Zwykle kawę bazowaną na espresso czy też samo espresso piję wyłącznie w kawiarniach, gdzie przygotowuje mi je zaprawiony w boju barista na maszynie kosztującej więcej niż mój samochód. Przez lata żyłem w przeświadczeniu, że trzeba być krezusem, by w domowych warunkach uzyskać podobnej jakości napar, toteż na co dzień parzę kawę metodami alternatywnymi. Może wymagają one więcej pracy i ich charakter jest zupełnie inny niż w kawach opartych o espresso, ale przynajmniej jestem w stanie je zrobić dobrze i nie kosztuje mnie to fortuny.
I tak, oczywiście zdaję sobie sprawę, że istnieją setki tanich ekspresów, które zrobiłyby mi kawę „na jedno wciśnięcie guzika”, tyle że większość kawoszy rozumie, że… taka kawa nie ma wiele wspólnego z prawdziwym espresso.
Tym niemniej ja również tkwiłem w błędzie przez lata. Sage the Barista Express Impress pokazał mi, że dobre espresso leży w zasięgu zarówno moich umiejętności, jak i portfela.
The Barista Express Impress ozdobi każdą kuchnię
Zacznijmy może od tego, że ekspres od Sage prezentuje się przepięknie, niezależnie od wersji wykończenia, którą wybierzemy. Konstrukcja wykonana jest ze stali nierdzewnej i sprawia wrażenie produktu premium. Jeśli o mnie chodzi, nie przepadam za udziwnionymi, nowoczesnymi maszynami do kawy, które za wszelką cenę starają się wtopić w tło, jak zmywarka czy kuchenka.
Cenię sobie minimalizm, ale chcę też mieć sprzęt, który cieszy oko – a the Barista Express Impress definitywnie wywołuje u mnie uśmiech na twarzy za każdym razem, gdy wchodzę do kuchni. Wygląda tak, jakby ktoś zabrał profesjonalną maszynę prosto z rustykalnej kawiarni w sercu Włoch, nieco ją zmniejszył i postawił w moim domu. Szczególnie podoba mi się pięknie wyeksponowany manometr, pokazujący precyzyjny pomiar ciśnienia w trakcie ekstrakcji naparu. W testowanej przeze mnie wersji ze szczotkowanym wykończeniem drobny minus należy się tylko za łatwość, z jaką obudowa zbiera smugi i zacieki. To jednak typowe dla urządzeń wykończonych w ten sposób, więc trzeba mieć po prostu tego świadomość, decydując się na konkretny wariant kolorystyczny.
Urządzenie ma wymiary 33 x 38 x 41 cm, więc w żadnym razie nie jest małe, ale też nie jest na tyle duże, by przytłaczać rozmiarem. Na standardowym blacie o głębokości 65 cm mieści się bez problemu i jak widać na zdjęciach, idealnie odnalazło się w moim „kąciku kawowym”, zostawiając jeszcze trochę miejsca na inne akcesoria. Nie jest to może rozwiązanie do najmniejszych kuchni, ale też trzeba zaznaczyć, że jest to urządzenie wolnostojące – ma zintegrowany zbiornik wody o pojemności 2l, więc nie musi wcale stać w kuchni, ale w dowolnym miejscu, gdzie jest dostęp do prądu. Warto tylko pamiętać, że jest to ekspres kolbowy, więc siłą rzeczy zmielona kawa czasem może się delikatnie rozsypać dookoła urządzenia.
Producent przewidział dość bogaty zestaw sprzedażowy, na który składa się:
- Kolba ze stali nierdzewnej 54 mm,
- Dzbanek do mleka ze stali nierdzewnej o pojemności 480 ml,
- Sitka z pojedynczym oraz podwójnym dnem (1 i 2 filiżanki),
- Uchwyt do filtra wody i filtr,
- Narzędzie do precyzyjnego wyrównywania kawy Razor™,
- Tabletki do czyszczenia,
- Klucz imbusowy,
- Narzędzie czyszczące do dyszy pary,
- Tarcza czyszcząca, szczotka do czyszczenia,
- Proszek do odkamieniania
Od razu przyznam, że z dzbanka do mleka nie korzystałem wcale. Nie tylko nie przepadam za kawą z mlekiem, ale też barista ze mnie żaden, a moje latte art wygląda jak kleksy pięciolatka, toteż nawet nie próbowałem udawać, że umiem zrobić dobrą kawę mleczną. Tym niemniej dysza do spieniania mleka jest a każdy, kto potrafi zrobić z niej użytek, powinien być zadowolony. Nie jest to jednak ekspres dla tych, którzy chcą wcisnąć guziczek i mieć zrobioną kapuczinę – w przypadku indywidualnej dyszy do spieniania mleka i oddzielnego dzbanka trzeba jednak wiedzieć, co się robi, aby uzyskać odpowiednią piankę czy separację między kawą, a mlekiem, o ładnych “malunkach” na powierzchni nie wspominając.
