Choć na codzień zdążyliśmy już zapomnieć o pandemii COVID-19, to jej skutki gospodarka odczuwa nadal. Branża smartfonowa nie jest tego wyjątkiem. Jedni walczą z przerwanymi łańcuchami dostaw, a inni z zakłóceniami produkcji wynikającymi z chińskiej polityki “Zero COVID”. Do tego oczywiście należy dodać szalejącą inflację, przez którą kupno nowego smartfona przestało być tak bardzo istotne. Klienci zwyczajnie wolą wydać pieniądze na potrzebniejsze rzeczy. Ten problem nie dotyka wszystkich producentów jednakowo, ale i tak kryzys na rynku smartfonowym jest faktem, niezależnie od tego, jakie są jego jednostkowe przyczyny.
W ostatnich kilkunastu miesiącach sprzedaż smartfonów stale spada. Są kwartały, w których udaje się poszczególnym producentom nieco odbić i spodziewamy się, że ostatnie miesiące tego roku (ze względu na sezon świąteczny) będą właśnie takim okresem. Niestety, mimo chwilowych wzrostów, gdy porównany wyniki np. z ubiegłym rokiem, ogólne spadki są nadal zauważalne. Skutkuje to m.in. zaleganiem urządzeń na magazynach i niepewnością, czy przy obecnej sytuacji uda się ich pozbyć.
Zgodnie z najnowszymi danymi za III kwartał 2022 roku, światowy rynek smartfonów odnotował spadek o 12% w porównaniu z analogicznym okresem z 2021 r., przekraczając granicę 300 mln dostarczonych sztuk. Jest to więcej niż w poprzednim kwartale, gdy nie udało się przekroczyć tej liczby, więc mimo wszystko firmy mogą powiedzieć, że “nie jest aż tak źle”.
Skoro ludzie kupują mniej smartfonów, trzeba zmniejszyć ich dostawy — na taki krok ma zdecydować się Samsung
Pomimo iż poprzedni kwartał był dla Samsunga całkiem niezły (odnotowano wzrost udziału w rynku o 5%), to jest to jedynie sukces chwilowy. Porównując sytuację z III kwartałem 2021 roku mamy już 8% spadek i wygląda na to, że firma postanowiła coś z tym problemem zrobić. Jak donosi Taiwan Economic Daily (za pośrednictwem IT Home), Samsung może zdecydować się na zmniejszenie dostaw smartfonów w przyszłym roku i to o nawet 13 procent.
Tej decyzji trudno się dziwić, biorąc pod uwagę wynikający z różnych czynników coraz słabszy popyt na tego typu urządzenia. Owszem, spodziewamy się, że po premierze serii Galaxy S23 wyniki z pewnością wystrzelą w górę (jak to miało miejsce w tym roku, także przy okazji debiutu nowej generacji Galaxy Z Fold i Z Flip), to jednak w ogólnym rozrachunku nie ma co się spodziewać wielkiej poprawy.
Murata, lider w dziedzinie pasywnych komponentów MLCC (Multilayer Ceramic Capacitors), dostarczający elementy m.in. do smartfonów Apple’a i Samsunga również uważa, że w przyszłym roku popyt na smartfony nie będzie wykazywać oznak ożywienia.
Tymczasem Apple zamierza zatrudnić więcej pracowników w indyjskiej fabryce
Taka informacja na pierwszy rzut oka może kłócić się z wcześniejszymi wzmiankami o kryzysie, jednak jest zupełnie inaczej. Apple, a dokładniej Foxconn, główny dostawca firmy, jest poniekąd zmuszony do takiego ruchu, chcąc zaspokoić popyt na iPhone’y. Choć nie zostało to potwierdzone oficjalnie, wydaje się, że zwiększenie siły roboczej w Indiach jest próbą złagodzenia skutków chińskich blokad.
Szerzej o tej sprawie pisaliśmy tutaj, jednak pokrótce przypomnimy, że w związku ze wzrostem liczby zakażeń COVID-19 w regionie miasta Zhengzhou, chińskie władze zdecydowały się wprowadzić tam tygodniowy, całkowity lockdown. W tym regionie znajduje się największa na świecie fabryka Foxconn, w której produkowane sa iPhone’y, co z kolei pociągnęło za sobą opóźnienia w produkcji i zmusiło Apple do ponownego zrewidowania planów dotyczących dostaw w ostatnim kwartale tego roku. Chińska polityka “Zero COVID” jest nieugięta i można przypuszczać, że w przyszłości taka sytuacja powtórzy się jeszcze nie raz.
Dlatego właśnie Foxconn miał zdecydować się na zwiększenie liczby pracowników w swojej indyjskiej fabryce. Jak donosi TheHindu, dwóch państwowych urzędników twierdzi, że w ciągu najbliższych dwóch lat firma miałaby zatrudnić przeszło 53 tys. nowych pracowników, by ostatecznie w indyjskiej fabryce Foxconn pracowało ich 70 tys.
Co dalej z rynkiem smartfonów?
Przewidywania analityków nie są najlepsze, bo choć producenci w jakiś sposób próbują odpowiadać i dostosowywać się do obecnej sytuacji, to jednak trudno im cokolwiek poradzić na zmniejszony popyt na smartfony. Można zmniejszać produkcję, można starać się utrzymać ją na odpowiednim poziomie, by zapewnić klientom tyle urządzeń, ile potrzebują, ale w ogólnym rozrachunku przyszłość leży teraz po stronie klientów. A ci na razie mają inne, ważniejsze wydatki, niż kupno nowego smartfona i nic nie wskazuje na to, by 2023 rok przyniósł w tej kwestii jakąś większą poprawę.