Renault Clio to bardzo ładne auto!
Dzisiaj wszystkie samochody rosną z każdą kolejną generacją. Czasami rosną tak bardzo, że średnio przypominają swoich poprzedników. Miło mi poinformować, że Renault nie podąża za tą modą, przynajmniej w przypadku Clio. Nasz hatchback ma 4,05m długości, 1,79 m szerokości (1,99 m z rozłożonymi lusterkami) i 1,44 m wysokości. Wymiary idealne do miasta – zmieścicie się wszędzie, ale nie będziecie mieć wrażenia, że siedzicie w konserwie.
Clio już od 3. generacji wyglądał apetycznie, ale piąta jest zdecydowanie najładniejsza. Odpowiadają za to przede wszystkim przednie światła w charakterystycznym dla marki układzie w kształcie litery C, delikatnie wkomponowany grill, czy boczne listwy. Chociaż z przodu dzieje się sporo, Clio nie jest autem przeprojektowanym.
Zwraca uwagę i wywołuje uśmiech, a nie śmiech. Opinie osób z którymi rozmawiałam były spójne – powierzchowność tego autka zdecydowanie się ludziom podoba. Nie jest to nowość, ten model zawsze zbierał cięgi za marną jakość wykonania wnętrza. Jak to wygląda w 5. generacji? O tym opowie Wam Arek.
Czytaj też: Toyota Aygo X – śmiałam się z niej przed testem. Po teście nie chciałam wysiadać
Schludne i funkcjonalne wnętrze
Obecna wersja Renault Clio jest nie tylko bardzo ładna z zewnątrz, ale też zupełnie niczego nie brakuje jej w środku. Wnętrze jest proste, bez żadnych udziwnień. Dominuje tu co prawda plastik, ale raz, że bardzo dobrej jakości, dwa bez piano black. A to nie jedyne auto Renault, w którym unika się tego materiału i niezmiennie czapki z głów. Dodatkowo mamy tutaj… gumę? Winyl? Taki gumowaty, pleciony materiał na desce rozdzielczej, który robi bardzo pozytywne wrażenie i ładnie przełamuje plastiki oraz nieco skóry na drzwiach.
Użyte materiały mają przełożenie na wygłuszenie, które jest przeciętne. Powyżej 120 km/h we wnętrzu jest już wyraźnie głośno.
Na środku mamy duży, pionowy ekran. Pod nim fizyczne przyciski odpowiadające za różne funkcje oraz pokrętła klimatyzacji. Dalej znajdziemy dwa porty USB-A, gniazdo AUX i zapalniczki. W testowanym wariancie znalazło się też miejsce dla ładowarki indukcyjnej. Tradycyjnie dla Renault, wystający pilot do sterowania multimediami znajduje się po prawej strony kierownicy.
Dźwignia zmiany biegów jest nieco uniesiona. Trochę może to wzbudzać skojarzenia z autami dostawczymi, ale dzięki temu łatwiej do niej sięgnąć. Przesuwając się wzdłuż tunelu środkowego, trafimy na zagłębienie dedykowane dla kluczyka. Świetne rozwiązanie! Pochwalić trzeba też ciasne uchwyty na napoje. Ciasne, bo szczelnie obejmują nawet mniejsze puszki z napojami, ale bez problemu mieszczą też butelki czy puszki o pojemności 0,5l. Często uchwyty są zbyt luźne i mniejsze puszki lubią się w nich przesuwać. Mała rzecz, ale bardzo komfortowa. Uchwyty można zasłonić przesuwanym zamknięciem.
Podłokietnik jest nieduży, więc ciężko z niego korzystać w dwie osoby. Ale jest, a to w tej półce cenowej nie jest takie oczywiste.
Fotele są miękkie, ale ładnie wyprofilowane i bardzo wygodne. Można je dosyć nisko opuścić, co daje nam wręcz sportową pozycję siedzenia prawie że na podłodze, ale to też nie każdemu może przypaść do gustu i coś czuję, że nie każdy będzie z tego korzystać. Do dyspozycji mamy tylko ręczną regulację i tu ponownie – cena. Ale za to znalazło się miejsce dla podgrzewania foteli.
