Miał być całkowicie autonomiczny, ale Apple poszedł po rozum do głowy. Czym zatem będzie Apple Car?
Wedle pierwotnych założeń Apple co do swojego samochodu, firma musiała zakładać, że zdoła albo kupić, albo stworzyć system autonomiczny, który byłby wystarczająco zaawansowany, aby być w stanie całkowicie pozbawić kabinę pedałów oraz kierownicy. Apple Car miał więc być “taksówką samą w sobie”, w której rolę taksówkarza pełniłby system komputerowy, słuchający każdego polecenia pasażerów co do celu jazdy. Każdy wie jednak, jak teraz skończyłby masowo produkowany samochód tego typu – tak zaawansowane systemy autonomiczne już wprawdzie powstały, ale nadal nie zostały dopuszczone do ruchu publicznego.
Czytaj też: Ta technologia ma pozbawić dziennikarzy zawodu. Wszystko, co musisz wiedzieć o ChatGPT
Firma Apple słusznie więc zrezygnowała ze swojego pierwotnego planu (wedle wspomnianego źródła) i postawiła na bardziej tradycyjną kabinę, która będzie przypominać wnętrze samochodu, a nie małej sali konferencyjnej na kołach. Autonomia ma jednak być nadal częścią Apple Car, ale tylko w postaci trybu z myślą o jeździe po autostradzie. Wszystko to brzmi tak, jakby firma prowadzona przez Tima Cooka, miała zamiar zawalczyć z Teslą, co potwierdza sama nieoficjalna cena Apple Car. Ten elektryczny samochód ma kosztować około 100 tys. dolarów, co będzie odpowiadać najdroższym modelom Tesli.
Jedynym problemem w realizacji planu wrzucenia na rynek samochodu Apple może być to, że Apple Car nie ma gdzie powstawać. Wedle nieoficjalnego harmonogramu firma ma ponoć stworzyć nowy projekt w formie wstępnej w 2023 roku, rozpocząć rzeczywiste testy w 2025 roku i podbić rynek rok później, ale kto jej te samochody wyprodukuje? Tego obecnie nie wiemy, bo Apple nadal poszukuje partnera, który zapewniłby firmie dostęp do linii montażowych samochodów i (co najważniejsze) technologii napędu elektrycznego.