Dzięki kampanii na Indiegogo elektryczny rower Revenant jest tańszy od konkurencji, ale jego zakup wiąże się z ryzykiem
Elektryczny rower Revenant to jeden z tych modeli, obok których trudno przejść obojętnie. Zwłaszcza ze względu na jego stosunkowo niską cenę, w której nabywcy otrzymają pełne zawieszenie, ramę z włókna węglowego i opcję dodatku ABS na przednie koło w formie mechanizmu Blubrake za dodatkowe 300 dolarów. Ten dodatek odpowiada jednak wyłącznie za utrzymanie w ruchu przedniego koła, podczas gdy to tylne może nadal wpadać w poślizg, kiedy rowerzysta wciśnie dźwignię hydraulicznych hamulców Shimano Diore z 180-mm tarczami zbyt mocno na nieodpowiedniej nawierzchni.
Czytaj też: Patrzysz na niego i aż chcesz się przejechać. Elektryczny rower Roadmachine 01 AMP X kosztuje krocie
Same hamulce są więc potężne, ale jest ku temu prozaiczny powód – Revenant to potężny e-bike. Wykorzystuje 4-kilogramowy silnik Bafang zamontowany w piaście, który generuje do 1000 watów mocy i 85 Nm momentu obrotowego. Jego zasileniem zajmuje się wyjmowany akumulator Samsunga, który cechuje się pojemnością rzędu 840 Wh i zasięgiem na poziomie 85 km po sześciu godzinach ładowania do 100%. Tak potężny silnik rozpędza 24-kilogramowego Revenanta do około 56 km/h.
Czytaj też: Solidny, wydajny, a do tego użyteczny. Elektryczny rower Core Extreme 3.0 firmy iGo ma wjechać wszędzie
Ten duet dostępny w wersji z czujnikiem kadencji lub momentu obrotowego, rzuca wyzwanie dziewięciobiegowemu systemowi Shimano Alivio oraz niesprecyzowanym obręczom z 27,5-calowymi oponami Kenda o szerokości 2,8 cala z przodu i 3 cali z tyłu. Niższa cena tego elektrycznego roweru odbiła się na pełnej amortyzacji, którą obejmuje tylny amortyzator powietrzny X-Fusion O2 i wykonany na zamówienie widelec. Oba wygładzają nierówności swoim 140-mm skokiem.
Czytaj też: W sam raz do miasta. Niu pokazało rower elektryczny z dwoma wyjmowanymi akumulatorami
Wspomniana przystępna cena jest związana z faktem, że firma Nireeka oferuje model Revenant dopiero w kampanii na Indiegogo, a więc wielkiej “społecznościowej zrzutce” na samo rozpoczęcie produkcji. W praktyce więc wydanie teraz 10713 złotych zapewni wam nie tyle sam rower, ile obietnice jego wyprodukowania i finalnie dostarczenia w lutym 2023 roku. Oczywiście z zabezpieczeniem samych funduszy, bo finalnie najgorsze, co może się zdarzyć w takich zbiórkach, to niedotrzymanie obietnic przez producenta i stworzenie sprzętu niższej jakości.