Asus ZenBook Pro 14 Duo – specyfikacja techniczna
Testowany przeze mnie egzemplarz był wyposażony w następujące podzespoły:
- Procesor: Intel Core i7-12700H (opcjonalnie i9-12900H)
- RAM: 16 GB LPDDR5 (opcjonalnie 32 GB)
- Pamięć wbudowana: 1 TB NVMe PCIe 4.0
- Karta graficzna: Nvidia GeForce RTX 3050 Ti Laptop 4 GB GDDR6
- Ekran: OLED, 14,5”, 2880 x 1800 px, 120 Hz
- Ekran ScreenPad Plus: IPS, 12,7”, 2880 x 864 px
- Złącza: USB-A 3.2 gen. 2, 2x Thunderbolt 4, mini-jack, microSD Express 7.1, HDMI 2.1
- Zasilanie: 180W
- Akumulator: 76 Whr
- Wymiary: 32,35 x 22,47 x 1,96 cm
- Masa: 1,75 kg
- Cena testowego egzemplarza na dzień recenzji: 10499 zł (opcjonalnie 12999 zł)
Już na wstępie warto podkreślić, jak ogromna zmiana zaszła w możliwościach nowego, mniejszego laptopa z dwoma ekranami na tle poprzednich generacji. Dotychczas na procesory pełnonapięciowe mogliśmy liczyć wyłącznie w większym i droższym ZenBooku Pro Duo 15. Teraz zaś procesory serii H dostępne są także w kompaktowym, poręcznym, 14-calowym opakowaniu.
W tym szaleństwie jest metoda
Już od pierwszej odsłony ZenBooka Pro Duo Asus zaskoczył nie tylko tym, że zmieścił do laptopa dwa ekrany, ale także tym, że zrobił to bez kompromisu w postaci jakości wykonania. I nie inaczej jest w przypadku nowego modelu ZenBook Pro 14 Duo.
Konstrukcyjnie to najwyższa możliwa półka. Całość jest solidnie spasowana, wszystkie elementy są sztywne, zaś zawias ekranu stawia należyty opór, by można go było wygodnie obsługiwać także dotykiem lub dołączonym do zestawu stylusem, który swoją drogą działa także na ekranie pomocniczym ScreenPad Plus.
Skoro zaś o ekranie ScreenPad Plus mowa, to w tym roku Asus ponownie umieścił go na unoszonej podstawce, która tym razem gwarantuje jeszcze większy przepływ powietrza i jeszcze wygodniejszy kąt widzenia. Od strony konstrukcyjnej to prawdziwe arcydzieło inżynierii – obydwa ekrany unoszą się spójnie na jednym mechanizmie, jednocześnie odsłaniając ukryte pod spodem wentylatory. Jedyne, na co trzeba uważać, to aby pod dodatkowy ekran nie przedostał się żaden brud, ale to chyba zrozumiały kompromis.
Zrozumiałym kompromisem jest też umieszczenie klawiszy poniżej dodatkowego ekranu, a nie – jak to zwykle bywa – tuż przy głównym wyświetlaczu. Do kompletu mamy też wąski, pionowy gładzik po prawej stronie. I o ile dwa ekrany to cudowna wygoda, tak wiąże się ona z niewygodą podczas pisania, zwłaszcza jeśli chcielibyśmy to robić na kolanach. Bez podparcia nadgarstków jest to zwyczajnie niewygodne, więc musimy zadbać o to, by zawsze mieć przed sobą kawałek blatu, na którym można oprzeć dłonie. Szkoda, bo klawiatura sama w sobie jest jedną z najlepszych na rynku. Podświetlane klawisze, nawet jeśli są nieco mniejsze od standardowych, nadal zapewniają znakomite wrażenia z pisania i dość miejsca, by pisać szybko i pewnie.
Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o gładziku. Ten jest co prawda dobry od strony technicznej (responsywności i czasom reakcji nie mogę nic zarzucić), ale pionowa orientacja sprawia, że jest on niezbyt wygodny niezależnie od tego, w jakiej pozycji nim operujemy. Po kilku dniach złapałem się na tym, że częściej obsługuję go lewą dłonią, bo obsługa prawą była dla mnie skrajnie niewygodna. Jeśli jednak zawsze masz ze sobą myszkę, problem można uznać za niebyły. Mimo wszystko jednak nie poleciłbym tego sprzętu osobom, których praca opiera się w głównej mierze na pisaniu. Dla kogo zatem jest Asus ZenBook Pro 14 Duo?
Asus ZenBook Pro 14 Duo zdaje się być stworzony dla bardzo konkretnej grupy docelowej.
