Jak podaje Bot Sentinel, firma zajmująca się nieetycznymi zachowaniami na Twitterze, między 27 października a 1 listopada serwis stracił przeszło 1,37 mln użytkowników – 877 tys. z nich dezaktywowało swoje profile, natomiast sam serwis zawiesił kolejne 497 tys. kont (z powodu długotrwałego braku aktywności, naruszenia zasad czy nieetycznego zachowania). Spodziewać się można, że to zaledwie początek, bo w ciągu swojego krótkiego urzędowania Elon Musk zdążył już zapowiedzieć wiele zmian, które niekoniecznie spodobają się użytkownikom. Wielką niewiadomą są też jego przyszłe zamiary co do serwisu, więc niektórzy wolą zawczasu znaleźć sobie nowe miejsce w Internecie.
Oczywiście alternatyw jest sporo, jednak jeśli ktoś wcześniej wybrał Twittera zamiast Facebooka czy Instagrama, prędzej będzie chciał znaleźć coś innego, niż kierować swoje kroki w stronę platform Mety. I tutaj pojawia się pytanie – dokąd ci użytkownicy pójdą?
Mastodon, wbrew swojej nazwie pochodzącej od wymarłego przed 10 tys. lat zwierzęcia, jest bardzo żywy
Jednym z serwisów, które zdecydowanie korzystają na kaprysach Elona Muska, jest właśnie Mastodon. Jeśli słyszycie tę nazwę po raz pierwszy, to nie musicie się wstydzić. Chociaż platforma istnieje od 2016 roku, to korzysta z niej tylko nieco ponad 655 tys. użytkowników, z czego ponad 230 tys. dołączyło w zeszłym tygodniu. To nadal nie jest poziom Twittera, mającego obcenie 238 mln użytkowników, ale każdy popularny serwis miał kiedyś swój początek. Dlatego właśnie taki gwałtowny przyrost świeżej krwi skłania nas do bliższego przyjrzenia się Mastodonowi.
W zeszłym tygodniu zyskałem więcej nowych obserwujących na Mastodonie niż w ciągu ostatnich pięciu lat – napisał w zeszłym tygodniu Ethan Zuckerman, ekspert ds. mediów społecznościowych z University of Massachusetts w Amherst.
Serwis został założony w 2016 roku w Niemczech i od roku jest zarejestrowany jako spółka non-profit, co oznacza, że nie można go sprzedać (w przeciwieństwie do Twittera). Kolejną charakterystyczną cechą jest całkowity brak reklam, co akurat jest naprawdę przyjemną odmianą. Na pierwszy rzut oka Mastodon może wyglądać i działać jak każdy inny serwis społecznościowy. Mamy tu możliwość pisania postów (tzw. “toots”), odpowiadania i reagowania na wpisy innych użytkowników, a także obserwowania osób, które wydały się nam interesujące.
Jeśli jednak chcemy realnie z platformy korzystać, musimy przygotować się na to, że jest to trochę bardziej skomplikowane niż na Twitterze czy Facebooku. Mastodon nie ma jednej otwartej przestrzeni dla wszystkich, nie znajdziemy tutaj typowej strony głównej, ponieważ po utworzeniu konta musimy znaleźć dla siebie serwis o interesującej nas tematyce i dopiero po dołączeniu do niego nasza oś czasu się zapełni.
Twoja oś czasu powinna pokazywać to, co faktycznie jest dla ciebie ważne, a nie to, co korporacje sądzą, że powinieneś/aś widzieć. Całkowicie odmienna sieć społecznościowa, oddana w ręce ludzi. Sam/a wiesz najlepiej, co chcesz widzieć w swojej osi czasu. Żadnych algorytmów lub reklam, przez które tracisz swój cenny czas. Obserwuj dowolne osoby z dowolnego serwera Mastodona przy pomocy jednego konta i otrzymuj ich wpisy w kolejności chronologicznej. Każdy zasługuje na własny kąt w internecie.
