To nie bait, a szczera prawda – nawet kosztujący 7199 zł+ iPhone 14 Pro Max pod pewnymi względami wypada bladziutko w starciu z niektórymi smartfonami kosztującymi niemal pięciokrotnie mniej, nie mówiąc już o smartfonach z Androidem z półki średniej i wyższej. Te względy to łączność bezprzewodowa, która w iPhone’ach jest legendarnie wręcz marna, zarówno jeśli chodzi o łączność GSM, jak i (przede wszystkim) siłę sygnału Wi-Fi i jakość połączenia Bluetooth.
iPhone w tej materii notorycznie dostaje bęcki od androidowej konkurencji, a w przypadku Bluetooth to nie dość, że połączenie z akcesoriami innymi niż te bezpośrednio od Apple’a wypada słabo, to jeszcze na skutek przestarzałego kodeka audio iPhone w 2023 roku nadal nie obsługuje bezprzewodowej transmisji dźwięku wysokiej jakości. Innymi słowy, jeśli chcesz usłyszeć jakość Apple Music Lossless, musisz kupić smartfon z Androidem i obsługą kodeka LDAC. A nawet bez tego w 9 przypadkach na 10 smartfon z Androidem zagra przez Bluetooth lepiej, niż zrobi to iPhone. Wygląda na to, że niebawem w końcu się to zmieni.
Największa wada iPhone’a przeminie z wiatrem
Według źródeł Bloomberga, Apple zamierza na dobre pożegnać się z jednym ze swoich kluczowych dostawców podzespołów i zastąpić kupny chip swoim własnym. iPhone już dziś w znakomitej większości opiera się na własnościowej infrastrukturze (w tym SoC Apple Bionic), ale jeśli chodzi o łączność bezprzewodową, smartfony z nadgryzionym jabłkiem polegają na chipie Broadcoma.
Według niepotwierdzonych jeszcze doniesień, najpóźniej pod koniec 2024 lub na początku 2025 r. Apple zastąpi modemy stosowane w iPhone’ach i iPadach swoim własnym projektem. Ponadto gigant pracuje też nad jednym czipem obsługującym łączność telefoniczną oraz bezprzewodową, w tym Wi-Fi i Bluetooth, który docelowo ma się znaleźć we wszystkich sprzętach firmy.
Małe zmiany dają wielkie rezultaty
Z pozoru ta zmiana wydaje się mało istotna, a na pewno mało sexy, ale patrząc na to, jak ścisłą integrację między swoimi produktami oferuje Apple, implementacja czipu łączności bezprzewodowej własnego autorstwa może nieść ze sobą wiele korzyści.
Pierwszą, jaka przychodzi mi do głowy, jest przyspieszenie już i tak fenomenalnej funkcji Apple AirDrop. Byłoby to logiczne posunięcie, zważywszy na stopniowe porzucanie wszelkiej komunikacji przewodowej w sprzętach Apple’a – spekuluje się przecież od lat, że iPhone w końcu na dobre porzuci złącze ładowania na rzecz MagSafe, a wówczas jedynym sposobem na transfer danych będzie właśnie łączność bezprzewodowa.
Druga korzyść to oczywiście poprawa jakości sygnału telefonicznego i łączności LTE/5G. Dziś iPhone nie może się równać w tym zakresie z konkurencją i coraz trudniej przymykać na to oko.
No i w końcu opracowanie własnego czipu może (choć nie musi) oznaczać radykalną poprawę jakości transmisji audio, którą dziś ogranicza przestarzały kodek i limit transmisji danych przez Bluetooth. Przykład Oppo i ich czipu MariSilicon Y pokazał, że ograniczenia Bluetooth można obejść, stosując własny procesor, a Apple przecież już dziś do pewnego stopnia to robi, stosując czip H2 w swoich słuchawkach. Mogę się tylko domyślać, że powodem, dla którego przez tyle lat nie doczekaliśmy się prawilnego, bezstratnego kodeka audio jest właśnie fakt, iż Apple potajemnie pracuje nad własnym czipem, który będzie w stanie nie tylko sprostać wymogom Apple Music Lossless, ale też zagwarantuje większą stabilność połączenia podczas słuchania muzyki w formatach bezstratnych czy też w formacie spatial audio.
Tym samym zmieniając jeden drobny element w swoich urządzeniach Apple może wyeliminować ich poważne bolączki. I mam nadzieję, że te spekulacje rzeczywiście się potwierdzą, bo ilekroć wracam do mojego prywatnego iPhone’a po testach smartfona z Androidem aż trudno mi uwierzyć, jak marna może być jakość łączności bezprzewodowej w telefonie za grube tysiące złotych.