna. To jednak dopiero mniejsza części sukcesu, bo Internet w szkołach jest. Szybki, bo mówimy o symetrycznej sieci 100/100 Mb/s. To jednak nie oznacza, że można z niego korzystać w trakcie zajęć, bo do sieci trzeba jeszcze podłączyć sale lekcyjne. A tych, jak informuje KPRM, według planów ma być aż 100 tysięcy.
Czytaj też: Wygląda na to, że właśnie poznaliśmy datę premiery serii Xiaomi 12T
Internet w szkole – wersja idealna
Szkoła jest już podłączona do szybkiego Internetu w ramach OSE. Po całej placówce jest rozprowadzona dzięki routerom Wi-Fi. Najkorzystniej powinna wypaść rozbudowana sieć mesh, dzięki czemu uczeń raz zalogowany do sieci może przechodzić z klasy do klasy z laptopem lub tabletem bez konieczności ponownego logowania do sieci. Tablet zastępuje mu ciężkie książki i ogranicza do minimum zwartość plecaka. Lekcje są prowadzone na nowoczesnej tablicy interaktywnej, która pozwala np. na przeprowadzanie krótkich testów wypełnianych na urządzeniach używanych przez uczniów, a wynik od razu jest widoczny na sprzęcie nauczyciela. Utopijna wizja.
Czytaj też: T-Mobile proponuje telewizory w ofercie Magenta Dom już od 999 zł. W sam raz na mundial
Internet w szkole – wariant foliarski
Szkoła jest podłączona do szybkiego Internetu w ramach OSE. To jedyny dostęp do sieci w całym budynku. Dzieci nie mają smartfonów. Jest zakaz ich użytkowania. Zresztą i tak na niewiele się zdadzą, bo w promieniu kilku kilometrów nie ma żadnej stacji bazowej sieci komórkowej, więc nie ma zasięgu, ale też nadajniki nie generują pola elektromagnetycznego, którego przecież trzeba się bać! Używane przez uczniów laptopy, ale i tablety są podłączone do Internetu kabelkiem. Wszystkie klasy są okablowane, bo przecież wtyczka musi być dostępna przy każdej ławce. Chora wizja, ale dla niektórych utopijnie piękna.
Czytaj też: Kupiłem miernik promieniowania elektromagnetycznego w Lidlu. Jest dokładnie tak jak myśleliśmy
Internet w szkole – wariant NASK i KPRM
Szkoła jest już podłączona do szybkiego Internetu w ramach OSE. Rusza kolejny etap inwestycji, który ma podłączyć do niego poszczególne klasy. NASK nadzorujący cały projekt zakłada, jak informuje Dziennik Gazeta Prawna, maksymalne wykorzystanie istniejącej wewnętrznej infrastruktury LAN. Tu rodzi się pytanie – kto upadł na głowę i dlaczego?
Jak informuje Piotr Mieczkowski z Fundacji Digital Poland, w 2016 rok NASK poparł zalecenia Fundacji, które zakładały zupełnie inny scenariusz.
Już w 2016 roku zakładano wykorzystanie sieci Wi-Fi. Na podstawie mapy propagacji fal radiowych miały zostać opracowane mapy z wyznaczonymi miejscami dla hot-spotów w szkołach. Dzięki temu, co miało być ostatnim etapem projektu, możliwe byłoby korzystanie w pełni z cyfrowych rozwiązań, czyli m.in. cyfrowych podręczników.
NASK chce jednak stawiać na sieć LAN. Może dlatego, że będzie to rozwiązanie tańsze? To zależy. Jeśli kable byłyby puszczone po szkole byle jak, choćby w listwach podłogowych czy przy suficie, może i tak. Wyobraźmy sobie jednak okablowanie całej szkoły i zrobienie tego np. w zabytkowym budynku. Jako swego czasu uczeń liceum znajdującego się w zabytkowym budynku mogę Wam powiedzieć, że w takich miejscach nawet załatanie cieknącego sufitu jest przedsięwzięciem niemal równym wyprawie dookoła świata.
Ciężko jest znaleźć rozsądne wytłumaczenie dla chęci korzystania z sieci LAN. Szczególnie w oparciu o istniejącą infrastrukturę, która zazwyczaj obejmuje głównie sekretariaty i sale do informatyki. A co z resztą klas? Jedyne, co przychodzi do głowy w tej sytuacji to to, że rządzący nie pierwszy raz boją się protestów malutkiej grupy antykomórkowej, która od miesięcy wysyła petycje wzywające do usunięcia sieci Wi-Fi ze szkół. Jeśli faktycznie to jest powodem, to serdecznie gratuluję, ale elektoratu z tej grupy nie będzie. A sama decyzja wykorzystania sieci LAN to wielki krok wstecz. Nie pierwszy i możliwe, że nie ostatni.