Ilość miejsca z tyłu zależy od… miejsca z przodu. O ile przednie fotele nie są przesadnie odsunięte, na przestrzeń na tylnej kanapie nikt do ok 185 cm wzrostu nie powinien narzekać. Kanapa jest wygodna, szeroka i dłuższa trasa w cztery osoby nie powinna być dla nikogo męcząca. Z tyłu nie mamy żadnych dodatków w postaci nawiewów klimatyzacji, czy portów USB. Nie ma też rozkładanego podłokietnika.
Cztery osoby, ale oczywiście bez bagażu. Wariant z LPG ma bagażnik o pojemności 391 litrów i nawet w dwie osoby ciężko się tutaj spakować na jakąś większą wycieczkę. Ale do miasta, na średniej wielkości zakupy, w zupełności to wystarcza.
Czytaj też: Test Ford Tourneo Connect – duże, praktyczne auto może być ładne i nowoczesne
Renault ma świetny system multimedialny!
W Clio znajdziemy dokładnie tan sam interfejs, co w m.in. o wiele droższej Arkanie. Działa on tak samo szybko i jest tak samo funkcjonalny i intuicyjny.
Wszystkie opcje są ładnie przedstawione w formie graficznej. Wszystko jest bardzo dopracowane, w czym pomaga też spora rozdzielczość ekranu. Duży plus należy się za możliwość szybkiego przełączania się między funkcjami. Jeśli np. korzystamy z nawigacji czy Android Auto (przewodowo), to zawsze u góry ekranu mamy skrót, który nas do niej przeniesienia. Więc jeśli szukamy czegoś w ustawieniach, to po wykonaniu danej czynności jednym dotknięciem ekranu wracam do Mapy, czy Tidala.
Testowany wariant miał też drugi ekran, dostępny dla kierowcy. Tu mamy różne dodatkowe informacje dotyczące statystyk jazdy oraz proste podpowiedzi nawigacji, również z Map Google podczas korzystania z Android Auto. Do dyspozycji mamy różne widoki, które można uzależnić od aktualnego trybu jazdy, albo zwyczajnie wybrać ten, który nam najbardziej odpowiada.
Dla nieco mniej doświadczonych kierowców nieco problematyczny może być fakt, że obrotomierz jest widoczny tylko w widoku sportowym. Ale w każdym z nich na ekranie jest wyświetlana podpowiedź, sugerująca konieczność zmiany biegu na wyższy.
Pochwalić trzeba też, dostępny w testowanym wariancie, zestaw kamer 360. To pełne 360 stopni, bez doczytywania widoku w trakcie jazdy. Możemy zobaczyć widok z kamery z przodu, z tyłu oraz na lusterkach i dowolnie się między nimi przełączać. Na minus jest przeciętna jakość obrazu, ale przyznaję, że tak działającego i tak wyposażonego zestawu kamer nie spodziewałem się w aucie z tej półki cenowej.
Nagłośnienie jest przyzwoite. Na ogół. Tym, co nie zmienia się w Clio od lat i przywiodło nam na myśl naszą prywatną Renię 3. generacji, jest… trzask. Jeśli utwór ma za dużo niskiego basu, przesadzimy z głośnością lub ustawieniami equalizera, usłyszymy trzeszczenie obudowy głośników, a drzwi zaczną wibrować.
Czytaj też: Test Honda HR-V – wygodna, oszczędna, dobrze wyceniona
Wrażenia z jazdy. Czy Clio z LPG zamula?
