Fajne te zakrzywione ekrany, ale…
Smartfony z zakrzywionym ekranem prezentują się naprawdę ładnie. Ultracienkie boczne ramki, których praktycznie nie widać robią swoje, podobnie jak efekt wypukłości wyświetlacza. To zwyczajnie dobrze wygląda. Do tego dochodzi też kilka dodatkowych ulepszeń, które wprowadzają producenci, by wykorzystać ten element konstrukcji. Jednak poza kwestią wyglądu, zakrzywione ekrany w smartfonach nie są takie super, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Przede wszystkim są bardziej podatne na uszkodzenia. Płaski ekran chroniony jest z boku przez ramki, a w tym przypadku takiej ochrony nie ma i trzeba liczyć na szczęście. Upadek na bok często więc kończy się rozbitym wyświetlaczem. Owszem, można zainwestować w dodatkową ochronę w postaci folii czy szkła hartowanego, ale to też rozwiązanie, które nie sprawdza się na dłuższy czas. A dokładniej – trzeba taką folię czy szkło wymieniać częściej niż w smartfonach z płaskim ekranem, bo przy bocznych krawędziach dodatkowa ochrona łatwo się odkleja.
Do wad warto też zaliczyć przypadkowe dotknięcia po zewnętrznych stronach wyświetlacza czy refleksy świetlne w miejscach krzywizn, które czasem potrafią nieźle działać na nerwy. Oczywiście są to kwestie, do których można się przyzwyczaić, ale prawda jest taka, że cały czas największą zaletą smartfonów z zakrzywionymi ekranami jest ich wygląd.
Jeśli spojrzymy na oferty największych producentów smartfonów, zobaczymy, że właściwie tylko Apple uparcie opiera się temu trendowi. Choć, gdy weźmiemy pod uwagę najnowszy przeciek, może się okazać, że nie potrwa to długo. Pojawiły się bowiem doniesienia, że w tym roku iPhone’y 15 Pro mają dostać jeszcze jedną zmianę konstrukcyjną, która może przyćmić nawet port USB-C. Chodzi właśnie o zakrzywiony wyświetlacz, a dokładniej, o płaski ekran z zakrzywionymi krawędziami.
Wiele osób narzeka na to, że iPhone’y są zbyt płaskie, ale w byciu płaskim nie ma niczego złego
Mówi się, że tegoroczne iPhone’y 15 Pro mają przejść solidny lifting ramek. By to osiągnąć, Apple zamierza podobno zmienić dotychczasowy płaski ekran na taki z zakrzywionymi krawędziami. Dotyczyć ma to zarówno iPhone’a 15 Pro, jak i Pro Max. Byłaby to naprawdę ogromna zmiana w wyglądzie smartfonów Apple i, jeśli mam być szczera, raczej nierealna.
Czytaj też: W tym roku Apple pożegna nie tylko Lightning. Wszystko, co wiemy o serii iPhone 15 przed premierą
Apple jest naprawdę zachowawczy, gdy chodzi o tak duże zmiany konstrukcyjne, zwłaszcza że wśród dotychczasowych produktów firmy jedynym urządzeniem z zakrzywionym ekranem jest Apple Watch 8. Taka zamiana byłaby więc naprawdę ogromna i w zasadzie niepotrzebna. Skoro wyświetlacz w dalszym ciągu miałby być płaski i jedynie ramki zostałyby zakrzywione, sprawiłoby to, że urządzenie byłoby bardziej podatne na uszkodzenia, a już teraz wymiana ekranu po gwarancji to niemały koszt. Na dodatek, wprowadzenie nowego typu ekranu wiązałoby się oczywiście ze zmianami na poziomie linii produkcyjnych.
Już z tegoroczną serią Apple miał sporo problemów, bo wymieniając ekrany w modelach Pro, był narażony na przerwane łańcuchy dostaw i opóźnienia. Kolejna taka rewolucja mogłaby więc przynieść kolejne problemy w tej kwestii, a także jeszcze więcej wydanych pieniędzy. Spodziewamy się raczej, że wraz z zachowaniem tych samych rozmiarów ekranów (bo i o tym wspomina przeciek), gigant z Cupertino sięgnie po ubiegłoroczne rozwiązania, wykorzystując procesy, projekty i używane już komponenty. Zwłaszcza że Dynamic Island, zastępstwo dla notcha, ma zawitać też do podstawowego iPhone’a 15 i modelu Plus, co też wiąże się z wymianą ekranów. Po co więc dodatkowo sobie utrudniać, skoro można znów ujednolicić pod tym względem całą serię?