Specyfikacja Infinix Zero Ultra
- Obudowa: 165.50 x 74.50 x 8.76 mm (Coslight Silver) lub 165.50 x 75.08 x 9.16mm (Genesis Noir), 213 gram
- Procesor: MediaTek Dimensity 920 (max 2,5 GHz)
- Układ graficzny: Mali-G68 MC4
- Pamięć RAM: 8 GB
- Pamięć wewnętrzna: 256 GB
- Ekran: 6,8 cala, AMOLED, 2400 x 1080 (20/9), 120 Hz, max. 900 nitów
- System: Android 12 z XOS
- Łączność: Dual SIM, 5G, LTE cat.18, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n/ac/ax, Bluetooth 5.2, USB C, NFC, GPS, radio FM
- Moduły dodatkowe: czytnik linii papilarnych, skaner twarzy, głośniki stereo
- Aparat główny: 200 Mpix (f/1.97, 1/1.22”, OiS) + 13 Mpix + 2 Mpix, poczwórna dioda doświetlająca
- Aparat przedni: 32 Mpix (f/2.45), podwójna dioda doświetlajaca
- Bateria: 4500 mAh
- Ładowanie: Thunder Charge 180 W
- Wersje kolorystyczne: Coslight Silver, Genesis Noir
- Cena w dniu premiery: 2999 zł
Co, gdzie, kiedy?
Duże, kartonowe pudełko wielkością nawiązuje do zestawów sprzedażowych topowych smartfonów od realme (np. GT NEO 3 150W). Oczywiście kolor pudełka jest już inny. W przypadku Infinix Zero Ultra w pudełku znajdziemy poza samym smartfonem również:
- Dokumentację
- Przejściówkę USB-C – minijack
- Przeźroczyste etui
- Folię (naklejoną fabrycznie na ekran)
- Igłę do tacki na karty nano SIM
- Ładowarkę 180 W
- Kabelek USB C
Można powiedzieć, że premiera Infinix Zero Ultra w Polsce okazała się sukcesem, bo cały początkowy nakład (w obniżonej cenie 2699 zł) rozszedł się bardzo szybko. Ile trzeba zapłacić za ten zestaw w sklepach teraz? 2999 zł. Smartfon możemy kupić m.in. w sieci Media Expert oraz w sklepie marki na Allegro.
Niestety, na chwilę obecną Infinix Zero Ultra nie jest dostępny w ofertach abonamentowych, co z pewnością zmniejszy jego dostępność na rynku wtórnym.
Design inspirowany granicą kosmosu
„Linia Kármána to umowna granica między atmosferą Ziemi, a kosmosem. Na tylnej obudowie widać rozchodzące się linie, które symbolizują uwalniającą się kosmiczną energię. Smartfon to połączenie technologii ze sztuką, symbolizuje to przywiązanie do olbrzymiego wszechświata.”
Właśnie to możemy przeczytać na stronie producenta. Niestety, o tym, z czego telefon jest dokładnie wykonany oraz czy jest wodoodporny, informacji już nie mamy. Domniemuję więc, że smartfon został wykonany z tworzywa sztucznego oraz szkła hartowanego na froncie i nie jest wodoodporny. Całość jest dobrze spasowana, sprawie bardzo solidne wrażenie i nie śliska się w dłoni. Na tylnej części obudowy oraz na ramce nie widać też odcisków palców. Ponadto w czarnej wersji kolorystycznej część tylnej obudowy zajmuje skóra lub materiał ją imitujący.
W kwestii designu Infinix Zero Ultra stylizowany jest na produkt premium, co się jak najbardziej udaje. Smartfon wygląda stylowo i nowocześnie, a linie na tyle obudowy wyglądają bardzo efektowanie (choć mi akurat nie przypominają granicy kosmosu 😉 ). Producent zadbał również o detale – obwódki obiektywów aparatu głównego mają błyszczący szlif.
Infinix Zero Ultra dostępny jest w dwóch wariantach kolorystycznych – Coslight Silver i Genesis Noir.
