Huawei porzuca Europę. Biznesowo rozumiem, ale jako konsument mam z tym problem

Huawei nie widzi dalszego sensu pozostawać na europejskim rynku telekomunikacyjnym. Presja na poszczególne państwa ze strony Stanów Zjednoczonych okazała się zbyt silna. Firma prawdopodobnie pozostanie obecna tylko w trzech krajach.
Huawei porzuca Europę. Biznesowo rozumiem, ale jako konsument mam z tym problem

Zacznijmy od tego, że jest Huawei i jest… Huawei

Dla lepszego zrozumienia poniższego materiału zacznijmy od wyjaśnienia, o którego Huaweia chodzi. Chiński gigant ma w swojej strukturze różne działy. Z czego dwa najważniejsze to ten zajmujący się telekomunikacją oraz część konsumencka. To ta druga odpowiada za smartfony, laptopy, słuchawki, zegarki… i ta, na razie ma się nieźle. Choć biznes smartfonowy w Europie niemal całkowicie umarł, firma nadal bardzo dobrze radzi sobie z szeroko pojętą elektroniką konsumencką i nic nie wskazuje na to, aby miała zamiar zniknąć z rynku.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja na rynku telekomunikacyjnym. Gdzie, choć Huawei jest bardzo poważnym graczem, to strach przed Stanami Zjednoczonymi wygrywa z jakością i cenami sprzętu sieciowego.

Czytaj też: Komisja Europejska stawia na 5G. Skorzystasz nawet w samolocie

Na potwierdzenie powyższego dodajmy, że dział konsumencki Huawei nigdzie się nie wybiera:

Huawei nie zamierza opuszczać polskiego rynku. Konsumenci pozostają w centrum wszystkich naszych działań. Podtrzymujemy nasze zobowiązanie do wprowadzania inteligentnych innowacji zapewniających lepsze doświadczenia, a także dostarczania wysokiej jakości produktów i usług posprzedażowych dla konsumentów z całej Polsce. – napisał w oświadczeniu Huawei CBG Polska.

Dalsze trwanie w Europie nie ma sensu dla Huawei

Sprawę opisuje portal Politico, powołując się na rozmowy z ponad 20 byłymi i obecnymi pracownikami firmy.

Na początku był… konflikt. Na linii Huawei – Stany Zjednoczone, który rozpoczął się w momencie zatrzymania Meng Wanzhou, dyrektorki finansowej Huawei i córki założyciela firmy, która w 2018 roku została zatrzymana na lotnisku w Kanadzie pod zarzutem spisku w celu popełnienia oszustwa bankowego przelewowego. Wanzhou w obliczu ekstradycji do Stanów Zjednoczonych wróciła do Chin w 2021 roku i zaczęła piąć się w hierarchii firmy.

Później przyszły duże problemy w Europie, które w zasadzie swój nieco symboliczny początek miały w Polsce. W 2019 roku pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin zatrzymany został były oficer ABW i wysoko postawiony dyrektor Huawei. Sprawa mocnym echem odbiła się w mediach, niektórzy do dzisiaj opierają na niej swoją karierę, a kiedy dowody w tej sprawie ujrzały światło dzienne, można by długo dyskutować, czy za szpiegostwo przypadkiem nie zostały uznane działania PR-owe dość powszechne na rynku. Może momentami wątpliwe moralnie, ale mimo wszystko PR-owe, będące dosyć powszechną praktyką. Koniec końców sprawa ucichła. Były oficer ABW szybko został zwolniony za kaucją, a były już dyrektor Huawei był przez 20 miesięcy przetrzymywany w areszcie bez postawionych zarzutów.

Po tym wydarzeniu pojawiły się coraz większe naciski Stanów Zjednoczonych. Z jednej strony były blokady handlowe na konsumencką część firmy, z drugiej naciski polityczne na kraje Europejskie, aby pod pretekstem możliwego szpiegowania, blokować Huawei przy budowie sieci komórkowych, na czele z siecią 5G. Czas mija, a Stany Zjednoczone nadal nie ujawniły żadnych dowodów w tej sprawie. To jednak nie przeszkodziło w tym, aby za czasów Donalda Trumpa pojawiały się szantaże dotyczące odcięcia m.in. Brukseli od danych wywiadowczych, jeśli Huawei nie zastanie zablokowany.

O tym, że jest to sprawa czysto polityczna, może świadczyć fakt, że podczas wizyty Donalda Trumpa podpisane zostało przez premiera Morawieckiego porozumienia, na mocy którego Polska deklarowała blokowanie Huawei przy budowie sieci komórkowych. Po przegranych wyborach, pomimo kontynuowania antychińskiej polityki przez Joe Bidena, Polska do dzisiaj nie wprowadziła żadnych przepisów w tej sprawie. Do czasu wybuchu wojny na Ukrainie Stany Zjednoczone przestały być naszym przyjacielem, w oczach naszego rządu, więc i sprawa Huawei przestała być istotna.

Premier Morawiecki napisał też artykuł na łamach Daily Telegraph, brzmiący jak dyktowany przez urzędników Donalda Trumpa.

