Powiedzieć, że Nintendo Switch to fenomen, to nic nie powiedzieć. Konsolka o mocy obliczeniowej przeciętnego zetafonu i jakości wykonania kaczuszki do zabawy w wannie wzięła rynek szturmem, podbijając serca milionów graczy na całym świecie. W poprzednim sprawozdaniu finansowym Nintendo pochwaliło się, iż na Switchu w ciągu ostatniego roku fiskalnego zagrało 102 mln użytkowników, a sumarycznie od chwili premiery sprzedało się ponad 107 mln egzemplarzy konsoli. Jeszcze trochę i Switch przebije próg 130 mln sprzedanych urządzeń, co uczyni go trzecią najlepiej sprzedającą się konsolą w historii (tuż za PS2 i Nintendo DS.). Niestety wygląda na to, że Switch nie trafi na to zaszczytne miejsce na podium tak szybko, jak wszyscy się spodziewali.
Czytaj też: Nintendo Switch OLED – czy jest dobry dla każdego? Konsola okiem niedzielnego gracza
Nintendo Switch sprzedaje się coraz gorzej.
Według opublikowanego właśnie sprawozdania finansowego, sprzedaż hardware’u Nintendo spadła aż o 19,2 proc rok do roku. To kolejny zanotowany przez firmę spadek sprzedaży – w sierpniu Japończycy donosili o spadkach rzędu 23 proc. w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej. Jako główną przyczynę słabnącej sprzedaży Nintendo podaje swoim akcjonariuszom kryzys na rynku półprzewodników, który spowolnił produkcję i uniemożliwił dostarczenie na rynek oczekiwanej liczby egzemplarzy.
Osobiście mam jednak wrażenie, że chodzi nie tylko o to, lecz także o wysycenie rynku i starzejący się hardware. Pomimo ostatniego odświeżenia w postaci Switcha OLED, konsola Nintendo pozostaje obiektywnie najsłabszą z konsol dostępnych na rynku, która nie jest w stanie dotrzymać kroku konsolom nowej generacji. Mimo tego, że Nintendo dba o stały dopływ znakomitych produkcji własnych oraz gier na wyłączność tworzonych przez inne studia (ostatnio chociażby rewelacyjna Bayonetta 3), tak coraz bardziej widać, że Switch nie starzeje się zbyt dobrze. Wystarczy spojrzeć choćby na z dawna oczekiwany port Persony 5 Royal, która na Switchu wygląda i działa nieporównywalnie gorzej niż na Xboksie czy PlayStation, mimo tego, że to de facto port gry z PS3. Na ostatni port Alana Wake’a wypada zaś spuścić zasłonę milczenia. Widać, że dawno już studia gier dobiły do limitu tego, ile można ze Switcha wycisnąć. A z dawna zapowiadanego Switcha Pro na horyzoncie nie widać, choć niewykluczone, że Nintendo czeka z premierą nowej wersji konsoli na premierę sequela swojego mega hitu, czyli The Legend of Zelda: Tears of the Kingdom, która ma nastąpić w maju 2023 r.
Czytaj też: Fani Pokemonów, szykujcie pieniądze. Nintendo znów wypuszcza limitowaną wersję Switcha
Nintendo ma receptę na słabnącą sprzedaż konsol. To… gry mobilne.
Nintendo zdążyło już posmakować dolarów płynących ze sprzedaży gier na smartfony i tablety. Tytuły takie jak Super Mario Run, Fire Emblem Heroes czy Mario Kart Tour przynoszą firmie miliardowe zyski, więc nic dziwnego, że Japończycy decydują się na dalsze inwestycje w tym kierunku.
W sprawozdaniu finansowym firma zapowiada utworzenie nowej spółki-córki o nazwie Nintendo Systems Co. Ltd. Nowa spółka ma wystartować w 2023 r. i powstanie przy współudziale firmy DeNa, czyli giganta gier mobilnych, który współtworzył z Nintendo wymienione wyżej, hitowe pozycje.
Inwestycja Nintendo w gry mobilne w ogóle nie zaskakuje. Na podobny krok zdecydował się również Microsoft, kupując w tym celu Activision. Obydwie firmy wiedzą bowiem, że w grach mobilnych wciąż leży obietnica ogromnych zysków, wszak na świecie – według ostatnich danych – mamy już ponad 2,2 mld graczy mobilnych, którzy generują ponad połowę całego zysku branży gier wideo. To niezwykle lukratywna odnoga rynku i tort, którego Nintendo będzie chciało zagarnąć dla siebie jak największy kawałek. Patrząc na to, jaką popularnością cieszą się gry z serii Mario, Zelda, Pokemon czy nawet Kirby na Nintendo Switchu, przeniesienie tych marek na urządzenia mobilne może się okazać prawdziwą żyłą złota.