Warto jednak podkreślić, że w związku ze zmianami trudno nadal nazywać ten pojazd elektrycznym. Trafniejszym określeniem byłoby raczej hybrydowy. Autor pomysłu podłączył bowiem zasilany benzyną generator do sterownika. Silnik użyty w roli tego generatora jest małą, jednocylindrową jednostką o pojemności 400 cm3, która wytwarza około 13 koni mechanicznych.
Czytaj też: Auto elektryczne doładowane w 10 minut? Taki akumulator testują już Amerykanie
Kiedy przyszła pora na próby w terenie, kierowca i jego samochód ruszyli w długą trasę. Jak się później okazało, silnik pracował praktycznie bez przerwy przez cały tydzień i był w stanie pokonać dystans ponad 2500 kilometrów bez zatrzymywania się w celu ładowania. Silnik działał nawet na parkingach hoteli, w których sypiał kierowca i był przy tym dość głośny. Oznacza to, że choć nigdy nie pobierał energii “z gniazdka”, to tak naprawdę ładował się przez całą podróż.
Tesla dzięki modyfikacjom przejechała na jednym ładowaniu ponad 2500 kilometrów
Jednocześnie silnik pełniący rolę generatora był stosunkowo mały, przez co nie był w stanie dostarczyć wystarczającej ilości energii elektrycznej, aby Tesla mogła utrzymać wyższe prędkości bez utraty stanu naładowania. W efekcie stosunkowo częste okazywało się zatrzymywanie i ładowanie auta na poboczu. Zdarzyło się nawet, że kierowca został zatrzymany przez policję za zbyt wolną jazdę. Youtuber nie jest w pełni zadowolony z przebiegu eksperymentu, ale przekonuje, że ma w planach usprawnioną wersję swojej konstrukcji, która powinna sprawdzić się lepiej od pierwowzoru.
Czytaj też: Wyjątkowa stal do druku 3D z MIT może odmienić produkcję samochodów Tesli
Oczywiście pojawia się kwestia tego, o czym niektórzy mogli zapomnieć: samochody elektryczne mają być z założenia wolne od spalin, jednak prowadzi to do szeregu problemów – z ograniczonym zasięgiem jazdy na czele. Z tego względu wprowadzanie modyfikacji, które wykorzystują spalanie paliw kopalnych wydaje mijać się z celem, choć sam eksperyment był całkiem interesujący.