Dzisiaj Huawei ma sojusznika tylko w trzech krajach, które nadal chcą korzystać z usług firmy. Węgry i Hiszpanie widzą w tym biznes. Huawei inwestuje w tych krajach, zostawia duże pieniądze, więc tamtejsze rządy nie widzą powodu, aby kończyć współpracę z firmę. Trzeci kraj to Niemcy i co ciekawe, Niemcy były jednym z pierwszych krajów naciskanych przez Stany Zjednoczone. Amerykanie mieli nawet swego czasu przedstawić Niemcom bardzo poważne dowody w sprawie Huawei. Okazały się one na tyle poważne, że jak Huawei działał za naszą zachodnią granicą, tak działa nadal.

Huawei traci ważnych pracowników w Europie na własne życzenie. Firma wywiesiła białą flagę

Od pewnego czasu z Huawei żegnają się kolejni, ważni pracownicy odpowiedzialni za komunikację marki. Stéphane Curtelin, dyrektor ds. marketingu i komunikacji Huawei we Francji odszedł ze stanowiska we wrześniu. W październiku zrezygnował Paul Harrison, dyrektor ds. komunikacji, który do chińskiej firmy przeniósł się w 2019 z brytyjskiego Sky News. We wrześniu z firmą pożegnał się Szymon Solnica, PR manager w Polsce. Oficjalnie – kryzys w marce, który rośnie od lat.

PR-owcy, czyli mówiąc wprost osoby, które często muszą świecić oczami i własną twarzą w obliczu problemów firmy, od dawna mieli związane ręce. Kiedy rozpoczęła się wojna w Ukrainie i pojawiły się absurdalne zarzuty Daily Mail o współpracy Huawei z Rosją (przypomnijmy, że wg artykułu firma miała wysłać do Rosji więcej techników niż zatrudnia pracowników na całym świecie), firma wywiesiła białą flagę. Zamiast wyjaśnić sprawę, która była bardzo łatwa do obrony, obrała taktykę Donalda Trumpa – FAKE NEWS! Nie komentujemy sprawy, ale… FAKE NEWS! To skłoniło do opuszczenia firmy również PR-owców działów konsumenckich, którzy ze względu na brak linii obrony firmy zostali pozbawieni możliwości wykonywania swojej pracy.

Jak wynika z doniesień Politico, takie działania były podyktowane planami firmy. Huawei planuje wycofanie się z Europy i konsolidację działalność całej firmy w jednym obszarze operacyjnym z siedzibą w niemieckim Düsseldorfie. Potwierdził to rzecznik Huawei Europe. Takie działanie ma pomóc uzyskać więcej synergii ramach europejskiej działalności biznesowej, a zatrudnienie w firmie, obecnie na poziomie ok 12 000 osób, ma pozostać stabilne. Do tego Huawei ma zrezygnować z rynków w niektórych krajach. Zapewne wspomnianych wcześniej – Hiszpanii, Niemczech i Węgrzech.

To działania zupełnie niepodobne do dotychczasowej polityki firmy. Agresywnego lobbingu i upartego parcia do celu. Co wielokrotnie dało się zauważyć w rozmowach z przedstawicielami Huawei, którzy jak mantrę powtarzali, że nawet jeśli chwilowo nie jest idealnie, to sytuacji w końcu się odwróci, a firma znowu będzie numerem jeden.

Czytaj też: Nie dla operatora podwyżka. UOKiK bada klauzule inflacyjne

Brak Huawei to duży problem dla europejskiego rynku telekomunikacyjnego

Jeśli śledzicie rynek smartfonów, na pewno zauważyliście jak zwolnił jego rozwój po nałożeniu sankcji na Huawei. Widać to po flagowych smartfonach… Samsunga. W ostatnich generacjach serii Galaxy S, Z Fold i Z Flip zmiany są tak kosmetyczne, że niemal niezauważalne. Nikt nie goni Koreańczyków, jak we wcześniejszych latach robił to Huawei, więc firma nie musi robić rewolucji co rok.

O ile jednak na rynku smartfonów konkurencja jest większa, są przecież inne chińskie marki próbujące napędzać rozwój urządzeń, tak na rynku sprzętu sieciowego liczą się trzech główni gracze – Ericsson, Huawei i Nokia. Prezes Ericssona wielokrotnie powtarzał, że brak Huawei będzie problemem dla konkurencji.

Często potwierdzenie tego słyszę w rozmowach z przedstawicielami firm telekomunikacyjnych. Zdania są w zasadzie zgodne – sprzęt Huawei jest lepszy niż konkurencji, bardziej innowacyjny, tańszy, a do tego dochodzi bardzo dobra obsługa posprzedażowa. Bez Chińczyków do wyboru pozostanie praktycznie sprzęt Ericssona i Nokii, którzy podobnie jak dzisiaj Samsung na rynku smartfonów, nic nie muszą. Klienci i tak to kupią.

