Dyson Zone to specjalne słuchawki douszne z opcjonalną nakładką do oczyszczania powietrza dedykowanego specjalnie dla waszych ust i nosa
Na samym początku zajmijmy się może tym, co buduje zaplecze słuchawkowe Dyson Zone. Pewne jest, że ten model sięgnie po 40-mm neodymowe przetworniki oraz system ANC radzący sobie z hałasem do 38 decybeli. Moduł łączności będzie z kolei zgodny z połączeniem Bluetooth 5.0 i obsłuży kodek SBC, AAC oraz LHDC, a aplikacja towarzysząca MyDyson pozwoli wybrać jeden z trzech trybów korekcji dźwięku.
Czytaj też: Test Jabra Evolve2 Buds. Profesjonalne dokanałowe słuchawki do pracy
Za pokład energii odpowie z kolei 2600-mAh akumulator o wytrzymałości do 50 godzin na jednym ładowaniu, które trwa do 3 godzin. Przynajmniej w najlepszych warunkach i bez dołączonego systemu filtracyjnego, bo wytrzymałość ta spada do ledwie czterech godzin przy aktywowanym systemie filtracji w trybie najniższym i do ledwie 30 minut w trybie najwyższym. Tak wielki spadek nie dziwi, bo opcjonalna przyłączana magnetycznie osłona aktywnie kieruje ciągły strumień oczyszczonego powietrza do nosa i ust, nie dotykając twarzy.
Dyson Zone będą pełnoprawnymi słuchawkami, ale swoją popularność zawdzięczają magnetycznej nakładce filtracyjnej
Obecnie wiadome jest, że w USA firma będzie oferować te słuchawki w dwóch wersjach kolorystycznych — Ultra Blue/Prussian Blue oraz Prussian Blue/Bright Copper. Co ciekawe, ten drugi wariant będzie bardziej zaawansowany (i zapewne też droższy), bo w zestawie z nim oprócz podsystemu filtracyjnego, pokrowca oraz szczoteczki do czyszczenia znajdzie się kilka dodatków. Mowa o drugim filtrze elektrostatycznym, miękkim etui oraz zestawie adapterów z myślą o podpięciu do systemu audio w samolotach.
O same filtry nie ma jednak się co martwić, bo wedle firmy ich wytrzymałość sięga aż 12 miesięcy, a skuteczność blokowania cząstek o wielkości nawet 0,1 mikrona wynosi aż 99%. Do działania wykorzystują z kolei dwuwarstwową konstrukcję z warstwą węgla wzbogaconego potasem, a sam obieg powietrza wymuszają zamontowane w niej wentylatory.
Czytaj też: Słuchawki zasilane energią słoneczną. Powerfoyle może być naszą przyszłością
Tworząc słuchawki Zone, Dyson nie poszedł w żadne półśrodki. Potwierdza to fakt, że kiedy już ten model zadebiutuje na rynku USA w marcu, jego cena wyniesie całe 949 dolarów, czyli w przeliczeniu ~4200 zł (bez podatku). Będą więc wręcz absurdalnie drogie, ale zważywszy na to, jak wyglądają i co mają do zaoferowania, firma mogła zaszaleć z ceną. Kupi je bowiem najpewniej (relatywnie) niewielka grupa osób, więc wysoka marża nie jest żadnym dziwactwem. Zwłaszcza ze względu na bardzo elitarną formę przedsprzedaży, bo Dyson zacznie przyjmować zamówienia przedpremierowe tylko po uprzednim zgłoszeniu się klienta do grona chętnych (możecie to zrobić tutaj).