Amerykańskie pociski hipersoniczne LRHW trafią w ręce pierwszych jednostek już w 2023 roku. Czym będą?
Stany Zjednoczone przegrały wyścig w rozwoju hipersonicznych pocisków. Przynajmniej “na papierze”, bo Rosja chwaliła się dawniej tym, że udało jej się przetestować z sukcesem m.in. hipersoniczny pocisk Cyrkon. W przypadku Rosji takie ogłoszenia mogą być jednak propagandą, a związane z nimi systemy uzbrojenia jedynie wydmuszką, która wygląda dobrze tylko na materiałach telewizyjnych. Jeśli jednak uznamy, że państwo nie minęło się z prawdą, dojdziemy do wniosku, że wyścig w rozwoju hipersonicznych pocisków trwa obecnie między USA i Chinami. Oba kraje nie ustają w rozwoju tych pocisków, chcąc zapewnić sobie kolejny środek odstraszania potencjalnie wrogich państw. Dlaczego jest to aż tak ważne?
Pociski hipersoniczne uznaje się od dłuższego czasu za broń odstraszającą. Oznacza to, że związane z nimi zagrożenie dorównuje wszystkim rodzajom broni atomowych (na swój sposób), bo obecnie nie istnieją systemy antybalistyczne, które byłyby w stanie je zestrzelić. Rozwija się je, ale samo zestrzelenie pocisku hipersonicznego to nadal coś arcytrudnego, bo na obecną chwilę samo ich namierzenie, zlokalizowanie i wreszcie dokładne śledzenie, będące kluczowe do wystrzelenia pocisku przechwytującego jest wyzwaniem dla stosowanych systemów. Dlatego też nawet najbardziej zaawansowane systemy antybalistyczne są obecnie praktycznie bezsilne przeciwko hipersonicznym pociskom.
Czytaj też: Amerykański hipersoniczny pocisk AGM-183 ARRW może już atakować. Najnowszy test mówi sam za siebie
Musimy jednak pamiętać, że systemy antybalistyczne z drugiej strony nie są też w stanie zniszczyć pocisków balistycznych, jeśli ominą kilka kluczowych faz ich lotu po balistycznej trajektorii. Tradycyjne ICBM (Międzykontynentalne Pociski Balistyczne) również są bowiem hipersoniczne, ale wyłącznie na konkretnym etapie lotu, bo podczas obierania kursu na cel, rozpędzają się ku niemu do prędkości ponad 24000 km/h, czyli prawie 20 Mach, dzięki m.in. grawitacji. Siła przyciągania jest więc dla nich zbawienna, a to z powodu lotu, który obejmuje wejście do atmosfery i następnie “nurkowanie” na cel.
Inaczej działają hipersoniczne pociski pokroju tych rozwiniętych w programie LRHW. Będą one wystrzeliwane z lądu i wedle dawnych nieoficjalnych informacji (patrz poniżej), będą mogły uderzać w cele oddalone o 2775 km z prędkością nawet 17 Mach. Cały system tych pocisków będzie bazować na “Centrum Operacyjnym”, które sprowadzi się do czterech ciężarówek z wyrzutniami i pojazdu zapewniającego kontrolę nad nimi. W każdej wyrzutni znajdą się dwa pociski o nieokreślonych (jeszcze) głowicach bojowych.
Czytaj też: Stratolaunch zabiera testowy hipersoniczny samolot w przestworza
Sama charakterystyka lotu i działania pocisków hipersonicznych nowej generacji sprawia, że to zupełnie odrębny rodzaj systemów uzbrojenia. Może wydawać się nawet droższy, ale w praktyce jest znacznie tańszy względem pocisków balistycznych i na dodatek bardziej uniwersalny. Po wystrzeleniu takie pociski trzymają się znacznie bliżej Ziemi, ale i tak są w stanie rozwijać prędkość, która jest nawet kilkunastokrotnie wyższa od prędkości dźwięku, co w połączeniu z możliwością zmiany trajektorii lotu na bieżąco znacząco utrudnia (a obecnie uniemożliwia) ich zestrzelenie. Kiedy więc już hipersoniczne pociski USA trafią na służbę do pierwszych jednostek lądowych, Armia Stanów Zjednoczonych wejdzie w zupełnie nową erę.