Smartfonowe regulacje Unii Europejskiej. Był standard ładowania, teraz czas na akumulatory
Firmy od lat próbują przekonać nas do tego, że w erze smartfonów na samodzielną wymianę części nie ma miejsca, bo zagraża to integralności sprzętu. Chociaż z przymrużeniem można to kupić w przypadku sprzętów o podwyższonej wytrzymałości na ciecze i pył lub tych bardzo kompaktowych, pewne jest, że większość modeli mogłaby otrzymać funkcję wymiennego akumulatora z małymi tylko zmianami w projektach. Tej oczywiście nie doczekały się tylko ze względu na pazerność producentów, którzy w swojej hipokryzji są w stanie twierdzić, że dbają o środowisko, nie dołączając ładowarek do smartfonów, a jednocześnie świadomie doprowadzają do powstawania elektronicznych śmieci, uniemożliwiając łatwą wymianę wadliwych akumulatorów.
Czytaj też: Smartfony Samsung Galaxy borykają się z poważnymi problemami z baterią
W dobie bardzo wydajnych smartfonów opcja wymiany akumulatora uchroniłaby całą masę konsumentów przed potrzebą regularnej wymiany modeli tylko ze względu na ich spadającą z biegiem czasu wytrzymałość na jednym ładowaniu. Wystarczyłoby podmienić akumulator na nowy i voilà – kolejny rok, a być może nawet dwa lata ze “starym” smartfonem nie byłyby problemem. Dziś oczywiście mamy taką możliwość, ale wyłącznie w autoryzowanym serwisie i za słoną opłatą, przez co zakup nowego telefonu często okazuje się prostszy i bardziej opłacalny. Co innego, gdybyśmy mogli wymieniać akumulatory samodzielnie – taką przyszłość chce nam zgotować Unia Europejska, dążąc do kolejnych regulacji w zakresie urządzeń mobilnych ledwie kilkanaście dni po oficjalnym przeforsowaniu ustawy o ustandaryzowaniu portów ładowania.
Możliwość wymiany baterii w telefonie może być wymuszana prawnie na producentach… ale co to da?
UE weźmie pod lupę kwestię baterii i akumulatorów, zarówno tych stosowanych w urządzeniach elektronicznych, jak i tych przenośnych. Przykładowo do końca 2030 roku zostanie podjęta decyzja, czy nie zrezygnować całkowicie z baterii jednorazowego użytku, pozostając wyłącznie przy akumulatorach, które można ponownie naładować. Te z kolei mają doczekać się etykiet i kodów QR, zapewniających konsumentom informacje co do pojemności, trwałości, wydajności oraz składu chemicznego i możliwości późniejszego poddania recyclingowi. Podstawą tej akumulatorowej góry lodowej ma być jednak przede wszystkim prawo konsumentów do łatwej wymiany akumulatorów w smartfonach i laptopach.
Czytaj też: Najpierw zasili, a finalnie pożre ją natura. Powstała nowa papierowa bateria
Innymi słowy, jeśli propozycja tego prawa zostanie przyjęta, firmy będą musiały projektować swoje smartfony i laptopy tak, aby wymiana zużytego lub wadliwego akumulatora była możliwa do przeprowadzenia przez użytkownika. Będą miały na to sporo czasu, bo aż 42 miesiące od wejścia nowego prawa w życie. O ile prawo nie zostanie odrzucone, możemy być pewni, że najwięksi giganci na rynku, którzy prezentują nowe generacje flagowców każdego roku i przekonują nas, że ich potrzebujemy (choć wcale tak nie jest), będą starać się utrudnić taką wymianę na wszelkie sposoby.
Czytaj też: Bateria z papieru? Oto jak niewiele wystarczy, by uruchomić ekologiczny wynalazek!
Mowa tutaj nie tyle o wysokiej cenie oryginalnych akumulatorów, bo w takiej sytuacji rynek podróbek narodziłby się natychmiast, a zwyczajnym utrudnianiu wykonania procesu wymiany. Świetne tego przykłady zapewniła już firma Apple i Samsung, dostosowując się do amerykańskiego “prawa do naprawy” tak, że sam proces tej naprawy wymaga ponadprzeciętnych umiejętności manualnych. Europejskie prawo może więc otworzyć przed konsumentami furtkę do pozostawania przy jednym sprzęcie przez wiele lat, ale producenci i tak za wszelką cenę będą utrudniać proces wymiany akumulatorów, lub też okaże się, że proces wymiany baterii w nowoczesnym smartfonie jest zbyt skomplikowany dla “zwykłego Kowalskiego” i na koniec dnia i tak będzie on wolał powierzyć to zadanie specjaliście.