Clio w konfiguracji benzyna/gaz zostało wyposażone w 3-cylindrowy silnik o pojemności 1 litra uzupełniony o turbinę. Maksymalna moc to 100 KM przy 170 Nm momentu obrotowego osiąganego w zakresie 2000-3750 obr./min. Rozpędzenie się 0-100 km/h zajmuje mu katalogowo 11,8 s, nie są to więc osiągi nadzwyczajne. Czy jednak oznaczają całkowity brak frajdy z jazdy? Otóż wcale nie. Clio jest autem zaskakująco stabilnym i ładnie trzyma się drogi. Zostało wyposażone w lekki układ kierowniczy, który w połączeniu ze świetnie zestrojoną skrzynią biegów sprawia, że prowadzenie go jest banalnie proste i pozwala na czerpanie prawdziwej przyjemności z jazdy. Uprzedzając pytania – nie, nie ma dostępnej wersji z gazem i automatyczną skrzynią biegów.
Większość użytkowników aut z instalacją LPG powie Wam, że wraz z uruchomieniem LPG tracą na dynamice, jednak mogę Was zapewnić, że nie ma to zastosowania w przypadku naszego francuskiego hatchbacka. Tak naprawdę jedynie wskaźniki przy zegarach pozwolą Wam na zorientowanie się, z jakiego typu paliwa w danym momencie korzystacie. Nawet moment przełączenia się auta na gaz nie jest uciążliwy. Jasne, czuć delikatne szarpnięcie, ale jest to rzecz całkowicie pomijalna.
Jedyną rzeczą, która momentami uprzykrzała mi życie, jest system Start/Stop. Działa to tak samo jak w tysiącach innych samochodów – kiedy zatrzymujecie się np. na światłach, silnik gaśnie, a po naciśnięciu sprzęgła uruchamia się i można jechać dalej. W teorii jest to przydatna rzecz, ale muszę przyznać, że w Renault Clio sprawdza się średnio. Jeśli sytuacja wymaga od Was natychmiastowej reakcji, wciśniecie sprzęgło i natychmiast po wrzuceniu jedynki zaczniecie je zwalniać… system dopiero budzi się do życia i zdajecie sobie sprawę, że wykonaliście całą „procedurę” ruszania na zgaszonym silniku. Do tego, ponieważ puściliście sprzęgło, a macie wrzucony bieg, samochód po prostu całkowicie gaśnie. W dniu odebrania auta taka historia przydarzyła mi się dwa razy. Cóż, co nagle to po diable. Zalecam spokojne ruszanie, a jeśli Wam się śpieszy, system można dezaktywować jednym przyciskiem. W przeciwnym wypadku można najeść się trochę wstydu.
Czytaj też: Test Mini Cooper SE. Dwa razy modnie, bo to elektryczne Mini
Spalanie, czyli na ile Renault Clio w gazie pozwoli zaoszczędzić?
Skoro poruszyliśmy temat silnika, przydałoby się pogadać o spalaniu. Producent chwali się, że dzięki instalacji LPG Clio jest bardziej EKO-friendly, ale bądźmy szczerzy – tutaj chodzi o pieniądze. W trakcie testu ceny gazu wahały w okolicach 3,10 zł/l, natomiast benzyny – ok. 6,60 zł/l, wiadomo jednak, że auto „zje” więcej gazu, niż benzyny na tym samym dystansie. Sprawdźmy więc, jak to wygląda w praktyce.
Zacznijmy od miasta. Od razu zastrzegam, że okoliczności pomiaru faworyzowały jazdę na benzynie. Teoretycznie miało być pięknie – pomiar na tej samej trasie, o podobnej porze, niezbyt zakorkowane miasto. W przypadku benzyny się udało, ale kiedy wyruszyłam, aby sprawdzić zużycie LPG, wpadłam w dwa potężne korki, więc auto potrzebowało znacznie więcej gazu. Niestety nie miałam możliwości powtórzenia całej procedury, ale nie uważam tego za konieczne, bowiem nawet w niesprzyjających warunkach gaz okazał się znacznie tańszą opcją. Podczas przejażdżki na benzynie Clio zużyło 6,1 l/100 km, natomiast przy znacznie cięższym ruchu i włączonym gazie, zużyło go 9,3 l/100 km. Przeliczając to na złotówki – przejechanie 100 km na benzynie kosztowałoby mnie 40,26 zł, a na gazie – 29,14 zł. Niezła różnica, prawa?
