Swissrider to lekki elektryczny rower, który można skonfigurować na wiele sposobów
Większość rowerów z wysokiej półki ma przynajmniej tę jedną cechę, która wyróżnia je na tle innych modeli i nie inaczej jest z rowerem elektrycznym Swissrider. Producent zachwala ten e-bike przede wszystkim za jego uniwersalność, dzięki której ma sprawdzać się w wielu scenariuszach. Mowa o jeździe po ulicach miast, nieutwardzonych bezdrożach i mniej wymagających szlakach, co jednak wymaga od kupującego dodatkowego wkładu finansowego zależnie od preferencji i wymagań.
Czytaj też: SRAM ma patent z potencjałem. Chce zrewolucjonizować przerzutkę rowerową
Drugą ważną cechą elektrycznego roweru Swissrider jest jego niska waga, bo rzędu ledwie 11,5 kilogramów. Producentowi udało się utrzymać ją na tak niskim poziomie przede wszystkim przez zastosowanie ramy z włókna węglowego. Nie jestem do końca przekonany, czy to, aby na pewno najlżejszy elektryczny rower na rynku, jak twierdzą materiały prasowe, ale w tej akurat klasie może rzeczywiście tak być. Zwłaszcza że nie jest to żadna specjalna wersja jakiegoś modelu, a kolejny produkowany masowo e-bike z wyższej półki.
Czytaj też: Klasyczny rower z elektrycznym silnikiem. DB-E łączy tradycję z nowoczesnością
Swissrider wyróżnia się też swoim bardzo skrzętnie ukrytym napędem elektrycznym, który łączy montowany między korbami silnik Bikedrive Air z 426-Wh akumulatorem umieszczonym w dolnej rurze ramy i opcjonalnym 250-Wh dodatkowym akumulatorem do zamontowania na uchwycie na bidon o nieznanym zasięgu. Silnik może pochwalić się mocą nominalną rzędu 250 watów i maksymalną na poziomie 300 watów, precyzyjnym reagowaniem na ruchy rowerzysty, dzięki czujnikowi momentu obrotowego oraz momentem obrotowym na poziomie 40 Nm. Rowerzyści nie są jednak przez niego całkowicie zastępowani, o czym świadczy 12-biegowa przerzutka tylna Shimano XT.
Czytaj też: Swytch udowadnia, że konwersja zwykłego roweru na elektryczny może być prosta i sensowna
Pozostałe elementy składowe Swissrider obejmują obręcze z 28-calowymi oponami Schwalbe, hamulce tarczowe Shimano, zintegrowane światła LED w kierownicy i ramie, gdzie znalazł się też prosty kontroler układu napędowego. Nie zabrakło też wsparcia łączności Bluetooth i aplikacji towarzyszącej, jak przystało na każdy nowoczesny e-bike. Za takie połączenie trzeba jednak słono zapłacić, bo Swissrider jest już dostępny w czterech rozmiarach i trzech opcjach kolorystycznych w cenie wyjściowej 5750 dolarów, czyli – po uwzględnieniu podatków – ponad 30 tys. zł.