Wystarczy stracić jeden element układanki, żeby zorientować się, jak bardzo wszystko jest ze sobą połączone. Niech za przykład posłużą metale ziem rzadkich, grupa 17 pierwiastków chemicznych, bez których trudno dziś wyobrazić sobie produkcję wielu urządzeń codziennego użytku. Sęk w tym, że sama Unia Europejska pozyskuje aż 98% metali ziem rzadkich z Chin, więc jest niejako na łasce Państwa Środka.
Sytuację może wkrótce zmienić odkrycie przez szwedzki koncern wydobywczy LKAB największego w Europie złoża metali ziem rzadkich. Znalezisko zlokalizowane jest w okolicach Kiruny, najbardziej wysuniętego na północ miasta Szwecji, około 1000 km na północ od Sztokholmu. Ich występowanie w tamtym rejonie nie jest niczym nowym (wiedziano o tym od co najmniej dwóch lat), ale dopiero teraz udało się ocenić wielkość złoża (około miliona ton).
Złoża znajdują się w pobliżu największej na świecie kopalni rud żelaza, ale zanim w typowym dla tej branży tempie uda się uzyskać wszelkie niezbędne pozwolenia i rozpocznie wydobycie, miną długie lata (przedstawiciele LKAB mówią, że może to być okres nawet 10-15 lat). Poza tym samo wydobycie musi się przecież z ekonomicznego punktu widzenia opłacać.
Europa siedzi Chinom na jednym kolanie
Tak czy siak, gra wydaje się warta świeczki. Według informacji opublikowanych w połowie grudnia przez serwis Politico, Chiny odpowiadają obecnie za 63% światowego wydobycia i aż 85% przetwarzania metali ziem rzadkich. Zależność krajów Unii Europejskiej od chińskiej dominacji w tym sektorze jest wręcz zatrważająca.
Według szacunków Komisji Europejskiej, unijne zapotrzebowanie na metale ziem rzadkich wzrośnie do 2030 roku aż pięciokrotnie, ze względu na procesy transformacji cyfrowej i politykę klimatyczną. Żeby stać się pierwszym kontynentem neutralnym klimatycznie, zabezpieczenie dostępu do kluczowych pierwiastków ze wspomnianej grupy jest kluczowe. Wystarczy wspomnieć, że tylko w ubiegłym roku Chiny podniosły ceny niektórych surowców o 50 do 90%.
Czytaj też: Opuszczone kopalnie mogą się nam jeszcze przydać. Badacze chcą je przerobić na magazyny energii
Metale ziem rzadkich – nie takie rzadkie, ale trudne do przetworzenia
W grupie 17 pierwiastków chemicznych określanych mianem metali ziem rzadkich znajduje się duża podgrupa tzw. lantanowców (lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb i lutet). Trudno wyobrazić sobie bez nich funkcjonowanie we współczesnym świecie. Sektor energetyczny, informatyczny, motoryzacyjny, a nawet zbrojeniowy nie mogą się bez nich obejść.
Co prawda, światowe zasoby metali ziem rzadkich szacuje się na 120 mln ton, ale przypadki złóż, w których stopień ich koncentracji jest wystarczający, to już rzadkość. Ich przetwarzanie jest również wyjątkowo skomplikowane, przez co często całe przedsięwzięcie ekonomicznie się nie spina. To jedno z wąskich gardeł światowej gospodarki, z którym prędzej czy później będzie się trzeba zmierzyć.
Co ciekawe, do połowy lat 80. XX wieku to USA były potentatem w produkcji metali ziem rzadkich. Chińska dominacja w tym sektorze stała się możliwa za sprawą m.in. ogromnych inwestycji w przemysł i wyjątkowo niskich standardów środowiskowych. Na długo zanim cały świat zaczął dramatycznie potrzebować tych 17 kluczowych pierwiastków, Państwo Środka zbudowało monopol na produkcję metali ziem rzadkich. W 2012 roku odpowiadało już za 92% globalnej produkcji.