Jak zrobić kawę w ekspresie Sage the Barista Express Impress?
Prawdę mówiąc, ekspresy kolbowe zawsze nieco mnie onieśmielały, a jeszcze bardziej onieśmielała mnie konieczność posiadania dobrego młynka, wszak to młynek i równomierne mielenie wpływają na smak kawy w równie dużym (jeśli nie większym) stopniu, co reszta procesu parzenia.
Ekspres Sage ma wbudowany młynek stożkowy ze stalowymi żarnami, pozwalający na 25 ustawień mielenia przy użyciu równie pięknego jak reszta ekspresu pokrętła. Wstępnie zaprogramowane mielenie pozwala zrobić pojedynczą lub podwójną porcję kawy, ale ilość mielonej kawy możemy również regulować ręcznie, obserwując poziom danej dozy przy użyciu podświetlanych wskaźników.
Gdy świeci się zielona dioda przy uśmiechniętej buźce – wtedy zmieliliśmy idealną porcję. Ekspres potrafi też automatycznie skorygować porcję dla kolejnego mielenia, jeśli poprzednio zmieliliśmy za dużo lub za mało.
Pojemnik na ziarna ma zaś pojemność 250g, czyli mieści zawartość przeciętnego opakowania kawy. Dla niektórych może to nie być oczywiste, więc podkreślę, że nie jest to ekspres, do którego możemy nasypać zmieloną kawę – i dobrze, bo wówczas posiadanie sprzętu tego kalibru mijałoby się z celem, wszak świeżo zmielona kawa jest podstawą dobrze zaparzonego naparu.
W zestawie znajdziemy cztery sitka (o podwójnym lub pojedynczym dnie), które dobieramy zależnie od tego, czy planujemy parzyć pojedynczą czy podwójną kawę i jaka ma być jej intensywność. Ekspres wyposażony jest w inteligentny tamper „Impress Puck” i jest to właśnie ten element, który odróżnia go od poprzedniego modelu Barista Express, który był wyposażony w ręczny tamper.
Dla nowicjusza może to być niespodzianka, ale miłośnicy kawy dobrze wiedzą, że właściwe ubicie kawy po zmieleniu jest kluczowe dla odpowiedniej ekstrakcji. Nic dziwnego, że profesjonalne tampery kosztują kilkaset złotych, a bariści stale udoskonalają technikę ich wykorzystania. Ten w ekspresie Sage eliminuje czynnik ludzki, więc za każdym razem ubicie jest równie precyzyjne. Odbywa się ono z siłą 10 kg, zaś na koniec tamper obraca się o 7 stopni, co daje profesjonalny, wypolerowany krążek. Jeśli chcemy być absolutnymi perfekcjonistami, to w zestawie znajduje się też narzędzie Razor, do precyzyjnego wyrównywania kawy, choć osobiście nie znalazłem powodu, by go użyć.
Co bardzo mi się spodobało, młynek i tamper działają w obiegu zamkniętym, więc ilość ewentualnych rozsypanych drobinek jest tutaj zminimalizowana jak tylko się da i w przeciwieństwie do większości ekspresów tego typu, zmielona kawa nie wysypuje się z podczas wyjmowania kolby spod młynka.
Od strony przygotowania kawy sprawa jest prosta. Wciskamy guzik i dozujemy odpowiednią ilość zmielonej kawy, obserwując wskaźnik. Następnie ubijamy kawę pociągając za dźwignię (co za każdym razem sprawia przedziwną satysfakcję), potem wyjmujemy kolbę i zakładamy ją na właściwe miejsce.
Po wciśnięciu guzika możemy już tylko obserwować, jak napar się przelewa, jednocześnie podglądając ciśnienie w czasie rzeczywistym na wspomnianym manometrze.
