Relacje, wszędzie relacje
Stories, czyli doskonale wszystkim znane relacje, to bardzo fajna funkcja. Została ona zaprojektowana jako sposób na dzielenie się doświadczeniami “w tej chwili”, bez potrzeby dopracowywania ich, dbania o dodatkowe efekty wizualne, ponieważ i tak takie materiały znikają po pewnym czasie, a bez odpowiedniego oznaczenia, nie są też widoczne na profilu. Dzięki temu stanowią świetny sposób na bliższą komunikację z innymi użytkownikami. Dodatkowo można je publikować wręcz masowo. Warto zaznaczyć, że to właśnie dzięki tego typu znikającym wiadomościom Snapchat zawdzięcza swój ogromny sukces.
Czytaj też: Na tę zmianę w AirBnB wszyscy czekali. Koniec z chowaniem ukrytych kosztów
Później inne serwisy doszły do wniosku, że tego właśnie potrzebują i jeśli nie wiecie, to nie tylko Instagram czy Facebook ma u siebie relacje. Twitter nazywa je Fleets, ale zasadniczo pozostali nawet się nie wysilają i zostają przy doskonale znanych “Stories”. Oferuje je już YouTube, TikTok, a nawet na LinkedIn, który dodanie takiej opcji tłumaczy w ten sposób:
Relacje LinkedIn to świetny sposób na rozpoczęcie lekkich rozmów związanych z pracą / życiem.
Niektóre platformy mają limit postów, które można opublikować w ciągu dnia, również wpisy mają ograniczenia liczby znaków czy dodawanych multimediów. Tymczasem relacje nie mają właściwie żadnych granic, a że nie zostają na stałe na danym profilu, twórcy nie czują potrzeby ograniczania się. Według danych zebranych przez Earth Web, każdego dnia z relacji na Instagramie korzysta przeszło 500 milionów użytkowników. Amerykańskie firmy widzą w tym tak duży potencjał, że przeznaczają 31% swojego budżetu tylko na reklamy wyświetlane w relacjach na Instagramie. Już samo to świadczy, jak wielka moc tkwi w tej funkcji.
Nic więc dziwnego, że inne firmy nie chcą, by coś tak popularnego było dostępnego jedynie u konkurencji. Zwłaszcza że wedle badań, mając wybór, ludzie częściej sprawdzają relacje i wchodzą na platformy, na których są one dostępne. W efekcie gdzie nie wejdziemy, czekają tam na nas Stories.
Jeśli myśleliście, że chociaż w komunikatorze od nich odpoczniecie, to mamy dla was smutną wiadomość – Signal też wprowadza relacje
Nie jest to właściwie pierwszy raz, kiedy o tej funkcji słyszymy, bo miesiąc temu ruszyły jej beta testy. Teraz jednak relacje wdrażane są dla wszystkich wraz z wersją 6.0 aplikacji na Androida i iOS. Funkcja pozwala na dodawanie filmów, zdjęć czy treści tekstowych, które można udostępnić poszczególnym użytkownikom lub ich grupom. Tak samo, jak u konkurencji i tutaj relacje znikną w ciągu 24 godzin, o ile twórca nie zdecyduje się na wcześniejsze ich usunięcie.
Tym, co może wyróżnić relacje na Singalu jest kompleksowe szyfrowanie, takie same, jakie stosowane jest w przypadku wysyłanych za pośrednictwem komunikatora wiadomości. Twórca relacji będzie mógł wybrać, kto może je zobaczyć (można to zrobić w Ustawieniach, w sekcji Relacje). Udostępniane materiały można uczynić szeroko dostępnymi albo dać do nich dostęp tylko osobom z listy kontaktów — wszystkim lub tylko wybranym. Ponadto można je także udostępniać na czacie grupowym, choć warto pamiętać, że jego członkowie mogą bez przeszkód podawać nasze relacje dalej, niezależnie, czy znamy te osoby, czy też są one nam obce.
Signal jednak wyraźnie zdaje sobie sprawę, że niektórzy mogą już mieć serdecznie dość relacji, na które natykają się na każdym odwiedzanym portalu społecznościowym. Dlatego postanowił dać możliwość całkowitego wyłączenia tej nowej funkcji. Tutaj warto tylko pamiętać, że spowoduje to usunięcie historii udostępnianych relacji.
Czytaj też: Mastodon brzmi jak utopia. Przyglądamy się, o co chodzi w popularnej alternatywie dla Twittera
I chociaż relacje w komunikatorze Signal to coś “o co nikt nie prosił i czego nikt nie potrzebował”, to na szczęście dzięki możliwości ich wyłączenia, nie powinny nikomu przeszkadzać. Czy są potrzebne? Cóż, to już chyba kwestia indywidualna, bo z perspektywy firmy to z pewnością dobra decyzja, a przynajmniej będzie taka, gdy doprowadzi do wzrostu liczby użytkowników.