Nie licząc nietuzinkowej konstrukcji, ZenBook Pro 14 Duo ma dwa niezaprzeczalne atuty: szybki procesor i absolutnie spektakularny ekran. A to czyni go produktem skierowanym przede wszystkim do kreatywnych profesjonalistów, choć… nie do wszystkich.
Pomówmy najpierw o wyświetlaczu. 14,5-calowy panel nowego laptopa jest jednym z najlepszych, jakie znajdziemy w jakimkolwiek laptopie, a mojej prywatnej opinii przebija on nawet ekran MacBooka Pro 14. Łączy on w sobie bowiem wszystko to, co najlepsze: technologię OLED, proporcje 16:10, wysoką rozdzielczość i odświeżanie 120 Hz. W efekcie ekran nie tylko spektakularnie wygląda i oferuje doskonałe odwzorowanie barw, ale też jest niesamowicie wygodny do pracy, bo mieści więcej pikseli w pionie.
Co więcej, dzięki temu, że dolna ramka jest smuklejsza niż w poprzedniej edycji tego modelu, po otworzeniu pokrywy laptopa obydwa ekrany niejako ustawiają się w jednej linii, bez wyraźnej przerwy między nimi. Dzięki temu nie musimy aż tak zginać szyi, by spojrzeć na dolny wyświetlacz, a też wizualnie nic nie rozprasza naszego pola widzenia między jednym ekranem a drugim.
Ze względu na ten znakomity wyświetlacz i bardzo szybki procesor, Asus ZenBook Pro 14 Duo jawi się jako laptop niemal idealny dla fotografów, którzy do pracy potrzebują właśnie tych dwóch aspektów. Piszę „niemal”, bo do perfekcji zabrakło tylko obecności czytnika pełnowymiarowych kart SD, stosowanych powszechnie w aparatach. Jest dla mnie kompletnie niezrozumiałym, dlaczego tak wielu producentów upiera się przy implementacji złącza microSD, podczas gdy karty te są stosowane w promilu powszechnie używanych sprzętów fotograficznych (głównie w dronach i action-camach).
Nie licząc jednak tego braku, ZenBook Pro 14 Duo służył mi przez ostatni miesiąc jako główna maszyna do obróbki zdjęć i spisał się w tym zadaniu wzorowo. Co ważne, laptop jest też wyposażony w pełnowymiarowe złącze HDMI 2.1, umieszczone w dobrze przemyślanym miejscu – z tyłu obudowy, wraz z gniazdem zasilania. Pozwala to dyskretnie zadokować laptopa na biurku bez plączących się z boku kabli, jak również wygodnie podłączyć laptopa do zewnętrznego ekranu np. na planie zdjęciowym, by pokazać zdjęcia klientowi. Mówiąc o rozmieszczeniu portów muszę też pochwalić umieszczenie gniazda słuchawkowego po lewej stronie, czyli jedynej słusznej – Asus wie, że twórcy pracują raczej na słuchawkach przewodowych niż bezprzewodowych (ze względu na latencję audio), więc zadbał o to, by po podłączeniu słuchawek kabel nie plątał się w okolicy myszki. A też większość profesjonalnych słuchawek ma przewód podłączany do lewej puszki, więc nie plącze się on dookoła ciała użytkownika, tylko może spoczywać wygodnie z jednej strony. Mała rzecz, ale bardzo cieszy w laptopie skierowanym do kreatywnych profesjonalistów.
Umiejscowienie złącza słuchawkowego poniekąd dowidzi też faktu, że drugą grupą, dla której ZenBook Pro 14 Duo będzie wprost idealny, są… muzycy. Oni również potrzebują przede wszystkim szybkiego procesora, ale także jak najwięcej przestrzeni roboczej, by móc wygodnie rozłożyć okna programu do edycji audio (DAW), miksera, wtyczek, wirtualnych instrumentów, etc. W tym zastosowaniu nowy laptop Asusa również spisywał się wzorowo. Także dlatego, że cechuje go znakomita kultura pracy – dopiero pod pełnym obciążeniem szum wiatraków robi się jakkolwiek uciążliwy. W normalnych warunkach komputer pozostaje bardzo cichy, a w trybie silent jest nomen-omen bezgłośny, co jest niezwykle ważne w środowisku studyjnym. Jednocześnie jest on na tyle wydajny i – z perspektywy miesiąca – na tyle stabilny, by zaufać mu także podczas sesji nagraniowych poza studiem czy nawet na scenie.