Do wyboru jest kilka, n.in. regionalne, ogólne, LGBT, muzyczne, dotyczące gier czy związane z aktywizmem. Dopiero gdy do nich dołączymy, możemy zacząć czytać i publikować posty oraz obserwowań konkretnych użytkowników. Co istotne, sami musimy to odkryć, bo Mastodon nie rekomenduje żadnych profili.
Warto wiedzieć, że sama rejestracja nie oznacza z góry możliwości bezproblemowego korzystania z serwisu. Nowo utworzone konto wymaga bowiem akceptacji moderatora, a nigdzie nie jest powiedziane, że takową musimy otrzymać (jest też dzienny limit przyjęć, więc czasem trzeba zaczekać, zanim gdziekolwiek się dostaniemy). Jeśli jednak pomyślnie przejdziemy przez ten punkt, możemy zacząć np. pisać posty, które tutaj mają limit 500 znaków. Można w nich dodawać wiadomości audio, wideo, zdjęcia, ankiety, niestandardowe emotikony itp.
Co jednak sprawia, że ludzie uciekający z Twittera wybierają Mastodona?
Wydaje się, że głównym powodem jest ogromna swoboda i elastyczność, jaką oferuje ta platforma. Każdy serwer ma swojego moderatora, który dyktuje swoje zasady (niektóre serwery wcale ich nie mają). Dołączamy więc do miejsc, które najbardziej nam odpowiadają, a jeśli takich nie możemy znaleźć, to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy sami je stworzyli. Z jednej strony jest to fajne, ale z drugiej sprzyja rozwijaniu się bardzo toksycznych, skrajnych w swoich poglądach środowisk, nad którymi nie ma żadnej wyższej władzy.
Mastodon oddaje w twoje ręce prawo podejmowania decyzji. Każdy serwer tworzy własne zasady i regulacje, które są egzekwowane lokalnie a nie odgórnie jak w przypadku korporacyjnych mediów społecznościowych. Czyni to Mastodona najbardziej elastyczną platformą dla różnych grup ludzi z różnymi potrzebami. Dołącz do serwera, z którego zasadami zgadzasz się najbardziej, lub stwórz swój własny.
Oczywiście, Mastodon ma też listę rzeczy zakazanych, na której znajdziemy np. zakaz publikowania treści reklamowych, spamowania czy używania mowy nienawiści. Nie ma jednak zakazu wrzucania treści wrażliwych, o ile prawidłowo je oznaczymy. Dodatkowo to wszystko nadal zależy od osób zarządzających serwerem, a oni mogą pozwolić na podobne zachowania lub wręcz przeciwnie.
Czy korzystanie z Mastodona jest bezpieczne?
Przed próba dołączenia do serwisu warto się nad tym zastanowić, bo może być to potencjalnie kolejne miejsce, w którym czyhać będą na nas różne zagrożenia, jak zresztą na wszystkich portalach społecznościowych. W przypadku Mastodona jednak może ich być znacznie więcej, głównie przez jego zasady funkcjonowania.
Nazwy użytkowników nie są unikalne dla całej sieci tylko dla danego serwera, co może prowadzić do różnych nadużyć. Mastodon nie ma też zweryfikowanych kont, więc pod sławne osoby czy firmy może właściwie podszyć się każdy. Jest jeszcze jedna rzecz, która wielu osobom może się bardzo nie spodobać — nie ma tu możliwości trwałego usunięcia konta, można tylko poprosić administratora serwera o jego usunięcie, ale ślad po nim zostanie na każdym innym serwerze, tak samo jak tootsy powiązane z innymi serwerami. Jest to idealne potwierdzenie powiedzenia, że “to, co raz wrzucisz do Internetu, zostanie w Internecie na zawsze”.
Warto czy nie warto? Oto jest pytanie!
Nie odpowiemy Wam na nie, bo to od Was zależy, czy taka forma interakcji z innymi Wam odpowiada. Mastodon, choć ma siedem lat na karku, dopiero teraz, w związku z tak gwałtownym przyrostem nowych użytkowników, tak naprawdę zacznie się rozwijać. Jak długo przetrwa? Zobaczymy.