3D Curved AMOLED w Infinix Zero Ultra
Ekran to panel AMOLED o przekątnej 6,8 cala, który wyświetla obraz w rozdzielczości 1080 x 2400 przy maksymalnie 120 Hz odświeżaniu. Ponadto wyświetlacz jest zakrzywiony pod kątem 71°, dlatego producent nazywa go 3D Curved AMOLED. 71° to wystarczająco, by ekran wyglądał naprawdę efektowanie, ale jednocześnie na tyle mało, by skutecznie uniknąć przypadkowego dotknięcia ekranu na krawędziach. Co ważne, Infinix Zero Ultra może pochwalić się certyfikatem niskiej emisji światła niebieskiego TÜV Rheinland Low Blue Light.
No dobrze, a jak ekran sprawuje się w praktyce? Rewelacyjnie. Z uwagi na panel AMOLED barwy są żywe i nasycone, kąty widzenia świetne, a kontrast – nieskończony. Zakrzywione boki prezentują się efektownie, a jednocześnie nie przeszkadzają w codziennej pracy. Oczywiście wszystkie treści są wyświetlane płynnie, z uwagi na 120 Hz odświeżanie ekranu. Maksymalna jasność ekranu pozwala na bezproblemową pracę w pełnym, jesiennym słońcu – potwierdzone w praktyce. Producent deklarują maksymalną jasność na poziomie 900 nitów. W skrócie – jest świetnie!
W ustawieniach znajdziemy tryb ciemny dla menu, możliwość regulacji temperatury barwowej i częstotliwości odświeżania oraz tryb wysokiej jasności ekranu.
Wydajność? Adekwatna do ceny.
Kupując Infinix Zero Ultra dostajemy procesor MediaTek Dimensity 920, grafikę Mali-G68 MC4 oraz 8 GB pamięci RAM. Co prawda producent zaznacza, że możemy ją rozbudować do 13 GB, ale to po prostu dodatkowe 5 GB wzięte z pamięci wewnętrznej urządzenia.
Wyniki w benchmarkach nie zachwycają, ale są adekwatne do ceny:
- Antutu Benchmark 9.4.7 – 483 708 pkt
- 3D Mark (test Sling Shot Extreme) – 4188 pkt
- 3D Mark (test Sling Shot) – 5297 pkt
- 3D Mark Wild Life – 2293 pkt
- 3D Mark Wild Life Extreme – 637 pkt
W tej cenie bez problemu dostaniemy wydajniejsze smartfony, jak np. realme GT Neo 2, niemniej moim zdaniem nie ma na co narzekać – w codziennej pracy smartfon działa bardzo płynnie i stabilnie. Również wymagające gry pokroju Asphalt 9 czy GRID Autosport nie robią na nim większego wrażenia. Oczywiście, większa wydajność mogłaby się przydać w przyszłości, ale ten zestaw ma jeszcze jedną dużą zaletę – nie wydziela dużo ciepła, nawet podczas długotrwałej pracy pod obciążeniem. To zasługa dużej komory parowej, która wykorzystuje cztery warstwy arkuszy grafenowym. Co ważne – nie spada wtedy również wydajność, co potwierdzają stabilne wyniki w stress testach.
Wyposażenie Infinix Zero Ultra na 5(G)
Smartfon jest oczywiście Dual SIM w formacie nano. Obsługuje on sieci 5G, LTE cat.18 oraz Wi-Fi 6. Podczas trwania testów nie odnotowałem najmniejszych problemów z zasięgiem. Producent nie precyzuje, jakie konkretne systemy nawigacyjne (poza GPS) obsługuje Infinix Zero Ultra, ale podczas trwania testów lokalizacja mojej pozycji na mapach Google była zawsze możliwa i nigdy nie traciłem zasięgu z satelity (za wyjątkiem dłuższych przejazdów przez tunele).
Poza tym telefon posiada również Bluetooth 5.2, port USB C, kompas, NFC oraz radio FM. Z 256 GB pamięci wewnętrznej do Naszej dyspozycji pozostaje ok. 216 GB. Niestety, nie możemy jej rozszerzyć kartami pamięci.