Na ekspresówce sytuacja wygląda podobnie – przy tempomacie ustawionym na 120 km/h Clio zużywało 5,8 l benzyny na 100 km, a w przypadku gazu – 7,5 l/100 km. Daje to odpowiednio 38,28 zł vs. 22,63 zł/100 km. Jeśli akurat skończy Wam się gaz, a poruszacie się po drogach krajowych i nie przekraczacie 90 km/h, i tak nie będziecie płakać na stacjach benzynowych – Clio spala w takich warunkach 4,9 l/100 km. Przejechaliśmy tym samochodem 505 km z czego 300 to trasy szybkiego ruchu, ok 50 km to drogi krajowe, a reszta to miasto. Chociaż nie próbowaliśmy nim jeździć specjalnie ekonomicznie, w momencie zwracania go do parku prasowego pozostało ok 60% benzyny i końcówka gazu. Według wskazań auta można było zrobić na tym jeszcze ponad 300 km. Biorąc pod uwagę to, że oba zbiorniki są niewielkie (39l – benzyna, 32 l – LPG), Clio naprawdę uszczęśliwi Wasze portfele.
W kwestii praktycznej dodajmy, że auto wyświetla zużycie dla aktualnie wybranego paliwa. W przypadku benzyny jest to zużycie średnie i aktualne, chwilowe. Dla gazu jest to tylko wartość średnia, bez chwilowej. Tankowanie? Obok siebie mamy dwa wlewy pod jedną klapką (wybaczcie, kompletnie wyleciało nam zrobienie zdjęcia). Poziom zbiornika gazu jest sygnalizowany tylko diodami wokół przełącznika.
Czytaj też: Test KIA EV6 Plus – piękna i oszczędna. A to dopiero początek listy zalet
Cena vs wyposażenie
Ponieważ testowaliśmy Clio z instalacją gazową, skupimy się na cenach tej konkretnej konfiguracji. Sprawa nie jest skomplikowana, bo mamy do wyboru dwie linie wyposażenia: Equilibre za 71 900 zł, oraz Techno za 81 900 zł. Testowany przez nas egzemplarz był tą bogatszą wersją, uzupełnioną dodatkowo o kilka pakietów. Całość wyposażenia z pominięciem kwestii lakieru to wydatek ok 87 700 zł. Nie będę wymieniać wszystkich elementów wyposażenia, ale mogę Was zapewnić, że jest to co najmniej uczciwa cena.
Wszystkie fajne zabawki, o których wspominał Arek, pełen pakiet bezpieczeństwa, który został w testach Euro NCAP oceniony na 5 gwiazdek, do tego niskie koszty użytkowania, całość zapakowana w zgrabne ciałko za niecałe 90 000 zł. Jeśli rozglądacie się za autem z segmentu B, a nie widzi Wam się wydawania ciężkich pieniędzy na hybrydę, Clio jest autem, które powinniście obejrzeć w pierwszej kolejności!
Czytaj też: Test Volkswagen ID.5 – elektryczny plan Volkswagena
Renault Clio to bardzo dobre auto na obecne, bardzo trudne czasy
Oszczędne w eksploatacji, solidnie wyposażone, za stosunkowo niewielkie pieniądze. Renault Clio to dzisiaj jedno z najbardziej opłacalnych, nowych aut, jakim możecie wyjechać z salonu. Fabryczna instalacja LPG pozwala sporo zaoszczędzić względem benzyny. Nawet jeśli ceny gazu będą nadal rosły, to cały czas mocno się opłaca. Nie zmienia tego wyższe zużycie.
Wady? Przy tej cenie ciężko jest się czepiać jakichkolwiek braków wyposażenia, czy czasem trzeszczących głośników. Co najwyżej lakier mógłby być nieco lepszej jakości, bo bardzo trudno jest go domyć. Dawno już nie mieliśmy takich trudności z myciem auta do zdjęć. Chyba od czasu SsangYonga Tivoli. Poza tym Renault Clio 5. generacji to bardzo ładne auto, o dynamice wręcz przerastającej skromne oczekiwania. Co tu dużo mówić, polecamy zdecydowanie!