Skoro o muzykach mowa, to warto powiedzieć dwa słowa o głośnikach: nadal nie jest to poziom MacBooków Pro, ale głośniki ZenBooka Pro 14 Duo grają znacznie lepiej niż w poprzednich odsłonach, a też nieporównywalnie lepiej od większości laptopów o zbliżonych gabarytach. Szkoda tylko, że Asus upiera się przy montowaniu ich w podstawie urządzenia. To rozsądne wyjście, jeśli mamy na czym postawić laptopa, by dźwięk mógł się odbić od twardej powierzchni i sprawiać wrażenie nieco bardziej donośnego. Jednak na kolanach czy na miękkiej powierzchni (np. na kocu czy kołdrze) głośniki są blokowane i nie mogą rozwinąć pełni swojego potencjału.
Dla kogo nie nadaje się Asus ZenBook Pro 14 Duo?
Wspominałem już, że raczej nie polecam go osobom parającym się pisaniem, ale nie polecam go także osobom parającym się obróbką wideo i grami, nawet jeśli dwuekranowe konstrukcje są w tych zastosowaniach rewelacyjne. Niestety, w tym przypadku trzeba sięgnąć po większe i droższe modele, bo 14-calowy Duo ma piętę achillesową w postaci cienkiego jak barszcz GPU.
RTX 3050 Ti nie jest wydajną kartą graficzną. O ile odpalimy na niej większość współczesnych gier na niskich lub średnich detalach, tak nie ma co liczyć na fajerwerki graficzne, a 120 Hz ekranu wykorzystamy co najwyżej w tytułach e-sportowych, Fifa czy Fortnite. Jej największą bolączką jest mikra ilość vRAM-u, przez którą np. Forza Horizon 5 zmusiła mnie do obniżenia poziomu detali do absolutnie najniższego, podobnie zresztą jak GTA V, w którym konieczne było wyłączenie wszelkich dodatkowych bajerów, by uzyskać płynne 60 FPS przy rozdzielczości Full HD. W przypadku Uncharted: Legacy of Theves Collection udało mi się osiągnąć płynność na poziomie około 50-55 FPS-ów na najniższych ustawieniach graficznych w FullHD. Jeśli chcemy cieszyć się wyższym poziomem detali i pełną płynnością, to co najwyżej w starszych produkcjach, bo do nowych gier AAA RTX 3050 Ti jest zwyczajnie za słaby.
Podobnie jest on za słaby do poważnej pracy przy montażu wideo. Jeśli chodzi o samo cięcie plików, Intel Core i7-12700H oraz zintegrowana karta graficzna zapewniły mi pełną płynność podczas montowania materiału 4K H.264 10-bit 4.2.2 z Sony A7R V w programie DaVinci Resolve 18.1. Timeline działał płynnie i pozwalał na wygodne przygotowanie „surówki”. Gdy jednak przychodzi do nakładania efektów, wspomniana niewielka ilość vRAM okazuje się być wąskim gardłem, które skutecznie uprzykrza życie. Wystarczy bowiem nałożyć podstawowy LUT czy dowolną obróbkę kolorystyczną na pliki, by GPU zaczynało się dusić, zaś użycie animacji czy efektów wymaga każdorazowego prerenderowania, by móc je płynnie odtworzyć na linii czasu.
ZenBook Pro 14 Duo może być sprawnym narzędziem dla kogoś, kto okazjonalnie zajmuje się obróbką wideo. Nada się też osobom zajmującym się grafiką 2D, tak jak fotografom. Jednak gdy zaczynamy sięgać po kompozycje 3D i zaawansowane efekty, słaba karta graficzna okazuje się być przeszkodą, którą trudno byłoby przeskoczyć w codziennym użytkowaniu.
Dwa ekrany na co dzień
Korzystam z dwuekranowych laptopów Asusa od pierwszego ZenBooka Pro Duo i korzystałem z każdego modelu tego typu, jaki ukazał się od tego czasu na rynku. Nowa „czternastka” to bodajże najlepsze rozwinięcie tej koncepcji, jakie producent dotąd pokazał światu. Wykorzystanie dwóch wyświetlaczy jest tu lepsze niż kiedykolwiek, po części oczywiście za sprawą lepszego kąta widzenia i węższych ramek głównego wyświetlacza.
Asus od ubiegłego roku oferuje też dodatkowe możliwości software’owe, współpracujące aktualnie z aplikacjami Adobe. O ile ekran pomocniczy możemy wykorzystywać po prostu jako systemowy drugi ekran, tak możemy też przekształcić go w wirtualną konsoletę, pozwalającą na manipulowanie podstawowymi parametrami obrazu w Lightroomie, Photoshopie czy Adobe Premiere Pro stosując ekran dotykowy.
