Apple nie jest nieomylny i nie zawsze udaje mu się dobrze trafić w gusta klientów
Nie zdarza się do często, ale jednak. Przykład? iPhone mini, który nie okazał się takim sukcesem, jak oczekiwał tego producent. Urządzenie w tym roku zostało więc zastąpione przez równie „niedrogiego” iPhone’a Plus, który oferuje jednak duży, bo 6,7-calowy ekran. Na razie nie znamy konkretnych wyników jego sprzedaży, ale już jakiś czas temu Forbes informował, że jego sprzedaż jest poniżej oczekiwań i z tego powodu Apple miał nawet ograniczyć jego produkcję o 40%.
Czytaj też: W tej kwestii Apple nie idzie na żadne ustępstwa. iMessage pozostanie złotą klatką
Kolejnym niewypałem w ofercie giganta jest również iPhone SE, czyli najtańszy iPhone w ofercie Apple’a. To taki eksperyment z wejściem na niższą półkę, który jednak z roku na rok przyciąga coraz mniej osób. Pierwsza i druga generacja iPhone’a SE okazała się hitem sprzedażowym. Było to idealne rozwiązanie dla każdego, komu marzył się smartfon z nadgryzionym jabłkiem, ale nie chciał lub nie mógł wydać aż tylu pieniędzy na flagowca. Oczywiście tańsze urządzenia zostały odpowiednio okrojone, ale mimo tego ich niska cena sprawiła, że bardzo chętnie je kupowano.
iPhone SE 4 anulowany?
Niestety, tegoroczna generacja SE nie sprostała już oczekiwaniom Apple’a. Trudno się zresztą temu dziwić, bo zmian w stosunku do modelu z 2020 roku wcale nie było tak dużo, choć na pewno na plus zaliczyć trzeba obecność układu A15, obsługi 5G i pojemniejszego akumulatora. To jednak okazało się niewystarczające dla klientów, ale możliwe, że samemu producentowi w końcu dało do myślenia. Jak bowiem donosi znany analityk, Ming-Chi Kuo, iPhone SE 4 może zostać całkowicie anulowany albo jego premiera zostanie przesunięta dopiero na 2024 rok.
Głównym powodem ma być właśnie niski popyt na 3. generację SE, ale również na iPhone’a 13 Mini oraz iPhone’a 14 Plus. Wszystkie te modele miały być świetną, tańszą alternatywą dla topowych urządzeń Apple’a, które w rzeczywistości nie sprzedają się tak, jakby tego chciała firma. Kolejnym „winowajcą” mają być też zwiększone koszty produkcji, które ostatecznie musiałyby odbić się na wyższej cenie sprzedaży po wejściu na rynek. Jest jeszcze jedna teoria, która na tle ostatnich wydarzeń także ma sporo sensu. Apple może decydować się na taki ruch ze względu na obecnie problematyczną produkcję iPhone’ów. Choć sytuacja w fabrykach Foxconn uległa ostatnio poprawie, to dokładanie kolejnego modelu do już i tak obciążonych linii produkcyjnych mogłoby nie być dobrą decyzją.
Oczywiście nic nie jest przesądzone, bo tak jak wspomina Kuo, Apple może po prostu wstrzymać się z produkcją iPhone’a SE 4 do 2024 roku, by przeczekać okres recesji gospodarczej czy też wewnętrzne problemy w fabrykach. Wydaje się jednak, że nawet gdy rynek nieco odżyje, a sytuacja się unormuje, wprowadzanie takiego urządzenia zwyczajnie nie będzie miało sensu. Czasy, w których klienci rzucali się na wszystko, co tylko miało na sobie logo Apple’a, zdają się mijać, a ci, którzy chcieli mieć mniejszego iPhone’a z Touch ID zamiast Face ID, już swoje modele kupili. Wyniki sprzedażowe nie tylko tegorocznej generacji, ale również ostatniego modelu mini czy jego następcy – modelu Plus tylko to potwierdzają. Ludzie wolą zwykłe iPhone’y, a zwłaszcza te Pro i Pro Max, bo choć muszą zapłacić za nie odpowiednio dużo, dostają pełnoprawny produkt, a nie jego okrojoną wersję i to nic, że za mniejsze pieniądze.
Czytaj też: Istnieje jeden dobry powód, by kupić iPhone’a w 2023 roku. Apple jak nikt stawia na bezpieczeństwo
Możliwe więc, że będzie to pierwszy krok Apple’a w kierunku pozbycia się tańszych iPhone’ów i powrotu – wzorem lat poprzednich – do sytuacji, kiedy to rolę tańszych urządzeń w ofercie pełnią urządzenia… starsze.