Jeśli chodzi o zabezpieczenia, to mamy tu czytnik linii papilarnych umieszczony pod ekranem. Działa on bardzo szybko i sprawnie, a co ważniejsze – jest cały czas aktywny. Odblokowanie za pomocą skanu twarzy również jest szybkie i bezproblemowe. Nawet w ciemnościach, bowiem producent przewidział możliwość automatycznego doświetlenia twarzy.
Android 12 z XOS
Smartfon pracuje na Androidzie 12 wraz z autorską nakładką producenta – XOS. Aktualizacja do Androida 13 z pewnością będzie, ale kiedy? Tego nie wiadomo.
Tymczasem nakładka XOS V12 działa płynnie i stabilnie. Jest czytelna, przyjemna wizualnie i funkcjonalna. Niestety, zdarzają się miejsca, gdzie nie wszystko jest przetłumaczone na język polski, albo jakość tego tłumaczenia nie stoi na najwyższym poziomie. Mam jednak nadzieję, że zostanie to poprawione w aktualizacjach.
Ponadto system jest wręcz przeładowany aplikacjami firm zewnętrznych typu Instagram czy Messenger. Są też przydatne aplikacje do obsługi multimediów czy program „Phone Master” do konserwacji urządzenia. Niemniej po wyjęciu telefonu z pudełka trzeba z tym po prostu zrobić porządek, co jest trochę uciążliwe.
Głośniki stereo zawsze spoko?
Tak, chociaż w tym przypadku brakuje im trochę niskich tonów. Poza tym bez uwag – są donośne i generują czysty dźwięk bez słyszalnych zniekształceń. Gdyby tylko bas stał na lepszym poziomie…
Słuchawki możemy podpiąć bezpośrednio pod port USB C lub skorzystać z przejściówki na miniJack dołączonej do zestawu. Tu jakość dźwięku stoi na wysokim poziomie – jest przestrzenny, o wyrównanej charakterystyce.
W ustawieniach możemy odnaleźć „Dźwięk DTS”, gdzie możemy regulować barwę dźwięku zarówno gdy słuchamy muzyki na głośnikach, jak i na słuchawkach. Dostępny jest również manualny korektor częstotliwości. Na wyposażeniu telefonu znajdziemy również radio FM. Żeby z niego korzystać musimy oczywiście podłączyć słuchawki pod port USB C.
Czy 200 Mpix matryca robi nieziemskie zdjęcia?
Moduł aparatu głównego składa się z tak naprawdę z dwóch aparatów:
- Podstawowego – 200 Mpix (f/1.97, 1/1.22”, OiS)
- Szerokokątnego – 13 Mpix
Wspiera je 2 Mpix czujnik głębi oraz bardzo skuteczna, poczwórna dioda doświetlająca.
Zacznijmy od najważniejszego – czy wykonywanie zdjęć w rozdzielczości aż 200 Mpix przy matrycy 1/1.22” ma sens? No cóż – to zależy. Zdjęcia 200 Mpix mają rozdzielczość aż 16384 x 12288 pikseli i zajmują ponad 60 MB (w jpg). Standardowe zdjęcia wykonywane są w 12,5 Mpix i „ważą” ok. 10 razy mniej. Zdjęcia 200 Mpix mają zauważalnie więcej szczegółów, ale czy aż 10 krotnie? Na pewno nie. Poza tym ich wykonanie zajmuje wyraźnie więcej czasu. Dlatego 200 Mpix fotografie polecam tylko w przypadkach, gdy będziemy chcieli później wycinać fragmenty fotografii lub zależy nam tylko i wyłącznie na jak najlepszej szczegółowości. W pozostałych przypadkach bardziej praktyczne są zdjęcia 12 Mpix.
Przechodząc do samej jakości zdjęć, to te wykonane za dnia są po prostu bardzo dobre. Barwy są na nich nasycone (ale bez przesady), szczegółów jest bardzo dużo, a rozpiętość tonalna naprawdę bardzo dobra. Co ważne, szczegółowość w przypadku aparatu szerokokątnego również jest świetna, bo nie zdarza się zbyt często. Temperatura barw trochę różni się między obiektywami, ale to nic zaskakującego z uwagi na różna „jasność” optyki. Jedyny mankament, jaki zauważyłem, to okazjonalne problemy z działaniem autofocusu. Czasami uparcie nie chce przełączyć pola ostrości. Trzeba wtedy zrestartować telefon. Mam nadzieję, że zostanie to poprawione aktualizacją oprogramowania.