Działa to nadspodziewanie dobrze i może okazać się świetnym dodatkiem dla tych, którzy chcieliby do obróbki wykorzystać piórko. Jedną ręką możemy używać piórka na ekranie głównym, a drugą zmieniać nastawy na ekranie pomocniczym.
Niestety w tej beczce miodu pływa łyżka dziegciu, a może nawet dwie.
Pierwsza z nich to przedziwne problemy z kartą sieciową, które – zaznaczam – mogły być bolączką konkretnego egzemplarza. Pozostaje jednak faktem, że w czasie testów laptop niemal każdego dnia tracił połączenie z Wi-Fi i z sobie tylko znanego powodu zapominał połączenia z siecią 5 GHz, co wymagało wpisywania na nowo hasła, czasem nawet kilka razy dziennie. Ten drobny glitch skutecznie uprzykrzał mi życie każdego dnia, spowalniając i utrudniając pracę.
Drugim problemem jest zaś czas pracy na jednym ładowaniu, który jest największą bolączką tego sprzętu. Jeśli korzystamy z niego jak Asus przykazał, z aktywnymi dwoma ekranami, możemy liczyć na co najwyżej… 3 godziny mieszanego użytkowania. Rozumiem przez to pracę w przeglądarce, na pakiecie biurowym, z włączonym Spotify w tle. Nieważne, ile bym się natrudził, więcej jak 3 godzin z aktywnym ScreenPadem Plus nie udało mi się wycisnąć.
Gdy wyłączałem pomocniczy ekran, sytuacja nieco się poprawiała i w takich samych scenariuszach mogłem liczyć nawet na 5,5-6 godzin, co jest wynikiem nadal słabym, ale znośnym. Gorzej, jeśli próbowałem zrobić na laptopie coś bardziej wymagającego, np. obrobić zdjęcie w Lightroomie czy zagrać w grę. Podczas próby obrabiania zdjęć laptop rozładował się po około 80 minutach, zaś przy próbie grania w Personę 4 Golden Asus stracił energię… w 45 minut.
Oczywiście też jak w każdym laptopie z Windowsem, tak i tutaj laptop traci ponad połowę wydajności, gdy nie jest podłączony do prądu. Niestety oznacza to, że bez zasilania akumulatorowego naprawdę lepiej jest wyłączyć ScreenPad Plus, bo z tak ograniczoną wydajnością nie ma co liczyć na w pełni płynną pracę na dwóch ekranach. Jeśli ktoś planowałby jakąkolwiek poważną pracę na tym laptopie, zasilacz musi być zawsze pod ręką.
Czy warto kupić ZenBooka Pro 14 Duo?
Mimo kilku kompromisów, kilku pomniejszych wad i dość słabego czasu pracy na jednym ładowaniu, odesłanie tego laptopa do producenta po testach przyjdzie mi z wielkim trudem. A to dlatego, że Asus ZenBook Pro 14 Duo to mimo wszystko sprzęt ze wszechmiar wyjątkowy, oferujący więcej, niż znakomita większość laptopów tej wielkości. Gdybym miał wskazać rywala tego urządzenia, byłby to bez wątpienia MacBook Pro 14 czy Asus ROG Zephyrus G14. Ten pierwszy jest szybszy i działa na jednym ładowaniu bez porównania dłużej (do tego oferując pełną wydajność), ale jest też droższy i do tego nudny jak flaki z olejem. Ten drugi o niebo lepiej spisze się w grach czy zastosowaniach związanych z obróbką wideo, ale za to pod względem konstrukcji i jakości wyświetlacza nie może się równać ze swoim dwuekranowym bratem.
ZenBook Pro 14 Duo będzie znakomitym wyborem dla wąskiej grupy kreatywnych profesjonalistów, których workflow wymaga przede wszystkim wydajnego procesora i najwyższej klasy ekranu, a którzy nie chcą sięgać po wielkie i ciężkie stacje robocze. Czysto subiektywnie mówiąc, ten sprzęt jest też jakiś. Chce się z niego korzystać. Nie jest taki sam, jak całe to morze nudnych, czarnych, bylejakich komputerów przenośnych, które odróżnić da się wyłącznie po logotypie producenta na obudowie.
Zważywszy na wszystkie mocne strony, nie mogę nawet powiedzieć, by ZenBook Pro 14 Duo był jakoś przesadnie drogi. Owszem, cena od 10499 do 12999 zł to obiektywnie dużo pieniędzy, ale też jest to adekwatna cena do ogromu możliwości, jakie oferuje ten laptop. Bez dwóch zdań: nie jest to sprzęt dla każdego. Ale ci, którzy będą w stanie zrobić z niego dobry użytek, z całą pewnością będą zachwyceni. Ja jestem.