Producent zastosował w tym modelu włoską pompę o mocy 15 barów, która najpierw dokonuje preinfuzji pod niskim ciśnieniem, a następnie parzy espresso pod ciśnieniem 9 barów. Jeśli chodzi o samą jakość i wygląd parzonej kawy, nikt nie powinien narzekać – właściwie przygotowana kawa wygląda jak profesjonalne espresso, z piękną kremą i odpowiednią temperaturą.
Mówiąc o temperaturze; oczywiście ekspres ma podgrzewaną górną płytę, na której ogrzewamy filiżanki przed nalaniem do nich kawy.
Ten ekspres sprawił, że przestałem się bać domowego espresso
Ok, skłamałbym mówiąc, że udało się za pierwszym razem. To nigdy nie jest takie proste i potrzebowałem kilkunastu prób i dwóch wymian ziaren, żeby w końcu zaparzyć wywar, z którego byłbym w pełni usatysfakcjonowany. I jest to bodajże największa nie tyle wada, co cecha ekspresu Sage the Barista Express Impress, z której trzeba zdać sobie sprawę – taki ekspres wymaga wprawy i pewnej wiedzy o tym, co się robi. Nie mówię, że na „ustawieniach fabrycznych” kawa wyjdzie zła, wprost przeciwnie – już pierwsza próba okazała się zaskakująco dobra. Ale jeśli ktoś szuka naparu rodem z butikowej kawiarni, to trzeba być gotowym na metodę prób i błędów, eksperymentowanie z grubością mielenia i ustawieniami temperatury parzenia. Na szczęście ekspres zapamiętuje wszelkie nasze korekty i nanosi je automatycznie przy kolejnym cyklu.
Wiem, że brzmi to jak jakaś wielka uciążliwość, ale w praktyce… dobrze się bawiłem, robiąc sobie taki domowy cupping i próbując uzyskać optymalne dla siebie ustawienia. I choć chwilę mi to zajęło, to i tak byłem zdumiony, jak szybko mi poszło. Dotąd słyszałem historie z horroru od znajomych, którzy zgłębiają arkana tej sztuki dłużej ode mnie, że aby mieć w domu dobre espresso trzeba się szykować na leasing i import maszyny z Włoch, inaczej nie ma co próbować. Tymczasem the Barista Express Impress pokazał mi, że choć kapka włoskiej technologii nie zaszkodzi, tak nie trzeba brać kredytu w banku, by mieć w domu maszynę zdolną zaparzyć rewelacyjną kawę, jakiej nie powstydziłaby się kawiarnia z prawdziwego zdarzenia.
No i tak już czysto subiektywnie… parzenie kawy w tym ekspresie sprawia frajdę. Tak po prostu. I wcale nie trwa jakoś przesadnie dłużej od konwencjonalnego ekspresu, bo od zmielenia kawy do gotowego napoju dzieli nas raptem minuta z okładem. Za to feelsy w czasie parzenia są nieporównywalne do zwykłych ekspresów.
Jedyny minus dotyczący procesu, jaki mogę wskazać, to działanie podajnika z gorącą wodą. Raczej nie pijam espresso, a robię kawy na jego bazie, z americano na czele, więc po zaparzeniu naparu dolewam doń wodę. Ekspres ma oczywiście dozownik gorącej wody, ale leci z niej dość nierównomierny strumień, przez co czasami kawa może chlapać na boki, zwłaszcza jeśli nalewamy wody do większej szklanki.
The Barista Express Impress to sprzęt dla ludzi, którzy wiedzą, czego chcą
Nie mogę napisać, by ekspres Sage był maszyną dla każdego. Nie jest. Jeśli ktoś szuka najprostszego, najszybszego możliwego sposobu na to, by dostarczyć do organizmu dawkę kofeiny, to nie tutaj. Istnieją prostsze (i tańsze) ekspresy „na guziczek”.
Jeśli ktoś szuka minimalistycznego, stapiającego się z kuchennym tłem urządzenia – to również nie tutaj.
Jeśli jednak co nieco wiesz o kawie, albo chcesz wejść „na wyższy poziom” i szukasz urządzenia, które nie tylko zaparzy znakomite espresso, ale też będzie ozdobą twojej kuchni – the Barista Express Impress jest dla ciebie. Tym bardziej, że w porównaniu do butikowych, włoskich maszyn, jakie nierzadko znajdziemy w kawiarniach, jest bardzo rozsądnie wyceniony, bo kosztuje 3799 zł. Nie jest to może najtańszy ekspres do kawy na rynku, ale patrząc na to, co potrafi i jak się prezentuje, to cena więcej niż akceptowalna.