Jeśli chodzi o jakość zdjęć nocnych, to nadal są one szczegółowe, ale pojawia się wtedy kolorowy szum, zwłaszcza w przypadku zdjęć wykonanych aparatem szerokokątnym. Rozwiązanie jest jednak proste – trzeba użyć trybu „supernocnego”. Wszystko to jednak wypada dobrze, jeśli mamy źródła światła, czyli np. w mieście. Jeśli jednak światła jest bardzo mało, to niestety żaden tryb tu nie pomoże i szczegółów będzie po prostu bardzo niewiele na zdjęciach. W takich przypadkach pomaga tu bardzo skuteczna, poczwórna dioda doświetlająca LED.
Zdjęcia makro wychodzą przyzwoicie, ale nic ponadto – do poziomu znanego np. z Xiaomi 12 daleka droga.
W ustawieniach znajdziemy m.in. tryb profesjonalny z czasem naświetlania do 30 sekund.
Filmy możemy kręcić maksymalnie w 4K przy 30 kl/s. W tej cenie – nic nadzwyczajnego.
Przedni aparat to 32 Mpix matryca z optyką o jasności f/2.45. Jakość zdjęć jest niezła, ale zdarzają się lekko rozmazane zdjęcia, zwłaszcza po zmroku. Wtedy dobrze jest użyć doświetlenia, w postaci podwójnej diody doświetlającej umieszczonej po lewo od aparatu. Ten bardzo przydatny „gadżet” nad jest rzadko spotykany w smartfonach, także brawo dla Infinix!
Król może być tylko jeden
W tym wypadku chodzi oczywiście o ładowanie. Infinix zastosował w tym modelu 2 baterie o łącznej pojemności 4500 mAh. Smartfon obsługuje 180 W ładowanie (9V20A), a kompatybilną ładowarkę dostajemy w zestawie. To duży plus, biorąc pod uwagę, że takie firmy jak Sony czy Samsung już praktycznie nie dodają ładowarek do zestawów sprzedażowych.
Jak prezentują się czasy ładowania? Wyśmienicie. Infinix Zero Ultra zepchnął tu z piedestału dotychczasowego lidera na polskim rynku – realme GT NEO 3 150W. Od 0 do 100% naładujemy go w niespełna 13 minut. To o ponad minutę mniej, niż dotychczasowy lider. Co ważne, smartfon podczas ładowania nie staje się gorący – jest tylko przyjemnie ciepły. Producent chwali się certyfikatem TÜV Rheinland Safe Fast-Charge System. Szczegółowe czasy ładowania prezentują się następująco:
- w 3 min – 41%
- w 5 min – 58%
- w 10 min – 86%
- w ok. 12,5 min – 100%
Żeby jednak nie było aż tak różowo, to telefon obsługuje tylko ładowanie po kablu. O ładowaniu bezprzewodowym (a tym bardziej zwrotnym) możemy niestety zapomnieć.
Tak szybkie ładowanie baterii spycha na drugi plan pytanie o czas pracy na jednym ładowaniu. W końcu telefon naładujemy do pełna szybciej, niż trwa przerwa w meczu piłkarskim. Niemniej smartfon wytrzymuje na baterii ok. 1,5 dnia pracy w cyklu mieszanym. Oczywiście czas ten różni się w zależności od stylu użytkowania.
Podsumowanie – czy warto postawić na nową markę i kupić Infinix Zero Ultra?
Oczywiście. Infinix Zero Ultra to świetnie wykonany, stylowy smartfon z rewelacyjnym ekranem i najszybszym ładowaniem na rynku. Nie ma też żadnej poważnej wady. W dodatku nie trzeba wydać fortuny, żeby stać się jego posiadaczem – 2999 zł to rozsądna cena, porównywalna do tej, jaką trzeba teraz zapłacić za ustępującego lidera szybkości ładowania – realme GT NEO 3 150W.