Nie, ludzkość nie generuje “dobrych emisji”. Część z nich osłabia jednak globalne ocieplenie i osoby decyzyjne muszą mieć to na uwadze
W dążeniu do “nowego, lepszego świata” na Ziemi, w którym nie musimy bać się o jakość tego, co wdychamy, wszyscy są jednogłośni – musimy zmniejszyć ilość emisji. To rzeczywiście ma sens i najnowsze odkrycie tego nie zmienia (zwłaszcza na tle około 7 mln zgonów każdego roku wywołanych zanieczyszczeniem powietrza), ale do tematu najwyraźniej należy podejść rozważnie. Wszystko przez to, że np. emitowany do atmosfery siarczan z kominów przemysłowych jest w stanie dokonać dokładnie tego samego, co kryształki soli morskiej z oceanów – dać życie chmurom.
Czytaj też: Nowa nadzieja dla polskich rafinerii. Innowacyjna sonda uchroni maszyny przed najgorszym
Tego typu cząsteczki określa się mianem aerozoli, które są w stanie pozwolić wilgoci w atmosferze skondensować się w chmury. To sprawia, że chmury powstają częściej, są większe i pozostają na niebie dłużej, a jako że odbijają światło słoneczne od Ziemi, znacząco ją również ochładzają i maskują część efektu spowodowanego przez gazy cieplarniane. Czyżby więc ludzkość musiała skupić się na emitowaniu aerozoli? Niekoniecznie, bo w tym procesie uwalniany jest też najczęściej dwutlenek węgla.
Czytaj też: Ogniwa perowskitowe to wciąż trudny orzech do zgryzienia, więc w projektowaniu wyręczą nas maszyny
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że aerozole nie utrzymują się długo w atmosferze, więc ich efekt chłodzący jest raczej krótkotrwały. Tego samego nie można powiedzieć o dwutlenku węgla, który utrzymuje się przez wieki i przez cały ten czas ogrzewa planetę. Innymi słowy, dążąc do ograniczenia emisji, należy brać pod uwagę emisję CO2 oraz aerozoli, co wydaje się trudnym zadaniem, ale w wielu przypadkach oba te cele można osiągnąć poprzez wyeliminowanie ich wspólnej przyczyny: paliw kopalnych.