Dając konkretny przykład, usłyszałem ostatnio historię jednego z wielu protestów przeciwko budowie nadajnika sieci telekomunikacyjnej w Polsce. Rozwiązaniem okazał się sprzęt Huawei. Dlaczego? Jak w przypadku każdego innego protestu, problemem nie jest działanie nadajnika, emitowane pole elektromagnetyczne, a wyłącznie to, że go widać. Jest i straszy! Huawei dysponuje sprzętem, który pozwala zmieścić nadajniki działające w różnych technologiach w jednym słupku (jak na zdjęciu). Protesty ustały, mieszkańcy są przekonani, że wygrali, tymczasem nowy nadajnik od dłuższego czasu działa, ale nie rzuca się w oczy. W przypadku innych firm trzeba by umieścić tam znacznie więcej sprzętu, który straszyłby mieszkańców. A przy okazji mógłby konsumować więcej prądu i kosztować więcej.

Czytaj też: Rząd chce zainstalować aplikacje na twoim smartfonie. Ustawa nie ma sensu, ale jest – można odtrąbić sukces

Czy Huawei jest bezpieczny? Jak Putin stanął na drodze chińskiego giganta

Wbrew alarmującym zapowiedziom Stanów Zjednoczonych, od osób zajmujących się sieciami komórkowymi w Polsce zawsze słyszę, że sprzęt sieciowy Huawei nie stanowi żadnego zagrożenia. Jeśli są jakieś podejrzenia, wystarczy profilaktycznie nie umieszczać go w rdzeniu sieci. Natomiast, nieco upraszczając, anteny według obecnej wiedzy są w pełni bezpieczne. Nie zaczną nagle same podsłuchiwać rozmów, czy wysłać danych na drugi koniec świata. Takie opinie słyszę niezmiennie od początku wybuchu afery wokół Huawei.

Co ciekawe, to Władimir Putin częściowo odpowiada za to, że Huawei chce wycofać się z Europy. Jak informuje Pilitico, przedstawiciele firmy mieli umówione spotkanie w Parlamencie Europejskim, w celu przedstawienia swoich propozycji na dalszą współpracę przy budowie sieci 5G. Ale 24 lutego, po najechaniu Ukrainy przez Rosję, spotkania zostały odwołane. Politycy zobaczyli wówczas, jak niebezpieczne może być uzależnienie się od dostaw pochodzących z jednego kraju. Tak chiński sprzęt telekomunikacyjny został porównany z Rosyjskim gazem, a szanse na odwrócenie trudnej sytuacji przez Huawei w zasadzie przepadły.

Huawei miał jeszcze jedną szansę na rozmowę z ważnymi politykami podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Na przeszkodzie stanęła polityka China. Polityka zero-Covid zatrzymała przedstawicieli Huawei w Chinach i nie mogli oni pojawić się na wydarzeniu.

Putin może być też narzędziem w rękach Stanów Zjednoczonych. Amerykanie ponownie mogą uciekać się do szantażu ograniczając dostęp do danych wywiadowczych krajom, które będą dalej współpracować z Huawei. Zagrożenie ze strony Rosji jest realne, więc to może być solidna karta przetargowa.

Czytaj też: Czy 5G działa pod ziemią? Huawei ma pomysł, jak poprawić bezpieczeństwo w kopalniach

Sprzęt Huawei już znika z Europy

W 2020 roku sprzęt Huawei stanowił ponad połowę sprzętu sieciowego sieciach LTE w 15 z 31 badanych europejskich krajach. W II kwartale 2022, biorąc już pod uwagę sieci 3G, 4G i 5G, Huawei stanowił już 28% rynku. Przy 41% dla Ericssona i 27% dla Nokii. W przypadku samej sieci 5G to już odpowiednio 22%, 42% i 32%.

Analitycy są zdania, że wycofanie się z nierentownych rynków może obniżyć pozycję Huawei w krajach, w których radzi sobie bardzo dobrze. Czyli w Niemczech i na Węgrzech.

Huawei od dłuższego czasu jest na przegranej pozycji w Europie i z biznesowego punktu widzenia w pełni rozumiem ich decyzję o opuszczeniu kontynentu. Można podziwiać firmę za upór w dążeniu do odzyskania swojej pozycji, ale w pewnym momencie trzeba powiedzieć sobie dość. Jako konsument, który ma jakieś pojęcie o rynku, widzę w tym ogromny problem. Naciski ze strony Stanów Zjednoczonych już dawno spowodowały, że Azja rozwija sieć 5G nieporównywalnie szybciej niż Europa. To nasz kontynent traci najwięcej będąc pomiędzy skonfliktowanymi Chinami i USA. Z czasem będzie to miało też aspekt finansowy. Mniej rozwinięta sieć 5G przełoży się na biznes, który w Europie może być daleko w tyle za Chinami. Z kolei my, zwykli użytkownicy sieci komórkowych też możemy to odczuć na swojej kieszeni. Operatorzy komórkowi pozbawieni taniego i dobrego sprzętu sieciowego z czasem będą odbijać większe wydatki na infrastrukturę naszymi rachunkami.